Odpowiedź dla biednej synowej

Szanowna Pani

Proszę mi wybaczyć spóźnioną odpowiedź. Letnie wczasy i troski osobiste pozwoliły mi dopiero dziś zająć się listem Pani. Pisze Pani, iż matka Jej męża usuwa Panią od kierowania gospodarką domową, a mąż Pani nie przeciwstawia się temu. Taki stan rzeczy jest dla Pani tak ciężki i przykry, że zastanawia się Pani czy nie opuścić męża.

Niewątpliwie sprawa ta jest poważna i wymaga dużego wysiłku dobrej woli, żeby ją rozwiązać. W liście Pani brzmi żal i uraza do matki męża, a tam, gdzie one się zjawią, trudno o pogodzenie.

Toteż musimy udać się po radę do kogoś, kto jest bardzo mądry, bardzo dobry i może wszystkie trudności ludzkie usunąć. Z listu Pani wynika, że zna Pani "Rycerza Niepokalanej". Jest to pismo szczególnie poświęcone czci Matki Bożej. Ona jest jego Patronką i jak gdyby naczelnym redaktorem.

Otóż przede wszystkim zalecam prosić Ją o pomoc i radę. Gorąco i szczerze. Niewątpliwie zna Pani. dobrze postać Niepokalanej i Jej ducha. Są one przecie tylko odbiciem ducha Jezusa. Proszę sobie postawić pytanie, - co Niepokalana uczyniłaby na Pani miejscu? Jak doradziłby Jezus? Czy skrzywdzona nawet przez matkę męża, starałaby się męża porzucić? Wbrew temu, co Jezus mówił, że tego czynić nie wolno? Czy chowałaby urazę w sercu, czy też wybaczyłaby doznane krzywdy, dążąc ze wszystkich sił do zgody?

Myślę, że Matka Jezusowa, nawet wtedy, gdyby stwierdziła, że rządy w gospodarce naszej zagarnie kto inny, wybaczyłaby i tę krzywdę, jeśliby nie mogła dojść do porozumienia. Ona przez całe życie wypełniała naukę Jezusa, który kazał "wziąć swój krzyż na każdy dzień". Żyłaby spokojna, mężna i słodka z niemiłą nawet świekrą w nadziei, że prędzej czy później Jej postępowanie i modlitwa przywrócą w rodzinie zupełną zgodę i miłość. Starałaby się przede wszystkim stale być dobrą dla innych, pomacać członkom rodziny i nie oczekiwałaby za to wdzięczności czy nagrody.

Wiem, takie postępowanie nie jest łatwe. Ale przecież jesteśmy chrześcijanami, a Jezus pozostawił swoje nauki nie dla aniołów, lecz dla ludzi. Przy Jego pomocy wszystko potrafimy. Przecież istnieje i dzisiaj mnóstwo rodzin, w których żony ratują złych mężów przez poświęcenie i miłość. Wystarczy przeczytać dawne roczniki "Rycerza". Sprawa Pani nie jest tak groźna. Z listu Pani wynika, że mąż jest człowiekiem prawym. Jego przywiązanie do matki nie dowodzi, że jest złym człowiekiem. Sądzę, że gdyby Pani porozmawiała w sposób dobry i pogodny z mężem, a może i z jego matką, obmyśliła sposób wspólnego prowadzenia gospodarki, to jednak zgoda mogłaby zapanować. Nie trzeba się tylko zrażać-ani wybuchać gniewem, gdy inni nie zaraz zechcą Panią posłuchać. Z czasem wszystko się ułoży. Dwie chrześcijanki zawsze potrafią razem współżyć, gospodarować i pracować. Należy tylko zawsze mieć na oku dobro innych.

Ofiarność, miłość czynna ludzi, którzy nawet nas krzywdzą, jest trudna tylko z początku. Kto ją poznał bliżej, zobaczy, że daje ona tyle radości i tak wielkiej, jakiej żaden egoista nie doznaje. Ufam, że gdy zastosuje się Pani do "metody Niepokalanej", zdobędzie Pani tak wielkie szczęście jakiego się nie spodziewa.

Do tego, aby codziennie roztropnie postępować, radzę wyszukać sobie poważnego spowiednika-księdza, doradcę duchowego. Pomoże on Pani przezwyciężać codzienne trudności. A może by mąż i matka męża również poszli do niego? Będzie on wtedy stałym pomocnikiem i doradcą rodziny, jak gdyby "reprezentantem Niepokalanej".

Dziękując Pani za zaufanie, z jakim zwraca się do mnie po radę, łączę serdeczne życzenia, żeby Niepokalana dopomogła Pani i całej Jej rodzinie w przezwyciężeniu pokus, trudności i wprowadziła do niej zgodę, pokój i radość.