Oczekiwanie i radość
Rycerz Niepokalanej 12/1947, zdjęcia do artykułu: Oczekiwanie i radość, s. 280-281

Opisy zdjęć powyżej: [z lewej] Dzwony betlejemskie, które w północ Bożego Narodzenia wieszczą światu przez radio radosną nowinę urodzenia Zbawiciela. W oddali pola, gdzie pasterze strzegli swoich trzód [z prawej, u góry] Dzieci modlące się w Grocie Narodzenia. Srebrna gwiazda wskazuje miejsce, gdzie przyszło na świat Dzieciątko Jezus. [z prawej, na dole] Bazylika Narodzenia Pańskiego, zbudowana na miejscu groty betlejemskiej. Strażnikami Betlejemu, podobnie jak i Grobu św., są Franciszkanie, którzy w tym roku obchodzą 100-lecie swego pobytu w Ziemi Św[iętej].


Miesiąc grudzień jest czasem niecierpliwego, tęsknego, rzewnego oczekiwania i zarazem żywiołowej, wybuchowej, powszechnej radości. Wyglądanie przyjścia Pańskiego i samo przyjście. Adwent i Boże Narodzenie. Głód i nasycenie. Głód Boga, pragnienie tak straszne, a zarazem powszechne całej ludzkości, że napięcie jego przekracza, zdałoby się ludzką zdolność wytrzymania. "Niebiosa roście, chmury zlejcie Sprawiedliwego; ziemio otwórz się i zródź Zbawiciela - woła prorok narodu wybranego. Poganie nawet dają wyraz tej tęsknocie (Wergiliusz). I radość znów tak ogromna, tak zrywająca wszelkie tamy opanowania, jakiej przykładu nie ma w historii. Pasterze, królowie, aniołowie weselą się niesłychanym uniesieniem.

Uczucia te dziś rządzą ludźmi i z nie mniejszym natężeniem, niż w czasach starożytnych. Z jednej strony masy nieświadomych, wątpiących, czy nawet obojętnych męczą się tylko swoją niewiedzą, cierpią z powodu wątpliwości, marzną w niewystarczalnej obojętności. Podświadomie pragną oni całą duszą prawdy, pewności, ciepła, szczęścia, jakie tylko Bóg może dać człowiekowi. Dziś może w większym stopniu niż przed dwoma tysiącami lat ludzkość jest zeschłą, spękaną pustynią spragnioną deszczu łask. A Bóg nie mniej chyba spragniony jest ludzkiej miłości, skoro się rodzi, niegdyś w Betlejem, a teraz w sercach ludzkich. To nie człowiek się ubóstwia, nie on brata się z Bogiem, ale Bóg się wciela, brata z człowiekiem, aby go uszczęśliwić i podnieść do Siebie.

Radość z Pańskiego Narodzenia jest powszechna i wielka na całym świecie. Nie znajdziemy chyba dziś na ziemi takiego zakątka, gdzieby się ludzie nie cieszyli wraz z aniołami w tę noc grudniową. Wszędzie są ludzie skupieni przy stole rodzinnym, choinki, świeczki, śpiewy, łamanie opłatkiem, podarunki. Wszędzie radość i ożywienie, święto miłości, pokoju i dobrej woli. W tę jedną noc w roku człowiek jakby raptem otrzymywał jakąś nadzwyczajną władzę widzenia, że ma ojca, matkę, żonę, dzieci i to codzienne doświadczenie teraz właśnie nasyca go szczęściem. Narodzenie Boże, to zarazem narodzenie rodziny do innego, wyższego świata, świata bohaterstwa, cnoty, siły, szczęścia, miłości. W rodzinie chrześcijańskiej matka - to Matka Boża, ojciec - to św. Józef, a dzieci - to młodsze rodzeństwo Chrystusa, na jego wzór formowane.

Narodzenie Boże, to zarazem narodzenie innej rasy ludzi na ziemi. Ginie gdzieś małoduszny, tchórzliwy, krewki Szymon, a rodzi się mężny, bohaterski, nieugięty Piotr, opoka pod niezwyciężony Kościół. Przepada gdzieś zapamiętały, szowinistyczny, dziki prześladowca Szaweł, a rodzi się przemądry, tolerancyjny, szeroki, głęboki, potężny Apostoł Narodów Paweł. I za nimi tysiące i miliony niesłychanych dotąd w wielkości i sile mężów i kobiet: apostołów, męczenników, wyznawców, dziewic, pokutnic.

