Obrazki z misji japońskiej
Drukuj

Za "mejsinami".

"Proszę Ojca, Pan Bóg dał dziś taką pogodę; możnaby znów dużo "mejsinów" (wizytówek z adresami) nazbierać. Możebym poszedł zaraz po nabożeństwie" - prosi br. Zen w niedzielę, 15. II. b. r.

"Dobrze - odpowiadam - ale na obiad powróć".

I poszedł.

Przed obiadem wraca, mówiąc: "Zabrakło mi numerów, nawet do stacji nie doszedłem". - Więc po południu znów za "mejsinami" we dwójkę z br. Sewerynem i to na dwa zawody.

Jak się odbywa to zbieranie "mejsinów"?

Otóż br. Zeno bierze pełną walizeczkę "Rycerza" i jeszcze ile zmieści pod pachę i idzie na miasto. Po drodze rozdaje go przechodniom i często im mówi równocześnie: "Mejsin Kudasaj, tataksi kóno hón majicki okurimasió" (Proszę o wizytówkę, to ja tę książeczkę co miesiąc przyślę). Nie jest to czysta japońszczyzna, ale kto chce, to dobrze zrozumie. Na wizytówce jest zawsze i adres, o który właśnie chodzi, by móc słać stale "Rycerza". W ten sposób otrzymujemy adresy w znacznej większości od pogan i "Rycerz" idzie do nich.

Dzisiaj wieczorem naliczono 97 nowych adresów, dla "Rycerza" zebranych, a pomiędzy nimi dwa od bonzów (kapłanów) pogańskich. Nie pierwszy to raz i nie ostatni.

Cześć Niepokalanej!