Jak zostałem katolikiem
Drukuj

Za inicjatywą Legionu Maryi zaczęto w Londynie serię odczytów pod hasłem: "Jak zostałem katolikiem". Sławni konwertyci wypowiadają się przed publicznością, w jaki sposób znaleźli drogę do Rzymu.

"Dzięki miłosierdziu Bożemu", zaczął pierwszy nowonawrócony Jerzy Glasgow (pisarz, dziennikarz i korespondent polityczny), "gdy życie zaczęło mię już dusić, jak powróz wisielca, poczułem w sobie nagłą i gwałtowną potrzebę, by zmienić życie.

Przez blisko 25 lat zajmowałem się sprawami dyplomatycznymi i pieniężnymi. Cały im byłem oddany. Miałem styczność z przywódcami politycznymi wszystkich państw europejskich, dysputowałem z nimi na przeróżne tematy, aż stałem się po prostu chory z tego wszystkiego, co widziałem - z ciągłych szykan i podstępów, z powszechnego łamania każdej uczciwej zasady, a już całkowitego odrzucenia chrześcijaństwa.

Własna ma dusza zbuntowała się przeciw temu. Coś mi w duszy wyraźnie mówiło: chcesz widzieć uczciwe stosunki między narodami, musisz przyjąć ty i cały świat zasady Chrystusowe. Zadanie to trudne, może się go podjąć tylko Kościół chrześcijański. Lecz, dalej pytałem sam siebie: jakżeż Kościół chrześcijański może zrobić coś dobrego na świecie, kiedy sam jest podzielony? Nie miałem odpowiedzi na to pytanie."

Za namową żony udał się Glasgow do biskupa londyńskiego, jak pacjent do lekarza. "On otworzył mi oczy i coś poruszył w mej duszy. Kazał mi przede wszystkim myśleć głębiej o chrześcijaństwie".

Po głębokim namyśle doszedł Jerzy Glasgow do wniosku, że rozłam w Kościele chrześcijańskim nie miał sensu. Było to w starym kościele św. Etheldreda. "Wyłamał drzwi" do niego - mówił symbolicznie. "W czasie nabożeństwa, otwarł się przede mną rozległy widok. Pobiegłem myślą we wczesne chrześcijaństwo, w katakumby, do samego Pana Jezusa, a potem stanęła mi nieprzerwana tradycja i nieskażony potok wiary chrześcijańskiej, płynący poprzez wieki. Przeżycia tego dnia były olbrzymie".

"Chcę zostać katolikiem!" - oświadczył zdecydowanie Jezuicie O. Martindale. Niezadługo nastąpiło przyjęcie pisarza i jego żony do Kościoła katolickiego. Był to, jak wyznał, samorzutny odruch jego duszy, by naprawić zapomnianą wśród wieków krzywdę, jaką reformacja wyrządziła chrześcijaństwu i światu. I kończy Glasgow: "Znalazłem teraz pokój Pański i urzeczywistnienie prawdy w takim stopniu, o jakim nawet nie marzyłem".


Dobre dziecko pomaga matce. Pomóż POLSCE subskrybując Premiową Pożyczkę Odbudowy Kraju!