Chciałbym do Twoich sprowadzić stóp
Te wszystkie dusze, co latami błądząc
Pełne goryczy i pustki i lęku
Dziwnego w sobie...,
jedne z nich widzą cel główny w pieniądzu,
rozkosz jedyną w jego czują brzęku;
Widzą w nim złotej potęgi słup
Na ziemskim globie.
Inne znów zmysły w zawrotny krąg
Światowych żądz i uciech kędyś wiodą
Na zatracenie, na śmierć wiodą pewną,
Z której nie wskrzesną...
I gonią, biedne, złudę szczęścia zwiewną -
Niczym nie mogąc zaspokoić głodu;
Niczym umniejszyć największej z mąk:
Bo nie cielesną...
Chciałbym je wszystkie do Twoich stóp,
Wszystkie do Twego przyprowadzić tronu -
Co tysiącami zaległy bezdroża,
Jak błędne owce.
Ratuj je, biedne!... Sprowadź, Matko Boża,
Na szlak właściwy!...Nie daj zbierać plonu
Siewcy nocnemu!...Przy sobie skup
Ziemskie wędrowce!...
Niepokalana!...