I Narodzenie Boże to zarazem narodzenie nowego świata, nowej kultury, cywilizacji - świata miłości. Ustępuje niewolnictwo, przemoc, gwałt, okrucieństwo, a na ich miejsce wkracza szacunek, zaufanie pokój, budowanie - siły, o jakich, to prawda, starożytni marzyli, ale których bez Chrystusa rozwinąć w sobie nie umieli. Królestwo Chrystusa, królestwo miłości, braterstwa i pokoju, krok za krokiem wywalcza sobie, od chwili Narodzenia Bożego, coraz większą przestrzeń, coraz więcej bojowników, coraz szersze znaczenie w świecie materializmu, samolubstwa i pychy. Okresy reakcji pogaństwa, jakkolwiek częste i na pozór trwałe, w rzeczywistości tylko przyspieszają rozszerzanie panowania Chrystusa w sercach ludzkich. Okresy takie bowiem dają uderzające zestawienie wartości tego, co świat może dać, z tym co Chrystus daje. I serca ludzkie, zbrukane poszukiwaniem zadowolenia w rzeczach i własnych, nieraz najdzikszych pożądliwościach, naraz odnajdują ze zdumieniem Boga, i szczęście, jak to pięknie wyraził Staff:

Cóż w tym dziwnego, Mędrcowie ze Wschodu.
Żeście znaleźli - po długiej podróży -
Pana na sianie między bydłem, gnojem,
Gdy ja, bez gwiazdy szczególnej przewodu.
Znalazłem Boga, błądząc wiele dłużej,
W jeszcze podlejszej stajni - w sercu swoim.

Najbiedniejsi z ludzi, ci którzy opierają się łasce wiary, cierpią wszystkie męki oczekiwania na Boga i szczęście, ale nie korzystają z radości Pańskich Narodzin. Z zazdrością patrzą na szczęście chrześcijan i usiłują zmniejszyć ich szczęście i swoje cierpienie. W tym celu wymyślają różne teorie, takie oczywiście, które pasują do ich ograniczonej umysłowości. Głoszą więc, że łamanie się opłatkiem, choinka, podarunki to owszem, piękne obyczaje, ludzkie, godne uznania, że opowieść o Bożym Narodzeniu to tylko piękna legenda, nawet jedyna w swoim rodzaju; może zresztą i kiedyś ktoś się urodził - mógł się nawet nazywać Chrystusem, ale to, że był Bogiem, że śpiewali przy tym aniołowie itp. to są już bajeczki dla naiwnych. Jest to znana, dziwaczna, a wiecznie ta sama metoda Renan’a i Anatola France’a, metoda uniżonego sceptyka, który, jak mówi Chesterton w "Ortodoksji", podważa opowieści nadprzyrodzone, mające podstawy, przez opowiadanie przyrodzonych opowieści, które podstaw żadnych nie mają. Nadprzyrodzona opowieść o Bożym Narodzeniu o-parta jest na fakcie historycznym, przekazanym przez księgi Pisma św. - Ewangelie i przez tradycję ustną, sięgającą czasów cesarza Augusta. Przyrodzone zaś opowieści sceptyków są ich własnym wytworem. W dodatku ich opowieści mają nieznaczny - na szczęście, bo ujemny skutek. Tymczasem następstwa opowieści Ewangelistów są coraz potężniejsze, trwalsze, powszechniejsze. Jej skutki to Kościół katolicki, przetwarzający jednostki, rodziny, społeczeństwa, kultury, świat cały. Bóg się naprawdę urodził. Tego niesłychanego faktu dowodzi niesłychane zjawisko - chrześcijaństwo.

Nie zapomnijmy o tym w noc wigilijną. Choinki, szopka, podarunki, opłatek, wieczerza, kolędy niech nam nie zasłaniają nadprzyrodzonego zdarzenia, ale niech nam lepiej ukazują, że oto Bóg się dla nas urodził. Przestrzega nas Adam Mickiewicz:

Wierzysz, że Bóg się zrodził w betlejemskim żłobie;
Lecz biada ci, jeśli się nie urodził w tobie.