Nie śmiałem początkowo wzywać pomocy Najświętszej Panny, chociaż ta postać "Matki pięknej miłości" pociągała mą duszę żądną prawdy i zalewała ją potokami miłości. Coraz więcej jednak zajmowałem się Nią, kupiłem sobie, nie bez wewnętrznej obawy, w katolickiej księgarni książeczkę z nabożeństwem różańcowym, by u źródła zapoznać się z tą formą modlitwy, tak wyśmiewaną i ośmieszaną przez niekatolików. Czytając tę książeczkę, nie znalazłem w niej nic, coby urażało wiarę chrześcijańską, owszem, podobała mi się sama myśl, nie zamierzałem jednak sobie jej przyswoić i praktykować.
W październiku, aby naocznie sprawdzić jak się Różaniec odmawia i czym jest nabożeństwo różańcowe, kilkakrotnie zachodziłem do kościoła katolickiego na Różaniec. Pieśni do Matki Bożej podobały mi się bardzo, monotonne powtarzanie pozdrowieniu anielskiego - mniej, bo nie mogłem przecie widzieć wnętrza dusz i uczuć, jak w nich duchowo działa ta modlitwa.
Nie modliłem się wspólnie, bo obawiałem się paść ofiarą jakiegoś błędu, choć przy całym krytycyzmie nie mogłem znaleźć żadnego przeciw temu nabożeństwu zarzutu.
Z naszej gminy, w której byłem duchownym protestanckim, przesiedliła się pewna kobieta wraz ze swą jedenastoletnią córeczka, do włoskiej części Szwajcarii.
Z tą kobietą korespondowałem i tą droga kierowałem nią duchowo. Ponieważ w miejscu jej zamieszkania ani w sąsiedztwie nie było świątyni protestanckiej, poradziłem jej, by uczęszczała regularnie do tamtejszego kościoła katolickiego i w skupieniu modliła się, nie troszcząc się o to, co i jak robią katolicy. Do tego zastosowały się matka i córka.
Przez pośrednictwo innych dzieci zaprzyjaźniła się córeczka z miejscowym kapłanem katolickim i wskutek tego zaczęły bywać regularnie na wieczornych błogosławieństwach Najświętszym Sakramentem. Nie miałem nic przeciw temu, choć przestrzegałem i zalecałym ostrożność, by nie zatraciły najwyższego dobra "naszej wiary" i me wpadły w "rzymski błąd".
W połowie października pisze mi matka, że w tym miesiącu odbywają się regularnie co wieczór nabożeństwa różańcowe, że jej córeczka otrzymała w podarunku różaniec, i z wielką radością co wieczór odmawia go wraz z innymi. Otrzymawszy jej list zaniepokoiłem się bardzo, napisałem do niej bardzo surowy list, napominając ją za to, że do tego dopuścić mogła, wykazując jak to nie licuje z naszą wiarą i jak właśnie to nabożeństwo jest właściwością kościoła rzymskiego, przeciw błędom którego winniśmy okazywać stanowczą postawę. Zażądałem, aby bezwarunkowo przestały uczęszczać na wieczorowe nabożeństwa, a tylko w niedzielę przed południem mogą bywać w kościele.
Jednocześnie kazałem, by córce odebrała różaniec i przesłała mi go, jako dowód zastosowania się do mych wskazówek.
W głębi serca byłem tym mocno zasmucony i zaniepokojony w sumieniu, że za daleko posunąłem się w mej życzliwej sympatji dla Kościoła katolickiego.
Wkrótce otrzymałem list z przyrzeczeniem zastosowania się do moich wskazówek i jednocześnie poczta przyniosła mi przesłany różaniec, który schowałem do kieszeni.
Wieczorem udałem się na zwykły mój spacer do pobliskiego lasu, gdzie lubiłem odprawiać rozmyślanie o rzeczach Bożych.
