Maryja ucieczką grzeszników

Podróżny, wracając z odległej miejscowości do domu, zabłądził, śnieg bowiem przykrył drogę, tumany kurzawy zasypywały mu oczy, a ołowiane chmury zakryły gwiaździste niebo. Zziębnięty i wyczerpany błądził noc całą. Stracił nadzieję ratunku i ostatkiem już sił, starał się odnaleźć zagubioną drogę. Światło dnia dopiero rozwiało chmury, zamieć śnieżna ustała i nasz podróżny znalazł się szczęśliwie na łonie oczekującej go rodziny.

Podobnie dzieje się z duszą ludzką, błądzi często po manowcach tego świata, aż światło łaski Bożej ukaże jej drogę.

Z rąk Boga wychodzi dusza czysta i niewinna, z ufnością spogląda na świat ją otaczający i wcale nie zdaje sobie sprawy, jakie niebezpieczeństwa czekają ją w życiu, jakie burze i huragany zakryją jej słońce, jakie ogarną ją ciemności.

Na rozstajnych drogach życia człowiek spotyka dwie przewodniczki: jedna, zaprasza na drogę szeroką, wśród dolin rozkosznych i kwiecia, wśród szumu strumieni i przecudnego śpiewu ptaków; druga - ukazuje ścieżki wąskie i cierniste, wśród złomów skalnych i nad przepaściami, wiodące w górą, do kraju wiecznej szczęśliwości, do Boga.

Szczęśliwa dusza, która wybierze drogi cierniste i pełne trudu doczesnego. Ale zwykle dzieje się inaczej... Dusze wchodzą na szerokie i wygodne gościńce tego świata, które prowadzą do zguby. Taką drogę wybrała dusza, o której tu mówić będziemy. Dość wcześnie uwierzyła fałszywym przewodnikom, którzy obiecywali jej życie pełne radości i szczęścia. Przewodnikami tymi były złe towarzystwa, złe książki i własne jej do złego skłonne usposobienie. Rychło też straciła wiarę w Boga; zaciemniony umysł i osłabiona wola do reszty zagłuszyły głos sumienia.

Ideały młodości, wiara i przykazania Boże, stały się dla niej czymś nierzeczywistym, dalekim i niepotrzebnym. Niekiedy, zwłaszcza z początku, sumienie jej odzywało się wielkim głosem i wołało o ratunek, ale w chaosie świata nie znalazło nigdzie pomocy. Złe towarzystwa trzymały ją w swoich twardych objęciach, a złe książki pogłębiały moralne zepsucie i sprowadzały niedołęstwo duchowe. Łaska poświęcająca dawno już opuściła duszę, nie było nadziei wyzwolenia, nie było siły do porzucenia drogi wiodącej na pewną zgubę.

Długo i bardzo długo nieszczęsna pogrążona była w tym oceanie świata bez Boga. Wszelka też myśl o Bogu stała się jej niemiła, niekiedy wprost nienawistna; obowiązki względem Boga i Kościoła nie miały dla niej znaczenia, nie istniały dla niej, a samo życie stało się wreszcie czymś niepotrzebnym i niezrozumiałym. Wszędzie, dokąd zwróciła myśl swoją, gdzie spodziewała się znaleźć spokój i zadowolenie, spotykał ją gorzki zawód i rozczarowanie. Dusza straciła wreszcie ostatnią nadzieją ratunku i opanował ją wstręt i wzgarda do siebie samej, za podeptane ideały młodości, za podeptane przykazania Boże.

Dni i lata przechodziły w swoim niepowstrzymanym biegu, a dusza wpadała coraz głębiej w bezdenną otchłań nędzy moralnej, wreszcie przekonała się, że wszystko, co uczyniła celem swojego życia na ziemi, wszystko, co ukochała bez Boga, było marnym cieniem, prochem i nicością, gorzej, bo ciężkim wyrzutem sumienia i najstraszniejszym jej udręczeniem. Żadne pióro nie zdoła opisać jej walk i rozpaczy, nie zdoła oddać bólu, jakiego doznawała na myśl, że jest świat inny, szczęścia i spokoju, świat wiary, nadziei i miłości Bożej, w którym niegdyś przebywała, a do którego zamknięte są już bramy dla niej na zawsze. Tak zdała od Boga, z pogardą dla siebie samej, życie tej duszy było zbyt ciężkie, bez promyka jasności i nadziei, gdy wszystko złe i względy ludzkie trzymały ją dalej w swoich okowach.

