Papież - miłosiernym samarytaninem
Rycerz Niepokalanej 11/1946, grafiki do artykułu: Papież - miłosiernym samarytaninem, s. 293

Opisy zdjęć powyżej: [z lewej] Tak jak podczas wojny tak i obecnie, tylko z większymi sukcesami, Watykan prowadzi akcję charytatywną dla głodującej ludności świata. Stosy chleba, przeznaczane dziennie na dożywianie najbiedniejszych, o których troszczy się Papież. [z prawej, na dole] Ojciec Św[ięty] Pius XII przy pracy.


"Nie pomogły wysiłki papieża Piusa XII w celu utrzymania pokoju. Wybuchła straszna wojna i ludzkość stała się podobna do owego człowieka ewangelicznego, którego zbójcy złupili i rany zadawszy, zostawili na pół umarłego przy drodze. Tym razem Lewita nie przeszedł obojętnie, sam Najwyższy kapłan schylił się nad cierpiącym i zrobił, co mógł, by opatrzyć rany i wyleczyć posiniaczone ciało. Gdziekolwiek tylko ojcowska ręka Papieża mogła dosięgnąć, wyciągał ją i dawał wszystko, co tylko było w jego mocy". - Tak zaczyna arcybiskup Godfrey przedmowę do świeżo wydanej w Anglii książki pt. "Miłość obfitująca" ("Charity Abounding"), w której została odkryta historia pomocy papieskiej w czasie wojny.

"Wdzięczność głęboka - pisze dalej arcybiskup - wyraziły Ojcu św. tysiące tych, którzy skorzystali z jego ofiarnych i nieustannych wysiłków. Rodziny zostały na nowo złączone, nieobecni odnalezieni, przymierający głodem nakarmieni, przeznaczeni na śmierć wstawiennictwem Papieża uwolnieni.

Chrześcijanie, żydzi, mahometanie, Rosjanie, słowem, ludzie wszelkiej religii i bez religii, zaznali dobrodziejstwa papieskiej pomocy. Tysiące listów dziękczynnych, jakie nadchodzą do Watykanu, są wymownym świadectwem, co wielu czuje w świecie, patrząc na dzieło Ojca Św[iętego]"

Papieska Pomoc Wojenna zaczęła się już w jesieni 1939 r., gdy Ojciec Św[ięty] otrzymał od pewnej rodziny polskiej list z prośbą o wyszukanie wiadomości o jej ojcu, który zginął w zawierusze wrześniowej. Zorganizowano Watykańską Służbę Informacyjną i na jej usługi oddał Papież swą radiostację, w której audycje o charakterze kulturalnym i religijnym zeszły na dalszy plan, a 2/3 programu poświęcono poszukiwaniom zaginionych. Przez 5 lat wojny nadesłano tu 1.840.360 zapytań i wysłano 5.630.214 odpowiedzi. W r. 1944 liczba załatwianych spraw doszła do 10 tys. dziennie i zatrudniała 600 ludzi, pracujących najczęściej bezinteresownie. Była to praca wyczerpująca zarówno dla wysyłaczy, jak i odbiorców, bo trzeba było porozumiewać się z całym światem i posługiwać się 62 językami, co czyniło z urzędu informacyjnego istną wieżę Babel. Trzymano się zasady, by każdą sprawę załatwić, choćby poszukiwania trwały miesiące. Dla ułatwienia pracy prowadzono w Watykanie kartotekę, a po całym świecie rozsypane były organizacje miłosierdzia, które przez nuncjuszów i delegatów apostolskich wszystkich państw udzielały informacji o potrzebach żołnierzy i ludności cywilnej oraz otrzymane wiadomości i przydziały podawały adresatom.

W Watykanie istniała specjalna stacja pakunkowa, wyglądająca jak olbrzymi magazyn. Leżały tam bele i paki, wypełnione odzieżą, żywnością, mydłem, narzędziami do golenia, do gry, dewocjonaliami i księgami liturgicznymi, materiałem piśmiennym itp. Całymi tonami wysyłano to do obozów P.O.W. w Anglii, Ameryce, Japonii, Szwajcarii, Italii i Niemiec, jako pomoc dla jeńców wojennych, bez względu na ich wyznanie, rasę czy stan. Do obozów koncentracyjnych w Niemczech przemycano chleb i wino mszalne dla jeńców-kapłanów.

Nad tym wszystkim czuwał niezmordowanie Ojciec Św[ięty] "Ta praca samarytańska - wedle słów arcybiskupa Godfreya - świecić będzie zawsze w koronie pontyfikalnej Papieża Piusa XII jako drogocenny kamień.