Nitou i cuda w Lourdes

Nitou Apriori, prowokujący, roznamiętniony przez swych przyjaciół przyszedł do mnie, z kawiarni antyklerykalnej, tzw. "Emancypowanych".

- A więc, ogłasza pan wielką pielgrzymką do Lourdes? Pracuje pan nad jej zorganizowaniem, mobilizuje pan dewotki i lokomotywy, prasa regionalna otwiera się dla pańskich reklam, organiści wioskowi i mniszki przygotowują swe tłumoki podróżne, o ja znam nawet niejednego kolegę, który, chociaż wolnomyśliciel, jest pewien, że mu przyniosą wielki różaniec o paciorkach jak orzechy i manierkę wody z Groty.

- Panie Nitou, ponieważ pan pragnie czerpać sam bezpośrednio z cudownego źródła, więc ja pana zapiszę w charakterze pielgrzyma.

- Mnie, nigdy w życiu - odrzekł Nitou, wstrząsając się. Ja nie wierzę w zabobony. Robi to na mnie bardzo złe wrażenie, gdy widzę pana, którego rozumowi nie brak polotu, sprzyjającego takim przedsiębiorstwom, jak przedsiębiorstwu mniemanych cudów w Lourdes!

- Sądzi więc pan, że nie ma cudów w Lourdes, panie Nitou?

- Nie, nie ma ich. Jedynie nieudolni medycy, księża i poczciwe dewotki stwierdzają te niezwykle fakty.

- Tak pan sądzi? Mogę panu przytoczyć niezliczone wybitne świadectwa nawet wolnomyślicieli, a także uczonych. Doktór Bernheim, znany ze swej pracy o sugestii, pisałi: "Zjawiska w Lourdes należą od tego czasu do nauki. Nauka (wiedza) je przyjmuje, klasyfikuje, studiuje: tłumaczenie jedynie zostaje w powijakach". A jeden dziennikarz wolnomyśliciel Ludwik Nandau pisze: "Uzdrowienia dzieją się w Lourdes. Można powiedzieć, że są one dotychczas niewytłumaczone i nieudowodnione naukowo. Albo też można starać się wytłumaczyć je za pomocą hipotez., lub też można uznać je za absurdalne, niezrozumiałe, lecz nie można zaprzeczać ich rzeczywistości!" To jest jasne!

- A więc, czym się tłumaczy, że są ludzie, którzy je zaprzeczają?

- Ponieważ oni są przyzwyczajeni do zaprzeczania. Klementyna Trouve, którą Zola nazywa Sophie Conteau w swej powieści Lourdes, 15-leinia dziewczynka z Rouille w Vienne miała zapalenie kostne pięty, które przeszkadzało jej chodzić. Stopa gniła. 20 sierpnia 1892 roku została nagle uleczona po zamaczaniu stopy w wodzie z Groty. Ludzie źli z jej wioski żartowali z niej. Po powrocie chodziła ona bardzo dobrze, a ci sami ludzie mówili do niej: "O, tyś nie była prawdziwie chorą!"

- Czy dużo jest lekarzy, dopuszczających cuda w Lourdes?

- W 1906 r. była mowa o zamknięciu Lourdes. Opinia publiczna zawrzała i zaprotestowała, 346 lekarzy, z których 42 internistów, 14 szefów klinik, 42 chirurgów w szpitalach, 12 profesorów Wydziału Medycyny, 3 członków Akademii Medycznej podpisali deklarację, mówiąc: "Niżej podpisani uważają za swój obowiązek przyznać, że uzdrowienia niespodziewane dzieją się w wielkiej ilości w Lourdes, wskutek szczególnego działania, którego tajemnicy wiedza jeszcze nie zna i której nie może racjonalnie wytłumaczyć".

- Aby stwierdzić na serio cud - mówi Nitou - trzeba być bardzo uczonym, otoczyć się tysiącem ostrożności. To jest trudno.

- A więc, dr Tennesson z Paryża odpowiedział raz na taki zarzut: "Można przecież nie być krawcem, a widzieć, że ubranie ma dziury". Wrzód, obrzęk, złamana noga, której piętę można obrócić naprzód, jakiś członek zgangrenowany, fistuła otwarta, z której płynie ropa - oto fakty, które wszyscy są zdolni widzieć. A gdy, na miejsce tych chorób, jest zdrowie i członki w doskonałym stanie, czyż wszyscy nie są zdolni stwierdzić zmiany"?

- Niech tak będzie, mówi Nitou. Zgódźmy się na fakty z Lourdes, czekając na określenie ich charakteru cudownego. Ja pana proszę także o zgodzenie się na ten wielki cud, o którym wszystkie gazety mówiły kilka lat temu i który był przytoczony przez sławnego profesora Kogewnikoff Charcot z Moskwy. Jeden profesor Uniwersytetu cierpiał 9 miesięcy na świerzbę w brodzie. Wszystkie lekarstwa były bezskuteczne, i jakaś kobieta, za pomocą tajemniczej formułki, uleczyła go natychmiast. A więc, wypadki w Lourdes mają wytłumaczenie.

- Znam fakt, o którym pan mówi. Uczeni zajmowali się nim. To sięga 1895 roku. Dr Boissaire, działający w imieniu wiedzy, otrzymał od dr Kogewnikoff szczegóły, które ogłosił: "Chory doktór był przede wszystkim nerwowy i bardzo wrażliwy. Następnie jego choroba nie przedstawiała żadnej rany, lecz zwykłe ropienie, które nie przechodziło grubości skóry, a zapalenie było źle określone". Uzdrowienie nazwane natychmiastowym, trwało dwa do trzech dni!

