Kronika

Ze Rzymu

Wystawa misyjna w Rzymie. Ojciec Św[ięty] zlecił Kardynałowi Prefektowi Propagandy Van Rossom zorganizowanie wystawy misyjnej na rok 1925. Ten zaś natychmiast stworzył w tym celu osobny komitet z tyt. arcybiskupem Fr. Marchetti-Selvagiani na czele.

(Fides).

Ze świata

Powrót krzyża do włoskich szpitali. Do szpitali państwowych w Rzymie wniesiono uroczyście z powrotem krzyże, które masońskie władze przedtem powyrzucały.

(K.I.P.A.)

Apostolstwo prasy. Wiedeński "Kirchenblatt" podaje pod datą 8 września 1923 r. następujące przypomnienie biskupa Zwegra:

"Ojciec Św[ięty] Pius XI w wielu przemówieniach wciąż podkreśla potrzebę zakładania, rozszerzania i wspomagania dobrej prasy, by przeciwstawić ją złej prasie i stanąć w obronie dusz odkupionych krwią Zbawiciela, odzyskać je znowu, lub przed zatratą osłonić. Dlatego nazwał on także redaktorów i współpracowników dobrych gazet, zastępem duszpasterzy i apostołów, którzy w naszych czasach tworzą osobną gałąź, dawniej nie istniejącą; dziś jednak tym bardziej potrzebną. Oni z o wiele większą skutecznością mogą apostołować, niż inni, którzy duszpasterstwo w swych kościołach sprawują".

(K.I.P.A.)

Zza grobu. Pod tym nagłówkiem podaje "Echo z Afryki" (Nr. 12 z 1924 r.) kilka zaświadczeń o łaskach odebranych za wstawiennictwem Marii T. Ledóchowskiej, głośnej ze swej niestrudzonej działalności dla nawrócenia murzynów, a zmarłej przed półtora rokiem. Oto jedno z nich: Pan O. J. nauczyciel w W. Szwajcarii, zelator Sodalicji św. Piotra Klawera prosił w sierpniu 1923 r. Pana Boga, aby, jeśli Mu się podoba uczcić swoją wierną służebnicę Marię Teresę Leduchowską, uzdrowił do dnia 1 października jego ośmiomiesięczne dziecko, wychudzone na szkielet, któremu lekarze odmówili już wszelkiego lekarstwa. Dziecię zaczęło przychodzić do zdrowia i przed 1 października miało wygląd zdrowy, wagę normalną. Do listu ojca załączone było świadectwo Ks. Proboszcza i miejscowego lekarza.

Masoneria przeciw Benzonowi. Członkowie masońskiej organizacji "Klub Kotw". w Ameryce uwzięli się, by koniecznie wyrzucić z marynarki wszystkich katolików, a zwłaszcza admirała Benzona. Jednak katolicy pomni na słowa Zbawiciela, który nie tylko powiedział "Bądźcie prości jako gołębice", ale także "Bądźcie roztropni jak węże", stawili tych wszystkich panów, mimo ujadania gazety "New-York-Times", przed kratki sądowe.

(z K.I.P.A.).

Nowa placówka prasowa. W schizmatyckiej Rumunii coraz to gorliwszą działalność rozwijają od dawna tam pracujący Franciszkanie.

Mimo ogrom pracy parafialnej dla katolików rozsypanych wśród morza schizmatyckiego nie zapoznali oni bynajmniej ważności prasy dla apostolatu. Już od lat 10 wydają popularny miesięcznik religijny "Viata", napoczęli "Popularną katolicką bibijotekę" dla której wydali już 10 tomików, corocznie wydają "Kalendarz Katolicki" a niedawno zaczęli wydawać i drugi miesięcznik, dla Tercjarzy pn. "Aurora Franciscana".

Wobec tak obfitej pracy prasowej własna drukarnia stała się ich pragnieniem, które dzięki wzmożonym wysiłkom całej tamtejszej zakonnej prowincji zostało wreszcie uwieńczone pomyślnym skutkiem.

Styczniowy numer "Viata" nosi już podpis "Tipografia Serafica Seminarului Francisom, Halaucesti.

