Miotła Najświętszej Panienki

(Z życia bł. Bernadetty Soubirous).

- Do czego służy miotła?

- Cóż to za pytanie! Używa się jej do sprzątania, do zamiatania!

- A następnie?

- Stawia się ją na zwykłem miejscu.

- A gdzie jest miejsce dla miotły?

- W kącie za drzwiami.

- Widzi Pani, to jest historia całego mego życia. Najświętsza Panienka zrobiła ze mnie użytek, a następnie umieściła mnie w kąciku. Tu jest moje miejsce. Tu jestem szczęśliwa, tu pragnę pozostać.

Rozmowa powyższa toczyła się w celce klasztornej pomiędzy siostrą zakonną, cierpiącą na uciążliwe ataki dusznicy, a jej pielęgniarką.

W klasztorze zwano tę potulną, chorą siostrę, Marią Bernardą. W m. Lourdes (Lurd) nazywała się Bernadettą Soubirous. Kościół święty nazywa ją obecnie Błogosławioną Bernadettą. Dwadzieścia i jeden rok przed zgonem, 11 lutego 1858 roku, ujrzała po raz pierwszy w miejscowej pieczarze "Piękną Panią". Osiemnaście razy ukazywała się "Pani" młodej Bernadecie, nakazując, by się modliła za grzeszników, by pokutowała, by przyczyniła się do budowy kościoła i procesjonalnie nawiedziła cudowne źródło. Dopiero przy szesnastem ukazaniu się Piękna Pani wyjawiła jej swą osobistość w słowach: "Jam Niepokalane Poczęcie".

Już od wielu miesięcy była przykuta do łoża boleści. Jedynym urozmaiceniem były dla niej coraz to nowe nieznośne cierpienia: ponawiające się napady dusznicy, plucie krwią, bolesny brak tchu, wielki ropiejący wrzód, tworzący się na prawem kolanie. A do tego przyłączyły się ponure myśli, że jest potępioną!... Oraz pokusy szatana, który wysilał się, by doprowadzić ją do rozpaczy. I od Przełożonej rzadko kiedy słyszała uprzejme słowo. Najczęściej doznawała nieprzychylnego stosunku...

- Co robisz, leniu? - pyta ją pielęgniarka.

- Droga Matko - odpowiada Bernardetta - wypełniam swój obowiązek!

- Jaki obowiązek?

- Cierpię!

Dla siebie samej otrzymała jasnowidząca tylko ujemną Obietnicę: "Przyrzekam ci, że nie uszczęśliwię cię na tym świecie".

Jakaś mała, pięcioletnia dziewczynka pewnego razu cichaczem zakradła się do łoża ciężko chorej Siostry Bernadetty:

- Czy widziałaś Matkę Bożą?

- Tak, moje dziecko.

- Czy też jest piękna?

- O tak, jest tak piękna, że można umrzeć, aby tylko ujrzeć Ją jeszcze raz! Cóż to za cudowny uśmiech okrasił lica Niepokalanej!...

Odwiedził Bernadettę jeszcze w Lourdes niejaki hrabia Bruissard, nie mający zupełnie wiary. Ponieważ ujrzała przed sobą "grzesznika", odtworzyła przed nim Bernadetta uśmiech Maryi Panny.

- Od owego czasu - opowiadał hrabia - noszę pamięć o tym uśmiechu w mym sercu. Osuszył on już wiele łez.

Żyję uśmiechem Niepokalanej.

Tak też Bernadetta mogła twierdzić: "żyję tęsknotą za uśmiechem Niepokalanej"...


Rzućmy się do nóg Maryi, chwyćmy się Jej stóp przenajświętszych, a trzymajmy się ich silnie i nie wypuszczajmy, aż nam pobłogosławi, a błogosławieństwo Jej będzie dla nas niechybnym zadatkiem szczęścia niebieskiego.

Św. Bonawentura