Założycielka i pierwsza Kierowniczka generalna Sodalicji św. Piotra Klawera.
Zaledwie 15 lat upłynęło od śmierci tej wielkiej Polki, świątobliwej naszej Rodaczki. Imię jej rozbrzmiewa echem podziwu i wdzięczności nie tylko w Polsce, ale i za granicą, toteż słuszną jest rzeczą, byśmy się bliżej zapoznali z jej żywotem i działalnością.
Maria Terasa Ledóchowska, siostrzenica wielkiego Kardynała Ledóchowskiego, urodziła się 29 kwietnia 1863 r.
Wychowanie, które jej dali rodzice, było bardzo staranne, oparte na zasadach katolickich. Było ono także dość ostre i już w tej pierwszej szkole wyrabiał się w dzieweczce hart ducha i silna wola związana z gotowością, by podjąć się rzeczy wielkich i trudnych.
Pierwsze lata swej szczęśliwej młodości spędziła Maria Teresa w Dolnej Austrii. Gdy liczyła ok. 17 lat, nadeszła tak bardzo upragniona chwila stałego przesiedlenia do Polski.
Czyniąc zadość życzeniu rodziny objęła stanowisko damy dworu u Wielkiej Księżny Toskańskiej. Zdawaćby się mogło, że to życie dworskie ujemnie wpłynęło na tak młodą jeszcze Hrabinę. Ale nie, dzięki łasce Bożej zachowała nawet wśród licznych niebezpieczeństw poważne swoje usposobienie, a głęboka pobożność i dobry przykład zyskały jej zaufanie Wielkiej Księżnej i ogólne poszanowanie.
Dziwnym zrządzeniem Bożym właśnie tam u dworu zetknęła się Maria Teresa z dwiema misjonarkami, zbierającymi jałmużnę. Na widok ich pokory i zaparcia się siebie odezwało się w jej sercu pragnienie, by tak jak one poświęcić się służbie misyjnej. Pragnienie to wzrosło, gdy niedługo po tym wielki Kardynał Lavigerie zaczął nawoływać do niesienia pomocy nieszczęśliwym niewolnikom. Maria Teresa, wzruszona ich nędzą, postanowiła im także dopomóc i poświęciła najpierw na rzecz Misji swój talent pisarski. Pisała ogniste utwory i artykuły, starając się w ten sposób także innych zainteresować i poruszyć, a w roku 1890 zaczęła wydawać pisemko "Echo z Afryki". Prawie, że niechcący stała się redaktorką pisma misyjnego, które zyskiwało coraz więcej prenumeratorów. Zaczęły nadchodzić ofiary, które wysyłane do Afryki, powodowały listy dziękczynne, nowe prośby i coraz liczniejszą korespondencję. Praca wzrastała, a życie dworskie ciężyło coraz bardziej. Toteż Maria Teresa zdobywa się na krok stanowczy: porzuca Dwór, wyrzeka się wszystkiego, co dotąd ją pociągało i postanawia oddać się zupełnie służbie Bożej i ratowaniu dusz biednych Murzynów. Początki są trudne, ale pełna ufności w pomoc Bożą, nie zważa na trudności i stara się spełnić to, co Bóg od niej żąda, gdyż w pokornym mniemaniu o sobie, uważa się tylko za słabe narzędzie w rękach Bożych.
Widząc, że sama pracy nadążyć nie może, ogląda się za współpracownicami i wreszcie w r. 1894 zakłada pod tchnieniem Ducha Św[iętego] i zachęcającym pozwoleniem Ojca Św[iętego] Leona XIII nowe stowarzyszenie pod nazwą "Sodalicja św. Piotra Klawera". Cel jego jest bardzo prosty: niesienie pomocy Misjom afrykańskim.
Maria Teresa dla słabego zdrowia nie mogła udać się do Afryki, ale zrozumiała, że pozostając nawet w kraju, można uczynić dla Misji wiele dobrego. Misjonarze, to jakby żołnierze, stojący na froncie walki, i trzeba, by ktoś dostarczał im ciągle amunicji i starał się o ich potrzeby. Otóż to właśnie miało być zadaniem Sodalicji św. Piotra Klawera. Jest ona jakby armią pomocniczą Misji afrykańskich, bo dostarcza Misjonarzom to co potrzebują, ułatwiając im w ten sposób dzieło nawracania.
Maria Teresa Ledóchowska była niestrudzona, by pozyskać dla Misji jak najwięcej przyjaciół. W tym celu wygłosiła niezliczoną ilość konferencji w rozmaitych miastach i państwach, zakładała nowe Filie Sodalicji, urządzała wystawy misyjne itd. itd. "Echo z Afryki" zaczęła wydawać dla coraz innych narodów, aż dosięgło wydań w dziewięciu językach, za "Echem" poszedł "Murzynek", pismo dla dzieci i młodzieży, a poza tym pisała liczne inne utwory i ulotki misyjne. Trzeba dodać, że w czasie całej swej działalności misyjnej była bardzo słabego zdrowia i często cierpiąca, a podziw nasz wzrośnie na myśl, jak mogła zdziałać tyle dobrego. Miłość Boża i zawsze młodzieńczy zapał dla sprawy misyjnej dodawały jej siły i czyniły ją nieczułą na własne cierpienia. "Pracujmy!" - mawiała, - "na odpoczynek będziemy mieć całą wieczność".
I teraz odpoczywa... Zmarła 6 lipca 1922 r. w Domu Głównym Sodalicji w Rzymie. Śmierć jej była cicha i rozjaśniona niebiańskim uśmiechem, uśmiechem niewysłowionej radości i szczęścia...
Maria Teresa umarła, ale zdaje się, jakoby dalej żyła. Czułe jej serce wzruszało się za życia na widok nędzy i cierpienia, i zawsze była gotowa dopomóc, o ileż chętniej czyni to teraz, gdy, jak ufamy, jest tak szczęśliwą i cieszy się wiecznie "Najwyższym Dobrem"... Dowodzą o tym liczne łaski i uzdrowienia, które wyprasza tym, którzy z ufnością wzywają jej pomocy. Dlaczegóż nie mamy i my spróbować?
Proces beatyfikacyjny rozpoczęty w r. 1929 rozwija się pomyślnie i jeśli taka Wola Boża, ujrzymy ją kiedyś wywyższoną na ołtarze.
Wiadomości o odebranych łaskach za przyczyną Służebnicy Bożej, Marii Teresy Ledóchowskiej, uprasza się zgłaszać do Kierowniczki generalnej Sodalicji św. Piotra Klawera, Rzym, via dell’Olmata, 16, albo do Domu Sodalicji w Krośnie (woj. Lw.), lub też do Filii w Krakowie, Warszawie, Poznaniu, Częstochowie i w Wilnie. Tamże można także nabyć obszerniejszy życiorys Służebnicy Bożej za cenę 1 zł.