Jak zginął redaktor "Rycerza Niepokalanej"
Drukuj

Sylwetki katolickie 9.

Błogosławiony Ojciec Pius Bartosik

"Dotychczas pisaliśmy i mówiliśmy innym, jak należy znosić cierpienie; teraz musimy sami praktycznie przejść. Bo w przeciwnym razie cóż warte byłyby nasze słowa?" Tymi słowy krzepił siebie i 40-tu swoich współbraci zakonnych w obozie Amtitz O. Pius Maria Bartosik, świetny mariolog, redaktor "Rycerza Niepokalanej" (od roku 1936 do wybuchu wojny). Dla Niepokalanej poświęcił swoje pióro rycerskie, krocząc śladami swego mistrza O. Maksymiliana Kolbe; dla Niej też oddał swe młode życie na całopalną ofiarę.

Nie w smak była hitlerowcom przedwojenna działalność "Rycerza", ponieważ pod kierunkiem O. Piusa zdecydowanie broniła sprawy polskiej i katolickiej, gdy oni Polskę i wiarę katolicką raz na zawsze chcieli pogrzebać. Nie pomogły kilkumiesięczne cierpienia Niepokalanowian w obozach: Amtitz i Ostrzeszów, bo słudzy Maryi po powrocie snuli nadal śmiałe plany podboju dusz, choćby i przez wznowionego "Rycerza". Porwać pasterzy, a rozproszą się owce - myślą Niemcy, i 17 lutego 1941 r. następuje pamiętna dla Niepokalanowa wywózka 5 Ojców. Przy boku O. Maksymiliana idzie na Pawiak, a potem do Oświęcimia, O. Pius.

Umarł w czasie oktawy święta Niepokalanego Poczęcia, w 5 miesięcy po zgonie Mistrza. "Strata takich zasłużonych jednostek, jak O. Maksymilian Kobe i O. Pius Bartosik, którzy dla Niepokalanej poświęcili duszę swą i ciało - pisał w 1942 r. p. A. Dobrowański z Tarnopola - zanotowana będzie złotymi zgłoskami w naszych sercach polskich. Cieszy mnie bardzo, że uwięzieni Ojcowie i Bracia, jako prawdziwi rycerze Niepokalanej do końca wytrwali na posterunku. Wobec tego, z powodu ich śmierci, w imieniu wszystkich członków M.I. na naszych kresach, wyrażam ze szczerego serca głębokie współczucie..."

W obozie oświęcimskim nazwano O. Piusa "apostołem cierpienia..." Oto opis jego męki, przysłany przez naocznego świadka ks. Konrada Szwedę, b. więźnia Oświęcimia i Dachau.

Z prawdziwym poświęceniem oddawał się chorym. Podczas tzw. odwszenia w czerwcu 1941 roku przeprowadza chorych z bloku 15-go na 14-ty, pielęgnuje ich rany, udziela pomocy.

Gdy pełniłem nocny dyżur, O, Pius wstawał i pod osłoną nocy przychodził do mnie. Piękne i podniosłe były te kolokwia na temat cierpienia, na które skazani byli chorzy. O. Pius na wszystkie palące kwestie znajdywał wyczerpującą odpowiedź. "Cierpienia tego czasu nie mogą iść w porównaniu z przyszłą chwałą" - mówił często. Nie znałem O. Piusa na wolności, ale na podstawie obserwacji w obozie i jego heroicznego znoszenia cierpień mogę powiedzieć, że był to święty kapłan i głęboki teolog.

Od dłuższego czasu dokuczała O. Piusowi rana, powstała od drewniaka na górnej powierzchni stopy. Z powodu braku regularnych opatrunków, rana przekształciła się w dokuczliwą gangrenę. Również na przedudziu tej samej nogi wytworzyła się flegmona. Był to ropień, którego obrzęk rósł z każdym dniem i powiększył przedudzie prawie do trzykrotnej grubości. Gorączka trawiła cały organizm. Na orzeczenie lekarza, dra Nowaka przeniesiono go na oddział chirurgiczny (Blok 16), gdzie dr Dering z Warszawy dokonał operacji. Znosił ją z nadzwyczajnym spokojem. Powoli rana jęła się goić i po pewnym czasie, dla braku miejsca, O. Piusa znowu przeniesiono na 15-ty blok.

Zdawało się, że wszystko pomyślnie się skończy. Niestety na wskutek infekcji wytworzyła się na prawym policzku róża. Obrzęk był tak silny, że zniekształcił twarz do niepoznania. Za pozwoleniem odwiedzałem O. Piusa. Leżał w okropnych boleściach, nic nie jadł i nic nie pił. Tracił przytomność, to znowu ją odzyskiwał. Gorączka doprowadziła organizm do kompletnej ruiny. I w takich okolicznościach umarł - w nocy z 12. na 13 grudnia 1941 r. cierpieniem i Sakramentami św. dobrze przygotowany. Umarł Redaktor "Rycerza" i "Rycerzyka Niepokalanej" oraz "Miles Immaculatae", prawdziwy apostoł cierpienia, który największe boleści znosił na wzór Mistrza: "Błogosławieni, którzy cierpią, albowiem ich jest królestwo niebieskie".