- Na te wszystkie cuda - mówi Nitou - jest jedno tłumaczenie!

- Ależ naturalnie. Nam nie trudno jest wytłumaczyć. Wiemy, że Matka Boża raczyła objawić się skromnemu dziecku. Kościół nałożył kontrolę i pięczeć na rzeczywistość tego faktu historycznego od chwili, gdy ustanowił święto narodowe i urzędowe "Zjawisk" - 11 lutego. Wiemy, że Matka Boża chciała ściągnąć tłumy na to miejsce, gdzie się ukazała. Wiemy, że Jej celem było odpowiedzieć na "wolną myśl", potwierdzić nadprzyrodzoność, dać nowoczesnemu światu, który tego potrzebował, dowód nowej prawdy interwencji Boga w historii, dowód, który potwierdza prawdy Ewangelii: cuda Chrystusa, władzę i świętość Kościoła. Jest to cała apologetyka, którą Matka Boża wystawiła w Lourdes i uczyniła zrozumiałą dla prostych umysłów, zadziwiając jednocześnie uczonych. A więc dla nas wyjaśnienie jest łatwe: modlitwa sprawie cud. Jest moc Boska, która działa, nie z konieczności jak prawo fizyczne, lecz swobodnie, jak jej się podoba. Działanie Boga, poręczające prawdę Jego nauki, nakłada na człowieka surowy obowiązek słuchania Kościoła.

- Czy pan zauważył - mówi Nitou - jaka niezwykła ilość źródeł leczniczych znajduje się w tej dzielnicy Pirenejów? Bagneres de Luchon, Cauterets, Eaux-Bonnes, itd. Woda w Lourdes rozumie się...

- Nie ma żadnej własności leczniczej! Analiza jej była robiona kilka razy i była decydująca.

- Nie znano jeszcze ongiś radioaktywności źródeł - dopowiedział Nitou. Jestem pewien, że ta radioaktywność, lepiej zbadana, wyjaśniłaby dobrze wasze cuda. Pan wie, że używa się radu przeciwko chorobie raka, a właśnie w Lourdes są przeważnie uleczenia na raka. - Czy nie tak?

- Nie tylko na raka, ale i na tuberkulozę, wrzody, skaleczenia, choroby najbardziej nieuleczalne. Radioaktywność wody z Lourdes nie jest inna, jak i ta z waszego strumyka. Gdyby to był czynnik uzdrawiający, nie byłoby potrzeby biegać do Lourdes - woda jest wszędzie.

- Ale w Lourdes - mówi dalej Nitou - jest środowisko tak nęcące, miejsce zaczarowane, nieprawdopodobne tłumy, które śpiewają i modlą się, fenomenalne pokazywanie kul od nóg, gorsetów z gipsu, aparatów różnego rodzaju, pozostawionych przez różne kaleki. Jest się zasugestionowanym, wmawia się: "Ja także wyzdrowieję". Kapłani rzucają swe błagania: "Panie, uzdrów naszych chorych!" Jakżeż pan chce, aby system nerwowy oparł się temu wołaniu ogólnemu, temu entuzjazmowi zbiorowemu, panowaniu tej mocy fluidu magnetycznego uzdrowiciela? Jest to sugestja masowa: system nerwowy rozkazuje całemu organizmowi, zdrowie powraca.

- Mój biedny Nitou, ileż głupstw powiedział pan w kilku słowach!... Czy ten fluid magnetyczny, uzdrawiający był stwierdzony? Dlaczego działa on tylko w Lourdes? Dlaczego wy wszyscy wolnomyśliciele nie tworzycie klinik tego rodzaju, gdzie pokazywalibyście także kule, gdzie działalibyście na wyobraźnię chorych i oni byliby uleczeni? Dlaczego cuda w Lourdes występują przy objawach wiary i modlitwy? Mówi pan o sugestii. Charcoft i Bernheim jasno wskazali, że sugestia, zdolna do polepszenia dobrze funkcjonujących organów każdego chorego, nie może wcale reperować organów uszkodzonych, odnowić bezzwłocznie tkanek a nawet zabliźniać ran! Sugestia nie zabija mikrobów! Ona leczy choroby, o których mówiłem, gdzie organy są dobre, lecz źle funkcjonują, lub nie funkcjonują wcale, sugestja działa powoli i nigdy nie widziano nagłych uzdrowień przy jej stosowaniu jak cuda w Lourdes.

- Sądzę - mówi Nitou - że w Lourdes są przede wszystkim uzdrowienia chorób nerwowych, a więc właściwie...

- Przeciwnie! Do biura stwierdzania faktów dopuszczeni są i medycy wolnomyśliciele. Ze statystyk tego biura wypływa, że objawy nerwowe zjawiają się tylko w trzydziestej części pośród uleczonych, a jest to ocena surowa, nie podająca za cud zmiany stanu nerwowego, które inaczej mogą być wyjaśnione. Pan mi mówi, że to jest wrażenie: w takim razie co sądzić o sławnym cudzie dobrze udowodnionym, Piotra Ruddera, który nie widział nigdy Lourdes, i który był raptownie uleczony przed posągiem Matki Bożej z Lourdes we Flandrii? Cierpiał ponad 8 lat na skomplikowane złamanie kości, które zrosły się, dwie rany znikły, a on odrzucił swe kule i poszedł.

Nitou był przekonany, ale jeszcze nie dowierzał, więc pożegnał się ze mną zakłopotany.

Tł. z franc.

Niepokalana

"Jam jest Niepokalane Poczęcie".