Naciskać hamulce moralne!
Drukuj

Kiedy narody znękane długoletnią zawieruchą wojenną odbudowują zniszczone miasta i wsie, bardzo mało mówi się i robi dla moralnej odbudowy dusz ludzkich. A tymczasem na tym polu coraz liczniej ujawniają się straszne zbrodnie, nawet w nadziei naszego jutra - w naszym młodym pokoleniu, które powoli stacza się na dno nędzy moralnej. Długie lata wojny wyprowadziły dzieci na ulicę, ukazały im zezwierzęcenie i krwiożerczość ludzką, fałsz i podłość wrogów, a wreszcie całą moralną zgniliznę jaką ciągnęła za sobą zmora wojenna. Toteż młodzież powojenną należy otoczyć szczególną opieką, która przejawiać się winna w opartej na Dziesięciorgu Przykazań postawie rodziców i wychowawców. Niestety, ileż oni sami ponoszą tu winy? Jakimż zgorszeniem jest dla młodych cała atmosfera powojenna!

Przestroga dla rodziców

Skarży się uczeń II. klasy licealnej Z. Łączkowski:

Rodzice dziś tak mało poświęcają nam czasu, tak mało dbają o dobre wychowanie dzieci. Młodzieniec bardzo często wraca o północy do domu, nieraz pod "gazem", czasem nawet z pieniędzmi, których wychodząc z domu nie posiadał, a ojciec ani zapyta, gdzie był i co robił do tej pory, bo mu się nie chce zadzierać z synem lub sam jeszcze z hulanki nie wrócił. Nic też dziwnego, że jest u nas tyle "dzieci ulicy"... Trzeba je ratować, trzeba im pomóc!

Nauczyciel M., patrząc na złe prowadzenie się młodzieży szkolnej, pyta: Kto ponosi za to winę - czyż wychowawcy? i odpowiada:

Chyba tak. Jakże bowiem mało jest ludzi, którzy zdają sobie sprawę ze swego powołania i dlatego już na tle domu rodzicielskiego małe dziecko oswaja się z wszelkimi brutalnymi przezwiskami, widzi często podpitego ojca, od którego uczy się obłudy i nierzadko kłamstwa, urabiając sobie na takim przykładzie światopogląd nowego człowieka.

Em[erytowany] sekretarz Sądu F. B. przestrzega rodziców:

Pragnę zwrócić uwagę rodziców, których córki z prowincji dojeżdżają codziennie pociągiem do gimnazjów w większych miastach - na ich prowadzenie się pozą domem. Niektóre bowiem z nich naukę tą traktują jako pretekst do ucieczki z domu przed kontrolą rodziców, by mieć swobodę w używaniu świata. Taka panna już dziś zdradza wstręt do uczciwego związku małżeńskiego i układa sobie inne - "nowoczesne" paragrafy życia.

Włóczy się całe wolne popołudnie (wraca do domu pociągiem wieczornym) po kawiarniach, prowokuje na ulicy mężczyzn, pije wódkę jak nałogowy pijak, pali papierosy, nawet od czasu do czasu nie wraca na noc do domu usprawiedliwiając się przed rodzicami jakimiś celami naukowymi, koleżankami itp. Ma zawsze pieniądze, tłumacząc się, że pochodzą z rzekomo udzielanych lekcji. Tak sprytnie potrafi okłamywać rodziców, iż ci bezgranicznie jej wierzą i nawet na uwagi osób trzecich - oburzają się.

Gdzie jest tu matka chrześcijanka, która przede wszystkim jest odpowiedzialną wobec Boga za wychowanie córki i na chwilę nie zastanawia się, gdzie w danej chwili jest jej córka. Czyżby swą pieczę nad nią odstąpiła lokalom publicznym i ulicy? A to zwykle kończy się kliniką, szpitalem, a nawet dozorem milicji i kiedyś nadejdzie czas, że ta sama córka będzie przeklinać matkę za tę dzisiejszą swobodę i ślepą ufność!