Widok trzęsienia ziemi z pokładu parowca. Miesięcznik "Królowa Apostołów" (Nr 12 1921) podaje garść szczegółów o trzęsieniu ziemi w Jokohamie, które opowiedział naoczny świadek, kapitan angielskiego parowca "Dongola". W dniu katastrofy parowiec stał na kotwicy w porcie Yokohamy. O godz. 11 minut 55 zaczął się nagle gwałtownie kołysać na falach bez żadnego widocznego powodu. Dopiero rzut oka na wybrzeże wyjaśnił przyczynę. Gwałtowne trzęsienie ziemi nawiedziło Japonię. Domy waliły się we wszystkich kierunkach i po niewielu minutach w licznych punktach zburzonego miasta ukazały się płomienie, a po upływie niespełna trzydziestu minut, pożar ogarnął już całe miasto. Szalejący żywioł dotarł" też do przystani i składów portowych. Widząc biegnących wzdłuż wybrzeża ludzi, kapitan wysłał na ratunek trzy szalupy parowca. Zanim jednak łodzie te dopłynęły do brzegu, już tysiące nieszczęśliwych zbiegów padło bez życia wskutek żaru, szerzonego przez pożar. Załogom szalup trudno było rozróżnić zmarłych już od żywych jeszcze, ci ostatni bowiem, wyczerpani zupełnie, leżeli bez ruchu. W każdym razie do północy zdołano uratować i przewieźć na pokład parowca 250 ludzi. Większość ich poraniona i poparzona okropnie tak, że lekarz okrętowy i cały personel parowca zaledwie mogli podołać opatrunkom. Nie mniej o świcie kapitan wysłał znów łodzie na brzeg, ale przed południem musiano zaniechać akcji ratunkowej, bo ogromne fale płonącej nafty ze zbiorników portowych, które popękały od żaru, potoczyły się wybrzeżem i runęły do morza. W jednej chwili cala powierzchnia portu pokryła się płomieniami, strzelającymi w górę na wysokość domu, i kłębami czarnego dymu. Znajdujące się w porcie okręty musiały co prędzej uciekać. Ale płonąca nafta dosięgła już oceanu i wnet niezwykłe widowisko oceanu, objętego pożarem na znacznej przestrzeni, przedstawiło się oczom marynarzy. W końcu, zatoczywszy szeroki łuk, parowiec znalazł bezpieczny zakątek wybrzeża i zarzuciwszy tam kotwicę, wznowił akcję ratunkową.

U nas

Akcja Księcia Biskupa Sapiehy. Książe Biskup Krakowski, który w czasie wielkiej wojny światowej przez K.B.K. rozwinął na szeroką skalę akcję ratunkową przez rozdzielanie środków żywności, tanich ubrań i tępienie grasujących epidemii przy pomocy kolumn sanitarnych, oraz przez zakładanie licznych zakładów dobroczynnych, które po części dotąd przetrwały, wobec zastraszającego wzrostu powszechnej nędzy powołał do życia Ratunkowy Komitet Biskupi (R.K.B.), aby przy pomocy ofiarności publicznej" przeciwdziałać szerzącej się nędzy. W pierwszym rzędzie chodzi tu o utrzymanie licznych zakładów dobroczynnych w Krakowie. Akcja rozwija się pomyślnie, a to dzięki zaufaniu, jakim w społeczeństwie cieszy się osoba Księcia Biskupa Krakowskiego.

(Lud Kat.).

Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy. Na ostatnie święta Bożego Narodzenia wydał Książe Biskup Krakowski zakaz odprawiania Pasterki w kościołach krakowskich. Powodem tego zakazu były dzikie awantury, jakie w niektórych kościołach wyprawiali podpici awanturnicy. Szczególnie gorszącą była awanturna, którą urządzono w kościele Mariackim. Otóż w związku z tym rozeszła się po świętach wiadomość, w której trudno nie dopatrzeć się karzącej ręki sprawiedliwości Bożej. Mianowicie w ubiegły wieczór wigilijny, a rocznicę tego haniebnego uczynku, zmarło nagle dwóch uczestników burdy, funkcjonariuszów kolei, jeden, który grał w kościele na hrmonii świecką bezbożną pieśń, drugi, który mu wtórował...