Z Góry Częstochowskiej rozległ się donośny zew: oto 550 lat mija od chwili, gdy Cudowny Obraz z Bełza na Jasna Górę przeniesiono. Narodzie polski, rozliczną niedolą uciśniony, pójdź do tronu swej Królowej, która - jak ongiś - tak i za dni naszych miłościwie chce nam królować i macierzyńską otaczać nas pieczą. Pójdźcie wszyscy do Matki, pójdźcie wszystkie stany razem, by uczcić uroczysty jubileusz naszej Królowej i Pani!
I grzmiał głos majestatyczny wołania potężnego, rozlewając się po wszystkich zakątkach naszej Ojczyzny, ba, i granice przeleciał i mocnym echem wyrwał się nawet poza ocean - w Ameryce się odbił.
A serca czcicieli Maryi, słysząc o uroczystościach swej Matki, załomotały żywiej i mocniej uderzyły w piersi.
I, jak przed 12 laty porwał się naród do boju, by przed ćmą bolszewicka bronić ojczystych rubieży, tak teraz do złożenia hołdu swej Królowej zwartą poruszył się masą.
I ożyły wzgórza częstochowskie. Jak okiem sięgniesz, mrowie ludzkie kłębi się, a głów w różnobarwnych przyodziewkach pstrokate pole faluje, niby toń morska, lekkim podmuchem wiatru kołysana.
Oczy wszystkich pragnieniem się żarzą i tęsknicą, ażeby choć raz w życiu ujrzeć przecudne oblicze Matuchny Bożej. Powietrze przesycone westchnieniami, jękiem i rzewnym płaczem.
To dzieci żalą się i ból swój opowiadają najlepszej Matce...
W niedzielę 14 sierpnia przybył do Częstochowy Pan Prezydent, a niedługo potem J.E. ks. kard. prymas Hlond i kilku księży Biskupów.
Wspaniały był i rozrzewniający irlandzki naród, pogrążony w modlitwie podczas Kongresu Eucharystycznego, lecz, zaiste, bardziej wstrząsał do głębi widok, jaki się roztaczał przed zdumionymi oczyma, gdy szła procesja na wałach. Niezmierna fala parła za Chrystusem w Przenajświętszym Sakramencie, a niżej rozlała się druga w kornej, klęczącej postawie. Pieśń rwała się w błękity z piersi, opancerzonej wiarą. Kiedy na Szczycie umieszczono monstrancję z Jezusem - Hostią, jak burza, zerwała się błagalna litanja do Serca Jezusowego.
Po tej symfonii wołań wstąpił na kazalnicę ks. Biskup Kubina i wygłosił kazanie.
- Cały naród, cała Polska zebrała się... - mówił dostojny Mówca. - Wszak przybyłeś do Jej (tj. M[atki] Bożej) domu Ty, Najdostojniejszy Panie Prezydencie, jako głowa państwa... i Ty, Eminencjo Ks. Prymasie, przybyłeś dziś na Jasna Górę. - A z Wami ludu wiernego mnogie tysiące zbiegły się ze wszystkich krańców do stóp Królowej Polskiej Korony.
Żyjemy w wielkich czasach, choć w niezmiernie przykrych i ciężkich, lecz to są już podrygi ginącego świata starego. Stoimy na progu życia nowego. Nuże, Polsko, do dzieła! Tobie Bóg zlecił wznieść na gruzach upadku świeżą budowlę. Wielkie posiadasz w sobie zapasy
sił żywotnych, jakie nagromadziła Matka Najświętsza od wieków. Ona obdarzyła cię zaufaniem i sprawiła, że Pan Zastępów ufa tobie. A my, czyż opuścimy bezwładnie ręce, tracąc resztki nadziei? Nie,
ta noc adoracyjna będzie wzmocnieniem naszym i zachęta do czynu. Tak w czas oblężenia modlił się ks. Kordecki, tak Jan Sobieski przed wyprawą na Turków i tak w 1920 r. łkały błagalnie kochające Ojczyznę serca. Ale przedtem nie zapominajmy, że Bóg nie stworzy lepszego nowego świata i porządku na ziemi bez nas, bez naszego czynu, bez naszego wysiłku", więc "módlmy się, byśmy w tych wielkich czasach stali się naprawdę wielkimi ludźmi. Naród, który Matka Boża przez wieki wychowywała, prowadziła i nadal chce prowadzić, musi być narodem wielkim, dzielnym, świętym".
I ukończyła się wspaniała uczta dla dusz 400 tysięcznej rzeszy, przebrzmiały tony muzyki, śpiewów, modłów...
Wyleciał rój pielgrzymów z ula Królowej, unosząc zdobycz cenną: miód pokrzepienia, radości, wspomnień. A i ci, którzy nie byli tam, mogą zakosztować podobnej słodyczy, trzeba jeno wypróżnić serca z brudów ziemskich, miłość rozpalić w nich ku Maryi. Na pewno zbędziem się goryczy, jaką nas poją bezustannie ostatnie kataklizmy, jeśli złożymy ufność w Pocieszycielce strapionych. Promienie Jej łask przenikną i do chat wiejskich i do suteren w miastach, gdy modlitwą serdeczną wzruszymy Jej serce litościwe...
Więc do modlitwy i do czynu! A z ufnością wielką i bezgraniczną.