Harcerstwo bez Boga upodli się

Całą duszą jesteśmy za harcerstwem, jednak, wiedząc co się nieraz dzieje w niejednej drużynie, nie możemy odmówić głosu p. Świtkowskiej.

"Z prawdziwą troską - pisze - patrzymy na rozpasanie naszej młodzieży, ale o wiele większą przykrość sprawia nam zachowanie się harcerzy, którzy w myśl "prawa i przykazań harcerskich" winni świecić przykładem. Jadąc niedawno pociągiem do Krakowa, słyszałam piosenki, śpiewane przez grupę harcerek wracających z obozu. Treść ich, niestety, nadawała się tylko do kabaretu. Zgorszenie i niesmak malowały się na twarzach pasażerów. Posłyszałam różne uwagi - między innymi, że do tego zepsucia przyczyniają się często szkoły koedukacyjne, a zawsze wspólne obozy.

Miałam także sposobność przeprowadzenia rozmowy z młodą dziewczyną ze Skomielnej koło Rabki, która niebywałe rzeczy opowiadała o harcerzach i harcerkach. Wielce zgorszona i oburzona żaliła się, że młodzież wspólnie sypia w obozach, że harcerze chodzą po nocach do dziewcząt wiejskich, a gdy ona odmówiła harcerzowi, który do niej zwrócił się z podobną propozycją, zwymyślał ją najordynarniejszymi słowami! Na zakończenie dodała: "Taki przykład dają nam harcerze i państwo z miasta".

Tutaj mają głos rodzice, którzy powinni upomnieć się o zachowywanie praw Bożych w organizacjach lub zakazać dzieciom wstępować do nich, chodzi bowiem o zdrowie duszy i ciała. Czyż Polska nasiąkła krwią męczenników ma się stać łupem szatana, i jednym wielkim domem publicznym! Do tego dopuścić nie możemy!

Królowo Korony Polskiej miej młodzież naszą w swojej opiece!

Trzeba w organizacjach młodzieżowych przeprowadzić czystkę moralną i wyrzucić gorszycieli, trzeba w hasła, a przede wszystkim w serca harcerskie wrócić na powrót Boga i Jego prawo. "Gdyby harcerstwo miało być bez Boga, to lepiej, żeby go wcale nie było" - powiedział Baden Powell, założyciel harcerstwa.

Skończyć z ciągłymi zabawami!

Jednym z głównych źródeł zła u młodzieży to nieustanne zabawy z wódką. Z zapadłej wioski pisze nam młodzieniec J. Piaszczyk:

W naszych stronach bardzo źle słychać z powodu rozpusty i pijaństwa. Młodzi urządzają tylko muzyki i przedstawienia, śpiewają przy tym brzydkie piosenki, piją na umór i robią jeszcze bardzo dużo brzydkich rzeczy, o których nie chcę wam pisać, bo się sami domiarkujecie. I to wszystko coraz bardziej się rozpowszechnia. Ja jeden nie chodzę na te różne zabawy i nie piję wódki, to mnie wcale nie poważają, zwłaszcza że jestem biedny. Uważają tylko bogatego i pijaka. Pomyślcie dobrze nad tym, co robić. Możebyście co przysłali na upamiętanie ludzi, bo dobrze nie będzie na świecie, jak ludzie się nie nawrócą do Boga i Niepokalanej.

Ulica uświadamia

Pedagog M. Olgierd donosi:

Niepokoił mnie u mych wychowanków ich brutalny i po prostu gorszący stosunek do zagadnień seksualnych. Przypadkowo posłyszane rozmowy pozwoliły mi wnioskować, że ci młodzi nie mają przed sobą żadnych tajemnic, że znają wszelkie tajniki życia płciowego, a wszystko to przedstawiają sobie z najbrutalniejszej strony. W rozmowie z niektórymi odkrytą została przede mną tragedia tych chłopców, którym, jak się przekonałem ani dom ani szkoła nie dała należytego uświadomienia, a zdobyli je w ohydnej formie od zgorszonych rówieśników. 15-letni chłopiec, który poprzednio w swobodnej rozmowie z kolegami górował nad nimi swa znajomością w zakresie plugawienia życia seksualnego, płakał przede mną za swe postępowanie oraz sam oceniał w zupełności zło swych uczynków.

