Tłok i ścisk dziś na ścieżynie, za miasto, na wzgórze wiodącej. Po stokach pagórka rozlała się fala motłochu, wiedzionego przez starszyznę, a chcącego oglądać widowisko.
Krzyk i rozgwar i zamieszanie. Słychać czasem poszczególne wyrazy: ach, to On, to Mistrz, to Cudotwórca nasz! - to znów: to oszust, to uwodziciel, to bluźnierca!...
Już są u celu.
Rzesza ciekawych i gawiedzi zatrzymała się. Skazańca kładą na drzewo.
A potem...
Słychać głuchy łoskot uderzeń młota i cichy jęk Krzyżowanego... Ten odgłos jakiś dziwny: głuchy, a tak ostro przeszywa duszę...
I już wisi przygwożdżony do haniebnej szubienicy krzyża... Jezus.
Rozpostarł szeroko ręce, jakby chciał cały świat do Siebie przygarnąć.
I spojrzał na upojony szałem zwycięstwa, rozpasany, bezmyślny tłum. Ogarnął go miłosnym wejrzeniem... Patrzy jeszcze...
A oto podle krzyża stoi najdroższa, najbardziej kochana - to Jego Matka!...
Stoi cicha; ból, który potargał w strzępy Jej duszę i serce przebił, nie zdołał jednak zamącić spokoju: stoi cicha, spokojna. Bo służebnicą jest Pańską, a oto dzieje się wolą Pana...
Łzy gorące, perliste, duże toczą się cicho po Jej smagłych licach, padają na ziemię i wsiąkają w nią wespół z kroplami krwi Syna.
O, jak bezmiernie cierpi!... Jako oceanów wody - tak ogromną jest boleść Jej... Jedyny, najświętszy, zawsze tylko miłości najwyższej godzien - potępiony, zdeptany, odarty z czci - jako najgorszy wyrzutek społeczeństwa...
Biedny Jezus!...
Nieszczęsna Matka Jego!...
W Jego Serce wżera się ból okropny, iże Ta, którą tak umiłował, Matka Jego, przezeń tyle cierpi...
Jeszcze raz podniósł z trudem obolałe powieki i spojrzeniem tkliwem, serdecznym objął bolesną Matkę, ogarnął świat cały, a potem, spojrzawszy w niebo, zawołał: "Wykonało się! "
I zwisła Jego głowa, strojna w koronę z cierni...
Patrzy i Maryja. Widzi wściekłą złość żydowską, pastwiącą się jeszcze nad Ukrzyżowanym, słyszy bezbożne bluźnierstwa;
- widzi konwulsyjne drgnięcia ciała Jezusowego, całą potęgą macierzyńskiego serca odczuwa i katusze duchowe, trawiące Go tak, że się aż żali Ojcu niebieskiemu.
Ach, jakże Ona cierpi, jak boleje!...
- Bo może to pokuta za grzechy? -
Za grzechy? - Ależ Ona Niepokalana! żaden pył grzechowy nie skaził krystalicznego blasku Jej przeczystej duszy...
A mimo to, jakże cierpi, przygnieciona i zmiażdżona przez krzyż Jezusa, który i Jej jest krzyżem, jak goryczą bezmierną zalana!...
Nie użala się jednak ni słowem, nie rozpacza ani jęczy, nie przeklina niewdzięczników, sprawców tej Jezusa i Jej kaźni - nie.
Ale sercem i duszą powtarza: Otom ja służebnica Pańska, niech mi się stanie, jak się Jemu podoba.
I cierpi w milczeniu, z świętą i bohaterską rezygnacją!
My też cierpimy nieraz, lecz jak?!...
My, grzesznicy, którzy dług win łatwo zgładzić możemy cierpieniem cichym, poddanym woli Bożej - jak krzyż Chrystusa i boleść Maryi były ciche i poddane - jakże my cierpimy?!...
Z buntem przeciw Bogu w sercu, często z bluźnierstwem na ustach, a prawie zawsze z narzekaniami i użalaniem się...
O, bośmy nigdy nie wczuli się w tragedię Golgoty - bośmy nigdy nie wpatrzyli się z przejęciem w Jezusowy krzyż - bośmy nigdy nie rozważali głęboko cierpień Maryi, Tej najświętszej, najniewinniejszej, najbardziej przez Boga ukochanej - ale i najbardziej przezeń doświadczanej Istoty...
Lecz teraz inaczej będzie!
Wpatrując się w krzyż Chrystusa i w boleść Twą, o Maryjo Niepokalana, zrozumieliśmy wartość i cenę cierpienia, i szemrać ani narzekać nań już nie będziemy, lecz z rycerskim męstwem pójdziemy za Tobą i za Twym Jezusem - aż na Kalwarię...
O, tak, zawsze pójdziemy!
Maryja większą boleść poniosła z mąki Zbawiciela, niż gdyby sama była umączoną, gdyż nieporównanie więcej, niż siebie samą i własne życie kochała Tego, Którego w Jej oczach umęczono i nad Którego męką bolała.
Św. Amancjusz