Miłosierna Matka

Doznawszy cierpień w życiu, zrobiłam się pesymistką, a co najważniejsze i najgorsze, obojętną dla religii. Krytykowałam praktyki religijne, które, o ile nieraz sama wykonywałam, to tylko dla pozoru. Byłam niedowiarkiem.

Wreszcie pojechałam do miasta kształcić się w muzyce, do czego miałam chęć i zamiłowanie - to łagodziło trochę moje życie, chociaż w dalszym ciągu byłam obojętna dla religii, nie chodziłam z lenistwa na Msze św. itd. Przypadkowo poznałam Stowarzyszenie "Dzieci Maryi". Zapisałam się do niego tylko dlatego, że tam mogłam grać, ile zechcę, bo gdzie indziej, ze względu na złe warunki materialne, trudno było o dobre przygotowanie się do lekcji. Musiałam jednak, choć z niechęcią, brać udział w zebraniach, modlitwach tego Stowarzyszenia. Robiłam to zresztą jedynie dla swojego celu. Tylko dlatego.

I stało się coś dziwnego.

Gdy pewnego dnia, po ślubowaniu, dostałam medal Matki Niepokalanej, Matka Najśw. sprawiła, żem się zupełnie odmieniła. Nie wiem jak to się dokonało. Gdym się nazajutrz obudziła, zauważyłam, że coś niepojętego ze mną się stało. Z początku, przestraszona zmianą duchową płakałam.

- Ja nie chcę być taką - myślałam - zły duch przeciwstawiał się we mnie, ale nadaremnie. W końcu całe moje złe dawniej serce, zapałało miłością do Boga. Ja, co dawniej "klepałam" (jak to się mówi potocznie) pacierze bez uwagi, byle zbyć, teraz - potrafiłam dzięki Matce Najświętszej godzinami w szczęściu i pokorze klęczeć i modlić się. Ludzie, którzy dawniej tak mnie obchodzili, wszystkie sprawy życiowe, muzyka nawet, niczym się stały. W ogóle cała ta zmiana była nad pojęcie ludzkie! Gdy przyjechałam do domu, zrozumiałam, że muszę iść do; klasztoru. Nawet opuszczenie rodziców ,aby zamknąć się w klasztorze, nie było dla mnie przykre, bom czuła, jak moje serce (tak bardzo niegodne) miłuje, dzięki Matce Najśw. - Serce Jezusa.