Nagle w kieszeni zabrzęczał mi różaniec i bezwiednie prawie wziąłem go do ręki, gdyż przyszło mi na myśl spróbować, czy potrafię go odmawiać według wskazań mojej książeczki i wspomnień, jakie wyniosłem z odwiedzin kościoła katolickiego. Dziwne, gdyż dotąd innym surowo prób takich zabraniałem.
Odmówiłem więc powoli i z zastanowieniem, bardzo być może, że nie zupełnie prawidłowo, całe piętnaście dziesiątków Różańca, przesuwając paciorki między palcami.
Nie doznawałem z tego powodu żadnych obaw, jak również nie odczułem skruchy, gdy skończyłem modlitwę, przeciwnie, odczułem cichą radość.
Nazajutrz sprawdziłem w mej książeczce, czy prawidłowe odmawiałem Różaniec i powróciłem do niego w czasie mego wieczornego spaceru w lesie. To trwało przez kilka wieczorów. Ponieważ jeszcze pozostawało kilka wieczorów październikowych, poszedłem kilka razy na wieczorne nabożeństwo różańcowe do katolickiego kościoła, gdzie modliłem się razem z wiernymi.
Za każdym razem ogromna radość zalewała me serce. Odtąd codzień odmawiałem Różaniec, rozumie się w ukryciu, nic nikomu nie mówiąc. Nawet nie cofnąłem zakazu, danego owej matce i córce, gdyż obawiałem się, by nie odpadły od wiary. Dla siebie, którego uważałem za dość silnego, by nie zaprzeć się tej prawdy, która tylokrotnie w naszej apostolskiej gminie broniłem, zachowałem tę modlitwę, która uważałem za bardzo wartościową, rozszerzającą me serce i podnoszącą mą miłość ku Jezusowi.
Ale człowiek myśli, lecz Bóg myślami kieruje. Jakże dalekim jeszcze byłem wówczas duchem od prawdy katolickiego Kościoła. Jeszcze przeszło z pół roku zanim doszedłem do pełnej wiary w Boskie posłannictwo Kościoła katolickiego.
Krok za krokiem, poprzez wiele wątpliwości i obaw, poprzez wiele walk duchowych przechodziłem, zanim opadły łuski z mych oczu, zanim przyszła chwila, gdy powiedziałem sobie: muszę zostać katolikiem, choćby to mnie nie wiem co kosztować miało.
Czyż nie było to dziełem ukochanej Matki Boga, Która w tajemniczy sposób pociągała Swego czciciela przez Różaniec, ku prawdziwej wierze. Coprawda i Pan Jezus w tabernakulum przyciągał mnie i bodaj najpotężniej ku sobie, lecz "Królowa Różańca świętego" była Jego wierną i wytrwałą Pomocnicą. Ta potężna Pośredniczka łask prowadziła mnie po drodze zbawienia aż ku świętemu celowi, jakim było wstąpienie do prawdziwego Kościoła Bożego.
Jakże kocham święty Różaniec i jak niezbędną mi jest ta modlitwa, której nie opuszczam już prawie od lat dwudziestu, zawsze ta sama i zawsze nowa, stanowiąca obok Mszy św. i codziennej Komunii nieoceniony skarb katolików.
Niechże będzie chwała i dzięki Panu Jezusowi i Jego Matce Najświętszej na wieki! Niechże Różaniec święty jak najliczniejsze rzesze błędnych sprowadzi do jedności z Kościołem, a wszystkim niewiernym niech ukaże światło Ewangelii.
A wszyscy wierni katolicy, szczególniej zaś członkowie Związku Eucharystycznego, niech obok Mszy św. i Komunii, również jak najczęściej odmawiają i ofiarowują Różaniec za błądzących i niewiernych, aby Królowa Różańca św. obdarzyła ich dusze cudną łaską prawdziwej wiary.
Muszę tu dodać, że po moim nawróceniu i owa kobieta i jej córka, której zabroniłem odmawiania Różańca, powróciły na łono katolickiego Kościoła.
Bogu dzięki.
"Prawda K."
Ilekroć odmawiałem Różaniec na intencję grzesznika, zawsze uprosiłem sobie jego nawrócenie.
Św. Klemens Hofbauer