Jezusku jesteś tu?
Drukuj
Jezus w tabernakulum

Słońce chyliło się ku zachodowi, jeszcze tylko mdłe promienie łamały się w barwnych oknach kościoła. Wewnątrz i zewnątrz świątyni było pusto i głucho... Wtem w pół otwartych drzwiach kościoła ukazuje się mała dziewczynka. Z rysów twarzy, na których widać było ślady cierpienia, jako też z sukienek, w które była przyodziana, można było wnosić, że należy do zamożniejszej mieszczańskiej rodziny. Pobożnie i z dziecięcą ufnością, odsłoniwszy głowę, wstępuje do wnętrza świątyni. Poczciwa matka także ją wzywała do modlitwy, by ojciec wrócił na dobrą drogę, od której dotąd stronił. Pomóż mi, dziecino, modlić się - mówiła - bo Bóg chętnie wysłuchuje modlitwy dzieci. Módl się, by ojciec serce swoje otworzył Bogu i znalazł drogę do życia wiecznego.

Dziewczynka zachowała słowa matki głęboko w sercu i teraz właśnie przyszła spełnić obowiązek dziecka, t. j. wypełnić przyrzeczenie dane matce. Zdejmuje trzewiczki z nóżek, przystawia stołek i wspina się po nim na ołtarz. Przybliża się milutko do Tabernakulum, puka ostrożnie i mówi szeptem: "Jezusku, jesteś tu?" żadnej nie słychać jednak odpowiedzi. Tylko od ścian odbija się niby dalekie echo i w świętej ciszy ginie szept i pukanie. Dziewczynka nadsłuchuje; puka znowu nieco silniej i woła po raz wtóry do swojego Zbawiciela: "Jezusku, jesteś tu?"

"Nawróć nam ojca, - błagała serdecznie, - mama i ja prosimy Cię. Mama mówi, że chętnie wysłuchujesz dzieci, więc spełnij i moją prośbę. Nawróć ojca z błędnej drogi i poprowadź go do Siebie. Spraw, aby i on modlił się tak, jak my się do Ciebie modlimy, jak mama i ja".

Kiedy dziewczynka w ten sposób z ufnością porozmawiała ze Zbawicielem, nalegając, by spełnił jej życzenie, opuściła znowu kościół cicho i bez hałasu, jak przyszła.

Wnet jednak stało się o co prosiła, bo modlitwa dziecka otwarła ojcu niebiosa. Córka i ojciec znaleźli Jezusa.

"Gł. E."


Miłość przyzywa miłość. Ponieważ Sakrament Eucharystji jest Sakramentem miłości, przystępuj doń z miłością, ażeby ćwiczyć się w miłości i nabywać przezeń coraz więcej miłości