O, czemuż Matko!...
1 (157) 1935, s. 7
- Jak jasna gwiazda z błękitów roztoczy
Smugi świetlane zsyłana niziny -
Tak Ty, o Pani, miłosierne oczy
Zwracasz na nędzne tej ziemi krainy.
Zda się, nie wabią Ciebie blaski chwały,
Raj - cud piękności, ni anielskie pienia;
Ach, wzrok i serce, duch Twój, Matko, cały
Tam nisko, nisko... kędy ból, cierpienia...
- O, czemu, Matko, ten bezmiar litości
Jako ocean zalał serce Twoje,
Że ziemia jakby przedmiotem miłości,
Że rzucasz dla niej niebiosów podwoje!?...
- Ach, ten ocenia skarb dany jedynie
Kto mu poświęcił całe swoje życie,
Kto zań pił gorycz o każdej godzinie,
Patrzył na Syna krzyżowe przybicie...
Teraz rozumiem, że te biedne dusze,
Tak przyciągają Twe święte spojrzenie!
Bo za nie Jezus wycierpiał katusze,
A Krwi wylanie dało Odkupienie.