Socjaliści i komuniści prowadzili walkę z religią zawsze: ateizm stanowi przecież jeden z zasadniczych punktów programu marksistowskiego.
Gdy w Rosji po przewrocie 1917 roku komuniści doszli do władzy, walka z religią przybrała formę planowego i systematycznego terroru. Duchowieństwo wszystkich wyznań prześladowane było w sposób najokrutniejszy przez masowe zesłania, rozstrzeliwania lub zwyczajne morderstwa, nieprzykryte nawet komedią sądu. Energia bolszewików, przejawiana w walce z religią, świadczyła, z jak potężnym wrogiem mają stoczyć walkę.
Istotnie, po 20 latach bezowocnych wysiłków bolszewicy, aczkolwiek nie uznają siebie jeszcze za pokonanych, muszą jednak wyznać, że "wróg" pozostał niezwyciężony i potężniejszy, niż kiedykolwiek.
Według danych ogłoszonych przez pismo "Antireligjoznik" liczba wyznających przekonania religijne w ZSRR stale wzrasta, natomiast liczba bezbożników i samo bezbożnictwo znajduje się w stadium upadku.
"Związki zawodowe - stwierdza "Antireligjoznik" - zaniechały pracy antyreligijnej. Ludowy komisariat oświaty zlikwidował antyreligijne wydziały w wyższych zakładach naukowych i zamknął szereg ateistycznych muzeów w szeregu republik sowieckich. Komsomoł również zaniechał propagandy antyreligijnej".
Bolszewikom w walce z religią zaczynają opadać ręce: zbyt beznadziejnie wygląda sprawa.
Pisma sowieckie donoszą ,że w tych siołach, gdzie cerkwie są zamknięte (na podstawie wymuszonych "podań" ludności), sprzedażą obrazów świętych, świec itd., zajmują się... miejscowe sowiety. "Wygląda to niewiarogodnie - pisze "Antyreligjoznik" - lecz oto w szeregu wiejskich sowietów (tu następuje długie wyliczenie. Przyp. aut.), można nabywać wszystko potrzebne do chrztu, ślubu lub pogrzebu, obrazy święte, ikony Chrystusa, Matki Bożej, św. Mikołaja, św. Sergiusza Radonieżskiego i inne"... Pismo wymienia nazwiska prezesów sowietów, członków związku bezbożników itd., którzy w rzeczywistości są b. aktywnymi wierzącymi.
W nowej swej książce pt. "Kościół a szpiegostwo" najaktywniejszy ateista w ZSRR, sekretarz związku wojujących bezbożników, B. Kandidow (oczywiście pseudonim,) uznaje, że walka z religią okazała się ogromnie szkodliwą politycznie. "Pomogła kułakom i popom w ich walce z komunizmem; była na rękę obcym interwencjonistom, którzy przygotowują napad na Związek Sowiecki".
Jest to, bezwątpienia, przyznanie się do fiasca.
W urzędowych pismach "związku bezbożników" znajdujemy ciekawe fakty, dotyczące wysiłków komunistów rozsadzenie organizacji cerkiewnej od wewnątrz. Z pomocą GPU powstały liczne sekty i od łamy w rodzaju "obnowleńców" itp. Okazało się jednak, że te wyhodowane przez GPU odrębne organizmy cerkiewne "zostały wykorzystane przez obce ajentury dla werbowania szpiegów" i były w ogóle niewygodne dla władzy sowieckiej.
Według oficjalnych danych sowieckich, w ZSRR pozostaje czynnych kilkadziesiąt tysięcy cerkwi, przy czym liczba ta ma tendencję do dalszego wzrostu. Władze nie zamykają tych cerkwi dlatego, że łatwiej ustanowić nadzór GPU nad cerkwią, niż nad tajnym stowarzyszeniem religijnym, zakonspirowanym i antysowieckim.
Ostatnie zarządzenia władz w dziedzinie walki z religią świadczą o zamiarze wprowadzenia rozdźwięku i rozdziału między duchownymi a wiernymi. Do pierwszych będzie w dalszym ciągu stosowany terror; natomiast zwykłych "parafian" tymczasem nie będzie zaczepiać. Po tym, co było wyżej powiedziane, jasne jest, że i ta próba skazana jest na niepowodzenie.
Doświadczenie rosyjskie jest w wysokim stopniu pouczające. Dowodzi bowiem, że w duszy prostego człowieka, przedstawiciela "masy ludowej", wiara jest ugruntowana znacznie głębiej i mocniej, niż przekonania polityczne i nawet poglądy socjalne. W Rosji chłop pozwolił się otumanić fałszywym prorokom, dał szyję w jarzmo okropnego niewolnictwa lecz nie dał wydrzeć swej wiary i wyrzekając się wszystkiego, nie wyrzekł się poglądów chrześcijańskich. Bardzo możliwe, że na tym właśnie "kamieniu wiary" wywróci się i skręci sobie kark cały komunizm.