Jeszcze jeden kłopot dla tych, co nie wierzą

Jest wielu sceptyków, którzy nie wierzą w cudowne działanie wody ze źródła, znajdującego się w grocie w Lourdes (Lurd).[1]

Aby właśnie takich przekonać, że użycie tej wody, połączone z silna wiarą, rzeczywiście cuda działa - przytaczam fakt, którego naocznym byłem świadkiem.

W listopadzie [1930] r. byłem wezwany do znanego redaktora w Nicei, p. Eugene Roche, 70 lat liczącego, chorego na chroniczną wadę serca. Choroba ta, chociaż niewyleczalna, jednak, zachowując higjeniczna dietę, można z nią długo jeszcze żyć. W końcu grudnia chory raptem czuje wstręt do jedzenia, połączony z nudnościami i skłonnością do wymiotów, które jednak nigdy nie następują. Wszystkie środki, pobudzające apetyt nic nie pomagają; chory z wielkim wstrętem przyjmuje dziennie 2 filiżanki mleka z kakao.

Zawezwałem konsylium lekarskie. Lekarze, nie znalazłszy przyczyny tego wstrętu w organizmie chorego, skonstatowali, że choroba powstała w skutek zajść psychicznych i poradzili wezwać znanego w Nicei magnetyzera, p. Anglesa, aby chorego hypnotyzował i sugestionował do jedzenia. Leczenie to trwało dwa tygodnie, ale bez rezultatu. Chory, wskutek nie używania pokarmów, wysechł strasznie, podobny był do żywego kościotrupa.

Poradziłem rodzinie jego, by wezwała kapłana, gdyż śmierci można się było w każdej chwili spodziewać. Na wieść o tym przeraził się bardzo. Wyspowiadał się jednak ze skruchą i nabożnie.

Po kilku dniach odwiedziłem go znowu. Ujrzawszy mnie, rzekł z płaczem: "Czy rzeczywiście nie ma już na świecie żadnego środka, abym jeszcze pozostał przy życiu?" Odpowiedziałem mu, że nauka lekarska jest w tym wypadku bezsilną... jednakowoż jest jeden jedyny i ostatni środek, ale nie apteczny, który go jeszcze może wyratować i dałbym mu go, gdybym był przekonany o jego szczerej i głębokiej wierze chrześcijańskiej, a on mi na to odpowiada "Wszak ja nic innego nie robię, jak tylko się modlę i przygotowuję na śmierć". Powiedziałem mu, że to jeszcze nie dosyć, bo Bóg chce, aby wiara w Jego Moc i Opatrzność była silna. Przyrzekłem mu przyjść jutro i przynieść środek, którym, jeżeli szczerze będzie wierzył, Pan Bóg może go uzdrowić.

Nazajutrz, zaopatrzywszy się w mały flakonik wody z cudownego źródła w Lourdes, którą mi brat mój, Leon, zamieszkały w Warszawie, przed 3 laty przywiózł, udałem się do chorego.

Był spokojniejszym - obok niego stała nietknięta filiżanka czekolady, a gdym go zapytał, dlaczego nie wypił, odpowiedział, że nie może, gdyż kiedy próbuje, zaraz zbiera mu się na wymioty.

Zapytałem go następnie, czy wierzy w pomoc Najśw. Maryi Panny Niepokalanej.

Na to pytanie oczy jego zalały się łzami i drżącym głosem odrzekł: "Wierzę".

Wstawaj pan z łóżka i będziemy się modlić wspólnie do Matki Bożej - powiedziałem do niego - i gdy z wielkim trudem przy pomocy rodziny wstał, ukląkłem i ja i odmawialiśmy głośno i żarliwie modlitwy do Niepokalanej.

Po skończonej modlitwie dałem mu wypić wodę z Lourdes.

Wypił ją pobożnie i z rozrzewnieniem, a po chwili wypił także i czekoladę. Następnie poleciłem mu dać ciepłego buljonu, który spożył z doskonałym apetytem.

I od tej chwili apetyt służy mu wyśmienicie, przybył na wadze kilkanaście kilo, pracuje, jak dawniej, mimo swego sędziwego wieku.

Czy w tym wypadku można mówić o hypnozie lub sugestji, która przez dwa tygodnie stosowana, okazała się bezskuteczną?!

Nawet niedowiarek czuje się zwyciężonym, widząc, tak niezbity dowód potężnego i cudownego działania wody z groty w Lourdes!

Nicea, 20 V 1931.

[1] Od p. Leona Dobrzańskiego z Warszawy otrzymaliśmy opis zdarzenia, którego świadkiem był jego brat, doktor medycyny, mieszkający w Nicei.

Wodę z cudownego źródła w Lourdes można otrzymać i w administracji "Rycerza", która ją darmo wysyła, proszącym. Dobrowolne ofiary przyjmuje się, jako zwrot kosztów przesyłki pocztowej.

Niepokalana z Lourdes