Żona obywatela na poważnym stanowisku społecznym, po kilku latach małżeńskiego pożycia porzuca prawowitego małżonka, a łączy się z innym mężczyzną.
Nie odosobniony wypadek. Setki i tysiące profanuje w ten sposób świętość sakramentalnej przysięgi.
Ale ciekawe jak wiarołomczyni odpowiedziała, kiedy odwodzono ją od okropnego kroku, zaklinając na wszystkie świętości, na szczęście i wieczne zbawienie duszy.
- Zbawienie duszy? Kto wie, jak ma się rzecz z duszą i jej życiem po śmierci - szczęście mi się uśmiecha, radosne życie z bogatym człowiekiem, który mię kocha. I wy chcecie, by po nie nie sięgać?
"Kto wie, jak ma się rzecz z duszą". - Oni wszyscy tak mówią; jedni w ten sposób chcą stłumić wyrzuty sumienia, aby zakosztować grzechu. Inni okłamują samych siebie, wmawiając sobie z uporem, że właściwie nic nie wiemy pewnego o życiu pozagrobowemu
Naturalnie, sprawa duszy, troska o jej szczęście nie pozwala rzucać zaślubionego sakramentem męża, a łączyć się z innym człowiekiem, choćby on chciał obsypać dostatkami albo - co częstsze - bardziej działał na zmysły. Lecz gdy się wmówi w siebie, że duszy nie ma, albo kto tam wie, jak ma się sprawa ze zbawieniem, wtedy łatwiej się grzeszy. - Nie ma duszy, więc można żyć, jak żyją zwierzęta.
Jest to właściwością grzechu przeciw świętości sakramentu małżeństwa, że prowadzi do utraty wiary.
Lecz grzech pozostanie grzechem. Wiarołomstwo - pozostanie strasznem wykroczeniem przeciwko zbawieniu duszy, złamaniem przysięgi sakramentalnej, za co trzeba będzie odpowiedzieć przed sądem Bożym po śmierci. "Co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza" (Mt 19,6).
Dusza istnieje. Posiadają ją w sobie i ci wszyscy, co zerwali węzły sakramentalnej przysięgi - posiadają duszę przeznaczoną do nieba, które osiągnęliby z pewnością, gdyby żyli po chrześcijańsku i wytrwali w wierności małżeńskiej przysiędze, a wspólne pożycie małżeńskie wypełnili poświęceniem się dla siebie i rodziny, która za-łożyli. Wiarołomstwem przekreślili dla siebie niebo.
Dusza istnieje. Zbawienie duszy także istnieje. Miliony ludzi znosi cierpliwie przykre strony ziemskiego życia w nadziei wiekuistych radości w niebie. Trochę się pocierpi, a będzie za to szczęście bez końca.
"Kto tam wie, jak ma się sprawa ze zbawieniem duszy". - Syn Boży myślał inaczej. Bo dla zbawienia nieśmiertelnych dusz zstąpił na ziemię i w okrutnych męczarniach życie swoje na okup za nas ofiarował - mękami i śmiercią otworzył nam niebo. On tak ukochał interesy duszy człowieka, że nie żałował dla niej nawet. Swój ego życia, a tu człowiek z lekceważeniem mówi o wiecznym zbawieniu, za nic je sobie ma, byle dziś móc pójść za krzykiem zmysłów czy za próżnością. O, straszne będzie spotkanie po śmierci Zbawiciela z wiarołomcami, depcącymi święte przysięgi!
"Szczęście mi się uśmiecha, a przecież Bóg nie chce mego nieszczęścia". - A więc szczęście przy boku nielegalnego męża więcej u ciebie warte, aniżeli nieskończone szczęście, ceną Krwi Chrystusowej dla ciebie zdobyte - w niebie. To prawda, że Bóg nie chce twojego nieszczęścia. A wiesz, co jest największym nieszczęściem? - Nieszczęście wieczne - potępienie, od którego się nigdy i niczym nie uwolnisz! -
"Ale ja i na ziemi chcę zakosztować szczęścia!"
- Bóg i tego ci nie zabrania. Dlatego przez Swój Kościół poucza cię, jak masz się zapatrywać na małżeństwo, jak się gotować do tego ważnego kroku modlitwą i czystością, a wiązać swe życie po rozwadze i poważnym zastanowieniu, a nie w podnieceniu zmysłów, w szale chwilowym. Jeśli zaś świadomie i dobrowolnie się zwiążesz, wiedz, że to węzeł, który jedynie śmierć może rozedrzeć. Okrom niej - nie masz innej władzy na ziemi, aby miała moc to uczynić. Jezus bowiem wyraźnie mówi: "Kto by kolwiek opuścił żonę swą, a pojąłby inną, cudzołóstwa się dopuszcza przeciwko niej" (Mk 10,11). I gdzieindziej: "Póki mąż żyje, będzie zwana cudzołożnicą, jeśliby była z innym mężem" (Rz 7,3).
Ach, Boże dobry, to Aniołowie i święci nieskończone dzięki Ci składają za przeobfite szczęście, jakiem ich ukoronowałeś, a tymczasem człowiek utrzymuje, że Ty nie zadowolnisz porywów jego serca.
"Bogaty kocha mnie". - Czy wierzysz naprawdę, że bogactwo uszczęśliwić cię zdoła? Jeśli tak, to szkoda, wielka szkoda, że tragedje dziesiątek a może tysięcy bogatych niczego cię nie nauczyły. Bo któż zaręczy za to, że szczęście wymarzone z bogatymi nie zamieni cię wnet w męczarnie większe od dotychczasowych?! Tu przynajmniej sumienie można mieć spokojne, a tam i ono dręczyć będzie, zatruwając życie. Zresztą wiedz o tym, iż krzyż jest nieodłącznym towarzyszem życia na ziemi. Jeśli jeden zrzucisz z siebie, wnet spadną ci na barki dwa inne.
O, tak! Nie uszczęśliwi cię miłość człowieka, jeśli odrzucasz miłość Boga, depcesz Wolę najwyższą Tego, Którego winnaś kochać, bo On twym Ojcem i absolutnym Władcą, od Którego całkowicie zależysz w tym życiu i w wieczności. Cóż bowiem znaczy kilka czy choćby i parę dziesiątek lat trudu, walki z sobą i ciężkiego życia u boku niedobrego człowieka wobec wiecznego szczęścia, chwały wiekuistej, jaką dobry Bóg nagrodzi cię za twe poświęcenie i ofiarę.
A zbawienie, zdobycie wiecznego szczęścia - to najważniejsza rzecz, to zadanie pierwsze naszego życia, wobec którego maleje i gaśnie wszelkie szczęście ziemskie, choćby najidealniejsze, bo to ostatnie wnet i na pewno się skończy.