Miłość i cześć, jaką Matka Boża odbiera od swoich najbiedniejszych czarnych dzieci, jest wielka i serdeczna. I nie dziw, że murzynów, tęskniących w ich ogromnej nędzy za czymś lepszym, pociąga ta najlepsza Matka!
Zaledwie murzyn poganin nauczy się czynić znak krzyża św[iętego], tęskni z upragnieniem za medalikiem Matki Bożej. Nim go otrzyma, musi jednak porzucić amulety, tak drogie murzynom. Jest to ciężka ofiarą, bo serce ludzkie niełatwo rozłącza się z rzeczami, które tak długo kochało i ceniło, ale czynią i to, żeby otrzymać upragniony medalik. Rozbite amulety depcą. jeszcze i niszczą,. Tak moc szatana musi ustąpić potędze Królowej bez zmazy poczętej. W niedzielę po katechizmie z tłumu otaczającego Misjonarza jeden podnosi się głos i jedna prośba: "Ojcze medalik! Ojcze, medalik!" - brzmi z tysiąca piersi na jeden proszący ton. Wielu murzynów młodych i starych, mężczyzn i kobiet, przychodzi z daleka i rzuca się do nóg Misjonarza z prośbą.: "Przyszedłem szukać Boga, chcę znać także Jego Matkę. Ojcze, daj mi odznakę Jej dzieci".
U katechumenów miłość Maryi zwiększa się, im bliżsi są chrztu. Codziennie po nauce spieszą do ołtarzyka Najśw. Panny, aby tam z całą dziecięcą prostotą i serdecznością głośno przedłożyć Jej swoje prośby i troski: "Maryjo, Matko moja, kocham Cię, ale jeszcze więcej będę kochał, jeżeli wyprosisz mi łaskę chrztu". Albo: "Wiesz przecież, Matko, jak gorąco pragnę Chrztu, miej litość nade mną!". "Matko, Maryjo, już trzy razy nie zdałem egzaminu, spraw, abym otrzymał łatwe pytania!".
Katechumenów przygotowuje się do chrztu św[iętego] zwyczajnie przez cztery lata i dzieli się na ich klasy. Aby dostać się do wyższej, trzeba zdać egzamin. Rozumie się jest on dla gorliwych katechumenów ważnym wypadkiem i wprawia ich w podniecenie - tedy proszą Najśw. Pannę o pomoc w tej decydującej chwili. Jeżeli egzamin się uda, to głośne okrzyki głoszą chwałę Matki Bozej: "Maryja pomogła! Najświętsza Panna uratowała mnie!" - wołają dzieci i skaczą z radości.
"W wigilię takiego egzaminu - opowiada Ks. Biskup Streicher, Wikariusz ap[ostolski] Ugandy - pisałem późnym wieczorem w moim pokoju. Dwu katechumenów, którzy mieli nazajutrz zdawać egzamin, siedziało przed moją chatą; przez cienką ściankę z trzciny, usłyszałem taką rozmowę:
- Przyjacielu, śpisz?
- Ja, czy śpię? Jakżebym mógł spać?
- Ile nocy już nie spisz? - Trzy.
- A ja cztery noce oka nie zmrużyłem, tak się boję.
Przyrzekłem Matce Bożej, że będę pościł przez tydzień jeżeli zdam egzamin.
- Ja także uczynię to samo; będę pościł cały tydzień.
Czy taka dziecięca, wielkoduszna ufność w Maryi ze strony biednego murzyna nie jest budującym przykładem i dla gorliwych czcicieli Matki Bożej? A jak zawstydza wielu katolików w Europie!
"Echo z Afryki"