Msza św. najlepszym wychowawcą ludzkości

Ośrodkiem, około którego skupiają się wszystkie czynności liturgiczne Kościoła i całe życie chrześcijańskie jest bezsprzecznie Najświętszy Sakrament Ciała i Krwi Pańskiej, zwany także Sakramentem Ołtarza. Najświętszy Sakrament różni się od innych Sakramentów nie tylko tym, że jest w nim obecny sam Dawca łaski, podczas gdy inne Sakramenty są tylko widocznymi i skutecznymi znakami, ale także i tym, że jest nieustanną Ofiarą Chrystusa i Kościoła, przez którą w sposób bezkrwawy i nieustannie odnawia się Krwawa ofiara Chrystusa.

Ta niekrwawa ofiara odprawia się bez przerwy od czasów apostolskich po dzień dzisiejszy i będzie się odprawiać do końca świata. Związane z tym zebrania liturgiczne, opisywane przez św. Łukasza i pisarzy chrześcijańskich pierwszych wieków, stają się wszędzie, we wszystkich kościołach Jerozolimy, Antiochii, Aleksandrii, Edessy, Rzymu, Gallii, Hiszpanii itd. uroczystym obrzędem, stanowiącym punkt środkowy kultu chrześcijańskiego, najważniejszym czynnikiem wychowawczym, skupiającym koło Chrystusa wszystkich wiernych jego wyznawców.

Msza św., ta niekrwawa ofiara Nowego Zakonu, jest najwznioślejszym dziełem miłości Bożej względem ludzi. O jej znaczeniu piszą liczne dzieła Ojcowie Kościoła i teologowie,- a artyści malarze, rzeźbiarze, architekci, poeci i muzycy, natchnieni tajemnicą Mszy św. w ciągu wieków tworzyli na jej temat genialne dzieła.

Nie będzie więc wcale przesady, jeżeli się postawi twierdzenie, że Msza św. nie tylko uświęca, ale jest także najlepszym wychowawcą ludzkości.

Żeby jednak Msza św. spełniła w nas to wychowawcze zadanie musimy w niej uczestniczyć duszą i ciałem.

Nie wolno więc być nam tylko biernymi uczestnikami tej niekrwawej ofiary, z duszą przepełnioną obcymi myślami i pragnieniami, często nie zdając sobie sprawy z tego, co się przy ołtarzu dzieje, za kogo się kapłan modli, za kogo ofiaruje.

Mamy więc być nie tylko biernymi słuchaczami, ale "czynicielami zakonu", nie tylko świadkami Mszy św., ale jej żywymi współuczestnikami, bo tylko wtedy złączymy się z Kościołem w tajemnicy Chrystusowej miłości.

Tak bowiem było od początku za czasów apostolskich i w ciągu wieków następnych. Opisuje nam to między innymi św. Justyn męczennik (około 150 roku po Chr.) w następujących słowach: "W dzień słońca (t.j. w niedzielę) wszyscy ci, którzy mieszkają w mieście lub po wsiach, zbierają się w tym samym miejscu. Czyta się tam Pamiętniki Apostolskie (t.j. ewangelię) i pisma proroków tak długo, jak czas pozwala. Następnie skoro czytanie się skończy, przewodniczący (t.j. biskup lub w jego zastępstwie kapłan) zachęca swymi własnymi słowy (kazanie) wszystek lud do naśladowania tych pięknych rzeczy, o których co dopiero czytano. Potem wszyscy wraz powstajemy i odprawiamy modlitwy. Po skończeniu wspólnych modlitw przynoszą chleb, wino i wodę, a przewodniczący wznosi swe modlitwy i dziękczynienia do Boga, zaś lud wydaje okrzyki: Amen, t.j. Niech się tak stanie. Następnie rozdziela on konsekrowane pokarmy, z których cząstkę posyła się przez diakonów nieobecnym".

Widzimy więc, że wtedy wierni brali bardzo żywy udział we Mszy św. Stąd też jest zrozumiałą ich wytrwałość w wierze, kończąca się często dopiero ze śmiercią męczeńską.

