Opowiedzcie, kochany Olbrysiu - prosiłem swego starego przyjaciela - jak to było z tymi Olszyniakami, co szli kiedyś na rezurekcję...
- A, to było tak: Wybrali się jednego roku Olsyniaki na Zielgonoc do kościoła, a daleko nieli, bo z Olsyn do Ostrołęki bandzie bez mała z psięć nil... Bo to nie było jesce, jegódecko, u nas tyle parasii i kościołów, co tera. Jeden buł w Mysańcu, a drugi dopsiero az w Ostrołęce, to ludziska nie w kozdą niedziele mogli iść. A Olsyniaki, jek idą do kościoła, to zawse całą zioską. To i wtedy do tej Ostrołęki pośli. Zercia różnego nieli ze sobą sporo, bo to kozdy na śwęta sobzie coś usykował. Ten zieprzaka zabziuł i kiełbase w torbzie niesie, tamta ma sera, jajka i pare blachów placka. Co ujdą zuchelek, to ogień sobzie na drodze zapalą, chojecków nałanią, pogrzeją się, odpocną, trochę zjedzą, zaśpsiewają i dalej w oną drogę. To tak śli bez pare dni. Nineni Kadzidło, potem Dylewo, Durlejasowe bory, az wreście przyśli do niasta. A Ostrołęka to była wtedy, bez mała jek Warszawa. Duze i psiękne niasto. To oni staneni przed mostem na Narzi i kozdy oprządza sie, jak moze. Ten zapsina jakę, tamten okurza buksy, cy letniak. Dziewcaki zaplatają warkoce, zaziązują na głozie chustecki, a niektóre to się i w cułka stroją...
A na moście stojał taki stróż, to on spogląda i dziwuje sie, co się tyle narodu nasło.
- Skielaśta, i na co sie tak sykujeta? - pyta sie ich.
A oni mu mózią, co są z Olsyn i na Zielgonoc do kościoła przyśli.
Jak ten stróż to usłysał, to aż sie za bełk ze śmiechu złapsiul. Tyle mu sie ta kieta od zygarka na niem trzęsła.
A Olsyniaki gęby rozdziazili, jeden na drugiego patrzy i nic nie mogą wyniarkować, bez co on z nich tak sobzie kiepkuje.
A strażnik jem wtedy:
- O ludzie kochane, cy wom sie we łbach poprzewracało, cy co?
Toć to dziś przewody... Zielgonoc była w tamto niedziele... "
To oni popatrzyli na siebzie. Zrobziło się jem markotno.
Co tu zrobzieć?...
Zinni to oni i nie byli. Kalędarza nikt nie niał. Cytać tez nikt nie uniał, chyba na wyborcę... Cas niarkowali po słonku i skowronkach. To i trudno było utrasić.
To co tera bandzie?...
Popatrzyli na niasto, popatrzyli na kościół, podu[89]mali siułkę, capki z głowów zdjeni, na moście uklękneni i zaśpiewali:
"Panie Jezu Chryście,
juz zmartwychwstaliście,
A my o tem nie ziedzieli,
Ze to zesłej niedzieli.
Alleluja..."
Potem przeżegnali sie, capki na łeb i do domu.
- A czemu nie wstąpili na Mszę? Przecież to była niedziela. Kościół obok, no i po takiej, bądź co bądź, długiej pielgrzymce...
- Ba, kiedy to było już po casie... Oni za Zielgonoc śli... Udumali sobzie pewno, ze juz nima po co do kościoła po śwętach chodzić.
Tak, to ono jest, jegódko, z tem nasem narodem...
Ale, ale zagadałem sie, a tu mus jesce krowom siecki urżnąć... Siedźta z Bogiem!... A nie mówta tylo o tem Olsyniakom, bo sie bando na mnie złościć...
Słownik:
Zuchelek - kawałek
jaka - staromodny kaftan
buksy - spodnie
cułko - ozdobne nakrycie głowy u dziewcząt
Przewody - niedziela przewodnia
kiepkować - szydzić, wyśmiewać się
Zinni - winni
wyborka - prastare książeczki do nabożeństwa
bełk - brzuch
kieta - łańcuch
siułka - chwilka