Miłosierdzie Boże
Rycerz Niepokalanej 6/1946, grafika do artykułu: Miłosierdzie Boże, s. 129

Niewdzięczność człowieka - co nie pojął wielkości ojcowskich darów i grzechem splamił swe wybraństwo - krzyżuje plany Bożych zamierzeń i ściąga karę Bożą na ziemię.

Wówczas staje On - Syn - ofiara - przebłaganie.

Zstępuje na płaszczyzny ziemi jako ludzki brat.

JEZUS.

W Jego boskich piersiach bije ludzkie - pełne litości i bólu - kochające Serce.

W Jego świętych oczach błyszczą ludzkie łzy.

Chyli się nad każdą duszą i opatruje jej rany bandażem dobroci, jak samarytanin z Jego przypowieści.

Przyniósł ziemi - nieznaną dotąd, niepojętą w swej głębi - naukę miłości i miłosierdzia.

Jezus. Pełen dobroci, mądrości milczenia, słodyczy w przebaczaniu, szczęścia w zbliżeniu z Nim.

I posypały się z Jego Serca blaski łask, jak spadające gwiazdy w noc sierpniową...

Popłynęły, jak nagłe fale oceanu w czas przypływu.

SAKRAMENTA

- Okupione ceną Najświętszej Krwi. Jak ta Krew nieocenione. -Związane z naszym życiem duchowym, tworzą etapy jego rozwoju -wzrostu - dojrzewania - pełni owocu.

CHRZEST - BIERZMOWANIE - SPOWIEDŹ - KOMUNIA ŚW. - to jakby spięcie, wyładowanie ognia miłości Boga, gdy Jego nieskończoność doskonałości - nie izolowana oporem naszej woli - zetknie się z nią i ograniczenie ludzkiej natury rozszerzy - przeistoczy - uświęci.

MIŁOSIERDZIE BOŻE, co kulę ziemską - zawieszoną drobnym punkcikiem w przestrzeniach sfer nieogarnionych - podtrzymuje mocą swej woli...

MIŁOSIERDZIE BOŻE tęczą zawisłe nad światem, na którym się kłębi kurzawa huraganu - to MIŁOSIERDZIE CZUWA POSZCZEGÓLNIE NAD KAŻDYM ZE SWYCH STWORZEŃ, JAK MATKA CHYLĄCA SIĘ U KOŁYSKI DZIECKA.

Serce najlepszego z ojców, najwierniejszego z przyjaciół, najbardziej kochającego spośród braci - nie zapomina o tych, za których wypłynęła z niego wszystka - aż od ostatniej kropli - krew.

MIŁOSIERDZIE JEGO TRZYMA - zda się - NAD ŚWIATEM WYCIĄGNIĘTE RAMIONA - opieką, zmiłowaniem, błogosławieństwem i poprzez wszystkie wieki jaśnieje nad nim tą wizją nie-przyćmioną.

W kataklizmach dziejowych, wstrząsach nieszczęść, w wojnach, co krwawo przeorały wskroś ziemię...

W łunach pożarów, które swe groźne mane - tekel - fares pisały światu ogniem na ekranie niebios - było tzw. dopuszczenie Boże.

To pewnie tak, jak gdyby Ojciec najłaskawszy - zasmucony nieskończenie rozszalałym zalewem zbrodni na świecie - odwrócił na chwilę kochające oczy, nie mogąc znieść strasznego obrazu.

Dopuszczenie... Jego "usunięcie" się z narzucającą się nam zawsze miłosierną interwencją.

Milczy. A wymowa tego milczenia jest wstrząsającym wołaniem upomnienia.

- BO JESZCZE CZAS KU POPRAWIE. -

Niby się usunął a czuwa... Niby zapomniał a pamięta... Niby odszedł a stoi tuż - obok - tak blisko, że JEST MIĘDZY NAMI... że JEST W NAS!

RAMIONA JEGO JUŻ NIE WYCIĄGNIĘTE PONAD GŁOWAMI SWYCH DZIECI, LECZ OBEJMUJĄCE KAŻDEGO Z OSOBNA, GARNĄCE DO SERCA, CO TRYSKA BOSKĄ KRWIĄ ŁASK.

BYLE SERCEM PRZYLGNĄĆ W UFNOŚCI DO TYCH RĄK, BYLE ZAWISNĄĆ PRZY NICH - OFIARĄ, MIŁOŚCIĄ I CZCIĄ - JAK SZCZEROZŁOTE WOTA.


Opis zdjęcia powyżej: Płaskorzeźba: "Miłosierdzie Boże" - mistrzyni dłuta prof. Z. Trzcińskiej-Kamińskiej.