Student A. Z. spowiada się w liście, zatytułowanym "Przestrzegam chłopców":

Jestem młody, mam 22 lata, studiuję, przyszłość przede mną. Ale przyszłość ta z powodu nierozważnego kroku została bardzo podważona. Wychowałem się na wsi, w atmosferze religijnej. Na studia musiałem się przenieść do dużego miasta. Tutaj jest początek mojej tragedii. Po szczęśliwym złożeniu egzaminów "zabawiłem się" wraz z kolegami. Wynik był ten, że nabawiłem się choroby wenerycznej - syfilisu. Gdy dowiedziałem się o tym, chciałem już skończyć z tym życiem, ale uratowała mnie wiara w życie pozagrobowe. Teraz leczę się na koszt Państwa.

Nieocenione usługi dla wychowawców i dorastającej młodzieży odda świeżo wydana książka pt. "Wielka Tajemnica" (Patrz: Co czytać?).

Apel studenta

Witold Strzałkowski przytacza słowa Z. Krasińskiego:

"Biada młodzieży, której się wydaje,
Że grzechu żary - miłości płomieniem.
Bo sperzynieją ich nieba i raje,
I gorycz wieczna będzie ich istnieniem!"

a potem woła:

Młodzieży polska! Jesteśmy pokoleniem, które w przyszłości ma prowadzić nasza ukochaną Ojczyznę, wymodloną w twardych godzinach 6-letniej niewoli, wywalczoną krwią naszych braci na połach bitew lub twardą, nieustępliwą walką w obozach czy partyzantce. Mamy być kontynuatorami myśli naszych praojców, dziadów i ojców. Czeka nas tym samym twarda i odpowiedzialna praca.

Świadomi tego, przyznajmy dziś szczerze, czy na takiej młodzieży, jaka jest obecnie, możemy budować przyszłość naszej Ojczyzny. Na pewno nie!!!... Bo już dzisiaj są między nami tacy, którzy tracą ochotę do życia, którzy stają się przedwcześnie starcami, bo z każdym dniem ulata i niszczeje nasz entuzjazm młodzieńczy... Brak nam przykładów na wzór naszego patrona, św. Stanisława Kostki.

A dlaczego tak, a nie inaczej się dzieje? Bo coraz bardziej zapominamy o Bogu. Bo coraz częściej przekraczamy przykazania Dekalogu, bo coraz więcej i głębiej staczamy się w bezdeń moralnego upadku. Giniemy... Smutne, lecz jakże prawdziwe!!!

Młodzieży polska! Musimy koniecznie życie nasze zmienić! Sam będąc młodzieńcem, studiując na Uniwersytecie Wrocławskim, wiem, że jest nam obecnie bardzo ciężko. Musimy walczyć z przeciwnościami życia naszego, musimy się dwoić i troić, by z nauką pogodzić utrzymanie siebie, a nieraz i własnej rodziny, gdy ojciec poległ na froncie lub w obozie. Ale łącznie z tym trudem musi iść twarda nieustępliwa walka ze złem moralnym!

JEST DLA NAS RATUNEK JEDEN, NIEZAWODNY. GORĄCA MIŁOŚĆ MATKI NAJŚWIĘTSZEJ. BO ONA JEST DLA NAS WSZYSTKICH DOBRĄ, UKOCHANA MATKĄ! BO WSZYSTKICH KOCHA JEDNAKĄ MIŁOŚCIĄ, TYCH CO WIERNIE JEJ SŁUŻĄ I TYCH, CO MOŻE DAWNO ZAPOMNIELI O NIEJ. ONA NAM POMOŻE. NIE WSTYDŹMY SIĘ TYLKO BYĆ OBROŃCAMI JEJ CZCI! UCIEKAJMY SIĘ DO NIEJ W KORNEJ MODLITWIE! IDŹMY MĘŻNIE KROKIEM RYCERSKIM, JEJ NIEPOKALANYM ŚLADEM!