Lekarz społeczeństwa

Właśnie odbiło mi się o uszy zdanie takie:

- Jeśli św. Franciszek nie uzdrowi świata, to już chyba wszystko przepadło.

Zastanawiałem się nad tym: może to i prawda?

Właśnie w tym miesiącu wypadająca doroczna pamiątka tego Świętego (4 października) sprawia, że zadawanie sobie takich zagadek jest na czasie. Bardziej jeszcze na czasie dlatego, że społeczeństwo jest już wyczerpane, bardzo chore i ogromnie potrzebuje lekarza! Nienawiść klasowa wzrasta. Mętne siły wykorzystują to dla wzbudzenia chęci pomsty na wsze strony: nawet na Chrystusowym Kościele, na wszelkiej religii, na Bogu samym... Plącze się tak jakoś opacznie sprawa dobrobytu materialnego żółcią zazdrości zaprawiona - ze sprawami, które przecie o całe niebo wyższe są, bo choć zaczynają się na tej ziemi, jednak sięgają samej wieczności i w nią wnikają...

Grozi nam pożoga straszna: komunizm zionący nienawiścią ku wszystkiemu, co nim zarażone nie jest - może z rozlewem krwi włącznie...

Odstraszający przykład sąsiadującej z nami Rosji, bliskiej nam i plemiennie - zaiste! do głębokiego zastanowienia się zmusza i do natychmiastowego szukania lekarza i lekarstwa.

Miałby tedy św. Franciszek przynieść nam zdrowie? Uzdrowić to społeczeństwo schorzałe i jakby się rozpadające?...

Swemu pokoleniu On zdrowie przyniósł - czemużby nie mógł i teraz? Skoro czasy nasze tak bardzo są do jego czasów podobne.

Rozpanoszył się wtedy materializm, zaprzeczanie wartości duchowych. Toczyła się walka klas: używanie ze wzgardą z jednej - i nędza z zazdrością z drugiej strony. Nienawiść!!!

Św. Franciszek usłyszawszy tuż po swoim nawróceniu się z oziębłości do gorliwości wyraźny Boży głos płynący z Chrystusowego krzyża:

- Franciszku, idź, napraw mój dom, który, jak widzisz, zapada się - zaraz, wpierw materialne, a potem duchowe domy Boże naprawiać zaczął.

Na wstępie naprawił siebie, potem swych bliźnich: z bogacza stał się dobrowolnym nędzarzem, aby obydwie klasy ludzi, pychą lub zazdrością rozdarte, do siebie wzajemnie zbliżyć. Pokochał, poślubił materialne ubóstwo, zachowując przy tym wielkie bogactwa ducha.

I rozpromieniał radością cały: owładnęła nim niespotykana nigdzie głęboka pogoda ducha.