Jakimi "świętymi" byli święci?

Rycerz Niepokalanej 10/1945, grafiki do artykułu: Jakimi świętymi byli święci, s. 56-58

Opisy zdjęć powyżej:

  1. [z lewej od góry] 1. św. Joanna d’Arc, 2. św. Augustyn w chwili nawrócenia. [z lewej na dole] 3. św. Franciszek z Asyżu. [z prawej od góry] 4. św. Paweł przemawia w Atenach. [druga od lewej na dole] 5. św. Teresa z Avili.
  2. [trzeci od lewej na dole] Św. Franciszek Salezy
  3. [pierwszy od prawej na dole] Św. Ignacy Loyola

Pod słowem "święty" zwyczajnie pojmuje się człowieka dobrego, ustępliwego, zgadzającego się na wszystko i ustępującego wszystkim.

Czy święci byli w istocie takimi? Czy były to jagnięta ludzkie, pozwalające z sobą robić, co inni chcieli, zrezygnowane, nie mieszające się do życia, w zbożnym skupieniu trawiące w klasztorach, czy na pustyniach swe godziny, choćby się dookoła świat zapadał? Czy były to jednym słowem jednostki wygodne dla siebie i dla innych, modlące się tylko za bliźnich i błogosławiące im?

Otóż historia wykazuje, że nie było tak, że święci jednym słowem - to nie będą "porządni" ludzie, ale wielcy ludzie. Tak jak bohater jest czymś zgoła różnym i o wiele większym niż dobry obywatel - tak samo święci wszyscy wyrastają wysoko ponad przeciętną normę człowieka dobrego, wielu zaś z nich to geniusze woli, charakteru, umysłu. Geniusze tęgością umysłu, jasnością rozumu, głębią uczucia, sprężystą i nigdy nie słabnącą energią.

Nie wolno ich banalizować, nie wolno płomień palący się w nich rozdrabniać na kagankowe płomyki. Nie wolno zdrabniać ich gigantycznych postaci do wielkości figurynek gipsowych. To są ludzie wielcy! I uginali oni bryłę świata, ugniatali glinę ziemi, by stworzyć kształt wysoki, który im przyświecał. Kształt Ewangelii.

Przypomnijmy sobie św. Pawła. Jest to jedna z najdramatyczniejszych, a równocześnie największych postaci historii. Ten człowiek o potężnej umysłowości, łączący w sobie najlepsze tradycje żydowskie i greckie z nauką Chrystusową - jest równocześnie obdarzony wolą niepohamowaną i nigdy nie ustającą w działalności. Całe życie jego - to wytężona praca i umysłowa i fizyczna. Nie zna on spoczynku. W świecie starożytnym jest on jednym z największych nie tylko umysłów, ale także realizatorów. Podróżami swymi osnuł cały ówczesny świat. Aresztowany, bity, więziony nie ustawał w swym dziele na chwilę. Ten człowiek, całkiem schorowany, jest energiczniejszy niż całe tłumy ludzi zdrowych. I dzieło jego jest ponad wyobrażalną miarę wielkie. Nikomu się nie uda zetrzeć z oblicza świata śladu jego rąk kształtujących.

Przypomnijmy sobie św. Augustyna. Najpotężniejszy umysł swojego czasu. Gdy imperium rzymskie rozpada się od wewnątrz i zewnątrz Augustyn myśliciel, biskup, człowiek czynu nie ustaje w działalności. Nie ma sprawy, która by go nie interesowała, nie ma zagadnienia, którego by nie poruszyła nie ma ruchu, w którym by nie brał udziału - jako twórca, pomocnik lub krytyk. Jest to typ człowieka pełnego. I siad jego dłoni utrwalił się niezmazanym piętnem na dziejach.

Przypomnijmy sobie św. Franciszka. Ten człowiek tak przedziwnie czuły jest równocześnie niezłomny, gdzie chodzi o zasady. Nieprawda, że jest to tylko wielbiciel ptaków i kwiatów, jest to również wojownik ducha, nieustępliwy w sprawach ważnych.

I nie obawiający się prześladowań i krzywd. Jest to poza tym człowiek, który umiał tragicznym swym życiem i nauką wywołać w społeczeństwie taki oddźwięk, że historycy współcześni nie wahają się od niego rozpoczynać epoki odrodzenia. Człowiek, przed którym pokłoniły się dumne czoła geniuszów: Giotta i Dantego. Wpływ jego sięgał do tak różnych dziedzin i tak głęboko w nie wnikał, że bez Jego istnienia dzieje kultury byłyby niezrozumiałe.

