Każdego dnia - po pracy - wracał pijany. I już od progu awantura. Trzaskanie rzucanego stołka, brzęk tłuczonych resztek nędznego naczynia, tragicznym echem odbijała ciasnota szarego zaułka.
Przechodnie - mijając ten dom - przyśpieszali kroku, krzywiąc usta z uczuciem niesmaku lub uśmiechali się pogardliwie, a czasem z litością. Na brudnych schodach płakały wygnane z izby dzieci. Ich matka - z twarzą szarą od przerażenia - błąkała się bezmyślnie po podwórku, lub szarpała na próżno zatrzaśnięte od wewnątrz drzwi swego mieszkania.
Tak było przez szereg lat. Codziennie. Kiedy wreszcie - za pijaństwo - odmówiono mu wszędzie pracy, wynosił z domu sukienki dzieci... na wódkę. A gdy nie było już co wynosić, wykradał żonie krwawe grosze zarobione praniem i myciem podłóg...
Zawsze - jak znałam ich przez trzynaście lat - z szarych kątów ich ciasnego mieszkania, z plam wilgoci i brudu wyzierała przygniatającą nędza, zawisła - jak przekleństwo - nad tym życiem wykolejonym, zmarnowanym.
Zawsze blade dzieci, z zachłannością zgłodniałych zwierzątek, rzucały się na przyniesione im - bynajmniej nie wykwintne - jedzenie.
Wódka. Życie sponiewierane, zaprzepaszczone. Szare - niskie - bezmyślne... zwierzęce.
[269]Jak brudna szmata, od której z obrzydzeniem cofają się ręce. - Ruina materialna, fizyczna, moralna.
Ten mężczyzna w sile wieku, co nieprzytomny leży pod płotem... lub ten z twarzą zanurzoną w brud rynsztoku (obrazek niemal codziennie oglądany!) swym przerażającym poniżeniem świadczy nazbyt wymownie o rezygnacji... z godności ludzkiej.
- To pewnie nieważne... "grunt" alkohol! -
Może dlatego malowane usta młodych kobiet z taką swobodą i zapamiętaniem śpiewają te straszne słowa modnej niegdyś brukowej piosenki: "alkohol to zguba ludzkości"... Śpiewają i... piją.
Kieliszek - owiany dymem papierosa - W ręku młodej panienki stał się dziś - w niektórych kołach towarzyskich - symbolem elegancji i "dobrego" tonu. To modne... trochę stylizowane... trochę jak w filmie, trochę jak w wytwornej kawiarni.
Piją kobiety - te, które szumnie i patetycznie zwą się "kapłankami domowego ogniska" - cóż więc dziwnego, że i ojciec, bracia, mężowie ich piją?
W ślad za tym idzie niedostatek, długi... nieporozumienia w pożyciu, kłótnie, cherlactwo dzieci. I dom, który winien promieniować ciepłem ogniska, co ogrzewa zimne samotne serca, zmęczone smutkami szarych dni - ten dom przeraża, odpycha niepokojem, bezładem swych godzin.
A w zrujnowanej wojną Ojczyźnie tyle potrzeb naglących, palących!
Warszawa w gruzach... Ulice pełne żebrzących starców i dzieci.
Jest na co wydać pieniądze - jest!...
Kobieta zaś - na prawdę - wiele dobrego zrobić może.
Swą postawą wobec życia pełną powagi i godności. Głębokim zrozumieniem wielkich swych zadań... Czystością serca i obyczajów... Przykładem wstrzemięźliwości od alkoholu... Bojkotem bimbrowni... Zaprotestować zbiorowo przeciwko tym, co w każdej wiosce i na każdej prawie ulicy trują samogonem ich mężów i synów. Byle odważnie i wytrwale!
Niedawno jechałam pociągiem trasą Białystok - Warszawa. W obszernym, ciasno zatłoczonym i przepojonym wyziewami wódki przedziale przeważali mężczyźni. Jeden z nich grubymi żartami zabawiał resztę towarzystwa. - Aż bryzgało brudem dokoła. - Z początku nieśmiało, potem coraz głośniej wtórowali mu towarzysze.
Czułam, że na razie krępowali się nieco moją obecnością; kiedy jednak milczałam, a inne kobiety przyłączyły, się do chóru ogólnego śmiechu - cały przedział zmienił się w topielisko błota. W tem - pada słowo bluźnierstwa przeciw Bogu. Zerwałam się.
Ból wyrwał się z ust jakieś słowa mocne i czerwone. Wprost z duszy. Słowa nieprzemyślane, ale odważne szczerością.
W odpowiedzi - cisza. Ani szmeru opozycji. A po chwili ten, co klął, i bluźnił, zbliża się do mnie - jakiś zcichły, upokorzony... I - dziwne! - odbył po prostu spowiedź publiczną swych ciężkich win. W słowach jego drgał szczery żal.
Czuło się, że ta chwila jest jednym z progów jego życia, przez który może wyszedł na jaśniejsze jutro.
Ten prosty, przypadek nie pozuje - z mej strony - na jakieś bohaterstwo, czy sztukowaną wielkość. Można nierównie więcej, nierównie piękniejszych wartości wydobyć z bagna życia, jak perły z mułu morskiego dna.
Bo... kobieta wiele zrobić może.
Musi tylko chcieć.
Musi w ręce Niepokalanej Dziewicy złożyć swe serce, by było białe, jak lilii kwiat, chylący się u Jej świętych stóp... A od Jej blasku zapłonie życie nasze światłem strzelistych myśli i mocą czynu, co odnowi świat.