Kto nigdy nie utracił wiary i szedł zawsze drogą przykazań Bożych, nie zdoła pojąć czym jest ta nieopisana męka duszy nieśmiertelnej, która choć odwrócona od Boga, o Nim nigdy zapomnieć nie zdoła, i której żadna moc ludzka nie zdoła odebrać przeczucia wieczności.

Ale Miłosierdzie Boże jest nieskończone, potrafi wyrwać duszę z najstraszniejszych odmętów upadku i zepsucia, jeżeli tylko w tej duszy będzie choć iskierka dobrej woli.

Jak zbłąkany podróżny odnalazł zagubioną drogę, skoro mu zaświtała jutrzenka poranku, tak powoli promień łaski Bożej zaczął przedzierać się przez tę grubą zasłonę ciemności i grzechu. Dusza wspomniała na Matkę Bożą, Matkę Miłosierdzia, Maryję, Która kiedyś była jej Matką na ziemi, a o Której od dawna zapomniała, zwróciła się do Niej z gorącym błaganiem i ufnością. Najświętsze Serce tej Matki Niepokalanej, Ucieczki grzeszników, mądrością i mocą Swoją usuwało ciężkie przeszkody z drogi duszy zabłąkanej, dopomogło jaj zerwać okowy i krępujące ją pęta grzechu i .względów ludzkich. Serce Matki Najświętszej ożywiło tlejącą iskrę wiary i doprowadziło wreszcie do Jezusa w Przenajświętszym Sakramencie utajonego, do szczęścia prawdziwego i jedynego celu człowieka.

Dusza znalazła się w bezpiecznej przystani, gdzie już żadne pociski złego dosięgnąć jej nie mogą... O, gdybym miała słowa anielskie i słowa potężne jak huk gromu, a jasne jak błyskawica, abym nimi przemówić mogła i przekonać ludzkość, jak marne i nędzne jest wszystko, czego człowiek szuka na ziemi, prócz Boga, jak smutne i puste jest życie oparte jedynie na stworzeniach i dobrach tego świata!

O, gdybym mogła choć jedno serce odwrócone od Boga i nieszczęśliwe zwrócić na drogę wiary i cnoty, o, gdybym mogła dać temu sercu poznać niezgłębioną miłość Maryi, Pocieszycielki utrapionych i natchnąć to serce otuchą i wiarą, że nigdy jeszcze nie słyszano, aby Maryja opuścić miała tego, kto Jej ratunku i pomocy wzywał.

O, gdybym sama mogła być tym płomieniem, który by rozpalił serca ludzkie do miłości Jezusa, Boga i Stwórcy naszego, do miłości Jego Najświętszego Serca utajonego w Przenajświętszym Sakramencie i do Jego Przeczystej Matki, Maryi! Gdyby tą miłością rozgorzały serca ludzkie, nie byłoby więcej na ziemi ani łez, ani krzywdy, ani utrapienia, bo życiem poszczególnych ludzi i narodów rządziłaby jedynie miłość Boga i bliźniego.

Dziś bardziej, niż kiedykolwiek potrzeba z całą ufnością i pokorą zwracać się do Maryi, i prosić, by nas wyprowadziła na drogę dobrą, bo zbyt wielkie niebezpieczeństwa piętrzą się wokoło nas, bo "szatan jako lew ryczący, krąży szukając, kogoby pożarł", a chmury nieszczęść wszelkiego rodzaju zawisły nad głowami naszymi.

Dziś bardziej, niż kiedykolwiek trzeba odwrócić się od marności tego świata i od jego fałszywych przewodników, a wznieść swój wzrok i serce do Jezusa, wśród nas przebywającego i do Jego Matki Niepokalanej, Maryi. Dziś trzeba nam odmienić życie nasze i wejść na drogę Bożą, abyśmy nie zginęli na wieki.


Kogo się miłuje, o tym się chętnie i często mówi i pochwały się mu oddaje, gdyż pragniemy aby wszyscy kochali i wychwalali tych, których sami wysoko cenimy; słabo więc miłują Maryją ci, którzy poczytując się za Jej miłośników, nie często jednak o Niej mówią i nie starają się aby Ją i drudzy miłowali.

Św. Alfons Liguori