Przypomnijmy sobie św. Tomasza z Akwinu. Najpotężniejszy umysł średniowiecza. Bajką dla małych dzieci lub niedokształconych prymitywów jest opowiadanie, że średniowiecze było epoką niskiej kultury. Tomasz z Akwinu - to mąż, który stanowiłby chlubę wszystkich wieków. I dziś bardzo poważni myśliciele nie-wahają się powoływać na jego autorytet, a neoscholastyka jest jednym z najpoważniejszych kierunków filozofii. Opiera się ona na św. Tomaszu z Akwinu.

Przypomnijmy sobie Joannę d’Arc. Ta dzieweczka, porywająca za sobą cały naród francuski, wykazująca znamiona autentycznej genialności - jest w historii świata zjawiskiem niespodziewanie pięknym. To połączenie świętej z wojowniczką - jest najjaskrawszym dowodem, że obrona świętej sprawy jest ważniejsza niż życie. I jakże inaczej wyglądałyby dzieje ludzkości, gdyby nie wałka Joanny d’Arc. I ona nadała biegowi historii inny bieg. Dzięki woli niezłomnej, energii niczym nie zmożonej, charakterowi.

Przypomnijmy sobie św. Ignacego Loyolę. Upartym, codziennym mozołem, nigdy nie gasnącym wysiłkiem wpłynął decydująco na bieg historii. Naiwny tylko człowiek może sobie wyobrażać, że dzieje bez jego obecności potoczyłyby się tym samym korytem. Trzeba głębokiej nieznajomości historii, żeby tak przypuszczać. I trzeba jeszcze głębszej nieznajomości historii, żeby sądzić, że epoka kończącego się odrodzenia - epoka chaosu intelektualnego, moralnego, religijnego, państwowego, społecznego była epoką rozkwitu, a św. Ignacy był wyrazem cofania się dziejów. Św. Ignacy był mężem na miarę tak wielką, że działalność jego uchyla się sprawdzianom naiwnych wielbicieli starożytności odrodzonej i tego, co w odrodzeniu tej starożytności odrodzonej było w jej lichym wydaniu. Niekoniecznie wszystko w starożytności było dobre.

Przypomnimy sobie św. Teresę-Hiszpankę. Genialnego psychologa w habicie. Jej dzieła zawsze będą kopalnią spostrzeżeń dla psychologów całej ludzkości. Mistyka ta jasnością rozumu przewyższa - i to jasnością przedziwnie przejrzystą i bystrowidzącą - doświadczonych psychologów, uczonych i pisarzy.

A św. Franciszek Salezy. A św. Wincenty à Paulo - jako twórca jakże rozległej akcji miłosierdzia. A Franciszek Ksawery. A setki innych świętych - ludzi gigantycznych. Każdy z nich łączył głębię i dociekliwość rozumu z żelazną nieugiętą wolą i uczuciem tkliwym a przejmującym. Każdy jednak z nich był człowiekiem nie tylko niepospolitym, ale wybitnym. Wielkim.

I wyraźnie widnieją na dziejach Świata ślady ich kształtujących rąk. Nie należy ich więc pomniejszać. Takie pomniejszanie jest nie tylko krzywdą dla ich pamięci, lecz także krzywdą prawdy.

A przede wszystkim krzywdą społeczeństwa, które polegając na banalnej wersji ich legend - uczy się ustępliwości poza miarę dozwoloną człowiekowi, uczy się jednym słowem być wygodnym dla siebie i dla innych.

Święci zaś uczą przeciwieństwa takiego stosunku do rzeczywistości. Uczą bowiem miłować bliźnich jak siebie samego - ale bez szkody dla zasad. Wręcz przeciwnie - z korzyścią dla zasad.

Społeczeństwo, które tego nie dostrzega - kłamie ich prawdzie! I kult jego dla świętych jest fałszywym kultem.

Prawdziwym zaś kultem ich - nie jest ucieczka od rzeczywistości, lecz kształtowanie rzeczywistości w imię zasad i praw moralnych. Nie nienawistne, nie fanatyczne - ale pełne miłości dla ludzi, energiczne, rozumne, nigdy nie ustające...

Takie kształtowanie, jakim oni ziemię kształtowali! Znosząc nawet śmierć męczeńską dla tego kształtowania. Kształtowanie historii poprzez wpływ na największe sprawy świata i przez realizację zasad w najdrobniejszych sprawach ziemi. Rozumem, energią nieustępliwą, wolą nieustającą a konsekwentną!


"Szczęśliwy człowiek, który słucha prawa Chrystusowego; szczęśliwe rodziny, będące pod sprawiedliwym berłem Chrystusa Króla; po trzykroć szczęśliwe narody, które prawa swe układają według Ewangelii".

Pius XII