Po tym nas poznają

Pociąg przystanął na jakiejś stacji. Jest późna noc, wiosenny deszcz zacina o szyby wagonów. Postój króciutki, pociąg stara się "nadrobić" kilkugodzinne opóźnienie. Przy wejściu nieprawdopodobny tłok. Prawdziwa walka. Krzyk, płacz, uderzenia, po prostu przez chwilę trudno uwierzyć, że się jest w Europie, kraju cywilizowanym, kraju, w którym każdy ma prawo do jazdy za opłaconym biletem, nawet wtedy, gdy ma nieco słabsze pięści, mniej silne łokcie i mniejszy zapas brutalnych wyzwisk na ustach.

Gdy znowu ruszamy, rozlega się za zamykającymi się gwałtownie drzwiami zawodzący, kobiecy płacz. Słowa giną w płaczu i w potężniejącym stukocie kół. A wewnątrz wagonu rozlega się chóralny, szyderczy śmiech. Śmieją się ci, którzy byli silniejsi i którzy zdążyli - wsiąść. Cóż z tego, że tam na stacji została staruszka, która przywlokła ze sobą tyle tobołków i pakunków? Na pewno nie jest jej podróż tak bardzo konieczna jak nasza.

Inna scena: Urząd. Podchodzę do okienka, na którym napisane: Informacja. Dowiaduję się o pewne rzeczy. Otrzymuję niewyraźne odpowiedzi "tak" lub "nie". Przy tym cały czas mam wrażenie, że osoba informująca jest na mnie o coś mocno obrażona. Taki ma przynajmniej sposób zachowania się. W końcu na jakieś pytanie wybucha: "Przecież przed chwilą tłumaczyłam to komuś pół godziny! Boże, jacyż ci ludzie są okropni"! I okienko informacyjne zatrzaskuje mi się przed nosem. Pozostali za nim patrzą na siebie ze zdziwieniem...

Tramwaj. Ktoś komuś w tłoku stanął na nogę. Wybucha sprzeczka. Od tej nieumyślnej przykrości obie osoby dochodzą do najwyższego zdenerwowania, i nie liczą się zupełnie ze słowami. Wyjdą potem z tego tramwaju, nie spotkają się już nigdy w życiu: ale zatruli sobie wzajemnie jeden dzień swojego życia, pozbawili siebie spokoju na jeden niepowrotny, Boży dzień. Czy to tak trudno było w danej chwili, zamiast ze złością, poprosić o uważniejsze zachowanie się - z humorem? Taki humor jest równie zaraźliwy jak i zdenerwowanie. A tu coraz wyraźniej się widzi, jak nam tego pogodnego nastawienia brakuje. Stajemy się coraz bardziej ponurym i niechętnym towarzystwem.

Powiemy pewnie, że wojna, jej przeżycia pozbawiły nas tej prostej, świeżej radości, że cierpienia wywołały w nas powagę. Zgoda. Pewnie, że człowiek, który tę całą nieludzką grozę mniej lub więcej bezpośrednio przeżył, nie może już śmiać się z byle czego jak dawniej. A gdy odbudujemy nasz kraj, jak wyobrażamy sobie odrodzenie nasze bez tej twórczej siły, jaką jest miłość? Jak wyobrazić sobie bytowanie w wielkiej Rodzinie, jaką jest naród, w atmosferze nieuprzejmości i nieżyczliwości?

Jesteśmy młode. Jesteśmy silne dość, by podjąć bohaterską walkę z plagą nieżyczliwości. Wiemy dobrze, że jeden człowiek z słoneczną duszą potrafi oświecić i ogrzać wszystkich, którzy w ciągu dnia - w ciągu życia stykać się z nim będą. Że tak jest, przekonałyśmy się o tym nieraz. Proste lenistwo broni nam tylko wykorzystywania wrodzonych zdolności. Bo każdy z nas nosi w sercu zdolność kochania.

Miejmy odwagę przeprowadzić tę wielką próbę, a przekonamy się, jak wiele można zdziałać upartą, niezmienną serdecznością, objawiającą się nie tyle w słowach, ile w czynie! Miejmy odwagę widzieć w każdym człowieka - równego nam, jak my często bezradnego i oczekującego pomocy. To rzeczy stare jak świat, a raczej dawne jak przykazanie miłości, które wszystkie znamy, ale, niestety, najbardziej zapominamy. Zapominają o nich wielcy i mali tego świata. I dlatego nie mogą być szczęśliwi.

Maryja dała światu Miłość. Dlatego stała się Matką wszystkich, dlatego w dobrem czy złem idziemy do Niej, a Ona jest zawsze z nami. Bo takie już powstają niezniszczalne więzy między tymi, którzy serdeczną miłość dają, a tymi, którym się ten dar królewski ofiaruje, - i na odwrót.

Maryja szła przez życie cicho i bez rozgłosu. Ale możemy być pewni, że w Nazarecie wszystkim było dobrze z cichą i słodką żoną Józefa - cieśli. Na pewno nie wzbraniała się od udziału w życiu z bliźnimi. Wprowadzała w życie to, co miał kiedyś wyraźnie wypowiedzieć wobec świata Jej Syn:

Po tym, poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość mieć będziecie jedni ku drugim. -


Polecamy świeżo wydaną broszurkę o założycielu Milicji Niepokalanej oraz polskiego i japońskiego Niepokalanowa, opracowaną przez znanego pisarza katolickiego, mariologa - O. Bernarda od Matki Bożej, karmelitę bosego - pt. "Krótki życiorys O. Maksymiliana Maria Kolbe, franciszkanina i nowenna o jego rychłą beatyfikację" (do prywatnego odmawiania). Stron 32 - format 10×7 cm. Cena: dobrowolna ofiara na szerzenie kultu Niepokalanej. Zamawiać w Administracji "Milicji Niepokalanej", Niepokalanów, p. Teresin k. Sochaczewa (Wr).