I chociaż później Msza św. w swoich częściach dodatkowych, w różnych okolicach Kościoła, rozmaicie się rozwijała, tworząc różne obrzędy i ceremonie, jak ormiański, syryjski, grecki itp. na wschodzie, a rzymski ambrozjański i mozarabski na zachodzie, to jednak w głównej części, ustanowionej przez Chrystusa, wszędzie pozostała niezmieniona, - wszystkie więc obrządki wschodnie i zachodnie mają we Mszy św. wspólne i niezmienne to, co się odbyło w wieczerniku.

Mówiąc o Mszy św. należy pamiętać o tym, że nie jest ona prywatną modlitwą, ofiarą kapłana, lecz najwyższym religijnym kultem społecznym. Dlatego też nie wolno kapłanowi odprawiać Mszy św. gdyby nikogo prócz niego nie było w kościele. Musi być przynajmniej jeden przedstawiciel wiernych, jako ministrant.

Do odprawienia przeto Mszy św. konieczny jest nie tylko kapłan, ale i wierni. I jak kapłan jest czynnym, działającym w ofierze, tak również i wierni winni być działającymi, a nie bezczynnymi, czyli biernymi. Śmiało więc można powiedzieć, że ci, którzy tylko "słuchają" Mszy św. mniej korzystają z jej owoców, niż ci, którzy w niej biorą czynny udział.

Przez branie czynnego udziału nie należy rozumieć posługiwanie przy ołtarzu, bo to w imieniu wiernych spełnia ministrant, ale trzeba przynajmniej pilnie śledzić za wszystkimi czynnościami kapłana i zdawać sobie dobrze sprawą z tego, co się przy ołtarzu dzieje i rozumieć, co każda czynność kapłana oznacza. W liturgii bowiem mszalnej nie ma nic dowolnego, lecz każdy ruch jest w niej ściśle określony i ma swe duchowe znaczenie. Pochodzi to stąd, że liturgia wyrosła nie z przypadkowych uczuć poszczególnego człowieka, ale ze zbiorowego życia dusz ludzkich, z powszechności Kościoła.

Tak np., gdy kapłan modli się pochylony u stóp ołtarza, oznacza to, że nie śmie zbliżyć się do Pana. Gdy potem wyprostowuje się i wchodzi na stopień ołtarza, znaczy, że w spowiedzi powszechnej zrzucił ciężar win i zaufał Bogu. Całując relikwie łączy się z męczeńską przeszłością Kościoła. Zwrócenie się do ludu z otwartymi rękami wyraża chęć przygarnięcia do siebie wiernych.

Jeszcze silniejszy byłby udział wiernych we Mszy św. i połączony z większą korzyścią duchową, gdyby nie tylko uważali na wszystkie czynności kapłana, ale nadto razem z ministrantem odpowiadali: Amen, Et cum spiritu tuo itd.

Podobną praktykę już coraz częściej spotyka się w naszych kościołach, a zwłaszcza akademickich. Również i w kościołach parafialnych na Górnym Śląsku cały lud zgromadzony na Mszy św. odpowiada chórem kapłanowi razem z ministrantem.

Celem udostępnienia zrozumienia modlitw mszalnych, które są w języku łacińskim, mamy już w Polsce tłumaczenie tych modlitw na język polski i wydane specjalne książki do nabożeństwa, które nazywają się mszalikami. W tych książkach obok tekstu łacińskiego, jest tekst polski. Posiadanie takiej książeczki ogromnie ułatwia zrozumienie modlitw mszalnych, a tym samym dopomaga do owocniejszego korzystania z uczestniczenia we Mszy św.

Jeżeli więc chcemy, aby Msza św. wychowała nas na prawdziwych i wiernych czcicieli Chrystusa Odkupiciela, żeby nas uczyniła wytrwałymi w wierze, nawet wśród najcięższych prześladowań, żebyśmy byli zawsze wiernymi synami Kościoła, - musimy z większym zrozumieniem i z głęboką uwagą uczestniczyć we Mszy św. nie tylko z nakazu w niedziele i święta, ale jak najczęściej.


Biedny kto Cię nie kocha, kto mogąc się do Ciebie uciekać, Tobie nie ufa. Potępia się, kto u Maryi nie szuka schronienia; a znowu, któż się kiedy potępił, jeśli Maryję o ratunek prosił?

Paweł Diakon