(W podziękowaniach umieszczamy zwykle listy naszych czytelników mocno obcięte ze względu na bark miejsca. Tu jednak list młodzieńca podajemy w całości, pragnąc by stał się on zachętą dla naszej kochanej młodzieży, do szukania pomocy w trudnościach życia i w nauce u najlepszej z matek, Maryi Niepokalanej. | Red.)
Z »Rycerzem Niepokalanej« znam się od 4 lat. Z początku brałem go do czytania od kolegi niemal dlatego tylko, że zawierał działy: dużo ciekawych wiadomości z każdej dziedziny życia. Po przeczytaniu tego, co mnie najbardziej interesowało, przeglądałem ilustracje i... odkładałem na bok. Gdy jednak nie miałem nic innego do roboty zabierałem się z powrotem do »Rycerza« i czytałem wszystko, prócz podziękowań - jakoś nie miałem chęci - sądziłem, ze to rzecz podrzędna. Pewnego razu jednak przezwyciężyłem się i zacząłem czytać podziękowania. Po przeczytaniu jednego taka jakaś otucha we mnie wstąpiła, ze nie mogłem powstrzymać się od przeczytania pozostałych. Od tej chwili każdego miesiąca wyczekuję »Rycerza« już nie tylko dlatego, ze w nim dużo ciekawych rzeczy, ale, ze po przeczytaniu tegoż »od deski do deski« czuję się weselej, świat i życie zda mi się być piękniejsze, zaczynam myśleć poważnie, jak po spowiedzi. Każdorazowy »R.N.« sprawia dla mnie odrodzenie wewnętrzne, pogłębia ufność w miłosierdzie Jezusa i dobroć Matki Jego. Ponieważ przed paroma miesiącami przyrzekłem sobie w duchu, ze jeżeli osiągnę promocję do siódmej kl. Gimnazjalnej, złożę publiczne podziękowanie w »Rycerzu«, a życzeniu memu stało się zadość, więc czynie to teraz. Było tak:
Pomimo największych starań z mej strony, przez cały rok byłem »słaby« z matematyki i łaciny do tego stopnia, że choć byłem »drugoroczny« małą miałem wiarę we własne siły; po prostu jakieś fatum, jakiś los prześladował mnie tak, ze ani rusz nie mogłem sobie radzić. Zniechęcony jednak nie byłem, owszem, uczyłem się dalej. Zmuszony szukać deski ratunku (groziło mi wydalenie - złamanie życia), zwróciłem się o pomoc do niebios. W maju rozpocząłem szczególne nabożeństwo do Matki Najświętszej i św. Antoniego Padewskiego (mojego patrona), o wstawiennictwo. Na razie nie widać było żadnego skutku mej prośby, w modlitwie jednak nie ustawałem, owszem chodziłem niemal codziennie na nabożeństwa wieczorne i Msze św. Ranne. Modliłem się szczerze, wytrwale i z ufnością. Licząc na to, że Bóg mi dopomoże (takie miałem jakieś wewnętrzne przeświadczenie - taką niemal pewność, że przecież Bóg - Jezus Maryi Matce Swej nie odmówi) zacząłem robić starania o przyjęcie mnie do pewnej szkoły w Warszawie, w której bym mógł utrzymywać się samodzielnie. Wymagała tego twarda rzeczywistość: rodzice byli wyczerpani dotychczasowym kryzysem gospodarczym, oraz nakładem na moją naukę, więc z rozpaczą prawie myśleli o mojej przyszłości. Aby wstąpić do tej szkoły, która dawała możność samodzielnej egzystencji, trzeba było mieć co najmniej 6 klas i zdać egzamin konkursowy z matematyki. Otóż dzięki wstawiennictwu Maryi i św Antoniego z Bożą pomocą otrzymałem najpierw świadectwo ukończenia 6 klas, a następnie - o dziwo - zdałem egzamin konkursowy (gdzie było kandydatów około 600, a miejsc wolnych zaledwie kilkadziesiąt) z wynikiem nadspodziewanie dobrym! Ja, słaby uprzednio matematyk - zdałem konkurs! Zaiste nic innego, tylko cud, tak, cud jeden z tych wielu, jakich człowiek w życiu codziennym nie dostrzega, pomija z obojętnością.
Za te i wiele innych łask, otrzymanych z Nieba za pośrednictwem Maryi, dziękuję Bogu gorąco z głębi serca rano i wieczór każdego dnia. Na tym miejscu, ku większej chwale Bożej i Niepokalanej Matki jego, składam podziękowanie publiczne i zachęcam innych do skierowania głębszej uwagi na Sprawczynię niezawodnej pomocy w każdym wypadku - Niepokalaną Maryję.
Propagator "Rycerza Niepokalanej" | A. Lucjan Ambroziak | harcerz - sodalis Marianus.