Na rynku kodeńskim lud podlaski: dziatwa, nieświadoma tego co przeszło; młodzież, którą jeno ostatnia wojna chowała; mężowie i niewiasty, pamiętni jeno czegoś, co im w dzieciństwie bawić się i swobody używać przeszkadzało lub o czym jeno rodzice im opowiadali w dni wielkie, jak niepodległość Polski, cud nad Wisłą, czy też powrót obecny ich Kodeńskiej Matuchny na Podlasie.
W tej jednak ciżbie ludu podlaskiego jest tysiąc, a może i więcej tych, którzy coś więcej wiedzą i przeżyli, czymś więcej się radują. Jest to gromada, którą stygmat męczeństwa prześladowania jakby jakąś mistyczna aureolą otacza. To są ci, co się nie dali żadnemu utrapieniu, uciskowi i gwałtowi. Dziś siwizną przyprószeni zgięci ze starości i przeżyć dawnych we dwoje, ale pełni jakiegoś wiosennego promienia w osłabłych długiem natrzeniem i płakaniem oczach.
To są męczennicy Podlasia, dziś nagradzani przez najwyższe władze Kościoła za obronę wiary i sumienia medalem "Pro Ecclesia et Pontyfice" i władze państwa za obronę języka i ziemi "Krzyżem zasłużonych", a dzieje się to wszystko w obliczu Królowej wolnej i niepodległej Polski, a Matki Podlasia, która wróciła do swego gniazda wniesiona do swej stolicy kodeńskiej na ramionach nalepszych synów i obywateli.
Najszacowniejszą cząsteczką tej gromady, tego legionu, często , bezimiennego, zajęły się najwyższe władze państwa. Żyjące jeszcze relikwje męczenników za wiarę i Ojczyznę przedstawiono światu publicznie. Rozniesiono wieść o nich i ich czynach na niewidzialnych falach radia, a dzisiaj powtórzymy je w słowie drukowanym, które nie ulatuje i nie rozprasza się, ale zostaje trwalsze i wymowniejsze od spiżu.
Oto martyrologium, oto wymowa nazwisk, lat i przeżyć za wiarę:
Karol i Józef bracia Dragauowie idą na Syirerję, gdzie cierpią lat 33, wracając na łono ojczyzny dopiero w r. 1924.
Marcin Szubarczuk, zmuszany do odstępstwa nahajami, ciężkim więzieniem, znowu sybirak przez lat 30, wraca w r. 1924 do ojczyzny
Marianna Bohuszowa, staruszka 80 letnia, męczona, za wiarę spędza na Syberii kilkadziesiąt lat, Dziś ledwie się trzyma, ale jeszcze pamięta wszystko doskonale i wnukom to swoim opowiada.
Konrad Mitruczuk odbywa karę za upór wobec kozaczyzny aż w dalekiej Kałudze.
Jan Romaniuk, śmiały organizator misji tajnych, wożący w przebraniu zakonników, odważny bez granic w najniebezpieczniejszych sytuacjach, dostaje się w r. 1886 do cytadeli, w której siedzi przeszło rok, wywieziony z niej na pięć lat kazamat w głębi Rosji.
Józefat Łazarjuk, pędzony w kajdanach do Chersonia, gdzie się męczy lat 30; towarzyszy mu Jan Zabuski.
Leon Kalinowski - pamięta razy kozackie, wyrafinowane katownie więzienia brzeskiego, czego doświadczyła też publicznie sieczona nahajami Barbara Chraszezowa, również więziona.
Jan Typa, charakter jakby żywcem wzięty z noweli Reymonta: po lasach się kryje, ażeby ochrzcić swe dzieci. Chleb i woda, korzonki leśne, to pożywienie; jedynych przyjaciół miał w gąszczach, które go jak zwierza ściganego kryły.
Dionizy Panasiuk, 80-letni, pamięta krew z niego ciekącą pod batem kozackim; pamięta kazamaty i to dręczenie stupajków moskiewskich, by się wyrzekł wiary Siedzi kilka lat w więzieniu, ale Boga swego się nie wypiera.
Michałowi Saczukowi nie są obce cięgi nahajów do utraty przytomności, cięcia od szabli, stanie po kilka godzin na śniegu przed gminą podczas wielkiego mrozu.
Benedyktowi Marciniukowi, dziś 86-letniemu starcowi, poza biciem zabrano cały majątek, ale w wierze wytrwał.
Rozalia Baranówna i Józef Romaniuk apostołują słowem, wożeniem misjonarzy. Narażają oni życie i wolność: ale chorzy mają księdza i udzielane są chrzty i śluby katolickie.
Mateusz Marczyk i Nikodem Bernasiuk, Łukasz Ciodyk, Jan Kurdach, starzec stuletni, Szymon Stargreciuk, Teoder Masłowski, Dawid Wolma, Tomasz Tiefaniuk, Leon Rydluk, Leon Kałuzny, Paweł Melanowicz i Emilian Radomski (już zmarli) oraz dwie takie niewiasty, jak: Anna Szadecka, którą przywiązano do ogona końskiego i wleczono po bruku, i Apolonia Rybaczuk, trzymana w wapnie, a mimo ran i cierpień wytrwała w wierze, bici, okładani kontrybucjami, grzywnami, ciągani po więzieniach, traktowani gorzej od niewolników i zwierzęcia: toć to szeregi żywych męczenników, dla nas pomników tego, co było. a co już nie wróci. Stoją oni przed nami już nie jako monument siły, jaką miał naród podczas największych udręk ducha i ciała. Naród, mający takich członków, nie ugiął się, ale przetrwał aż do czasu zmartwychwstania i odrodzenia swej potęgi, swej niezawisłości.
Miłosierdzie Maryi rozlewa się na wszystkich, którzy o nie proszą, chociażby odmówili tylko jedno "Zdrowaś"
Ryszard od św. Wiktora
Maryja prędzej niż inni świeci wspiera swych czcicieli.
Ryszard od św. Wawrzyńca