Jak wygląda życie pod opieką Niepokalanej
Drukuj

List czytelnika, który nie chce się dać innym zawstydzić...

Dzięki wypoczynkowi wakacyjnemu wywiązuję się z obietnicy, wyrażonej w piśmie z dnia 22 lutego b. r.

W chwili przyjęcia nas do "Milicji Niepokalanej" przeżywaliśmy właśnie bardzo brzydki czas. Dom nasz uwikłany był w zaciętą aferę, której sprawa lada dzień miała w sądzie wybuchnąć. Jednak na prośby nasze Najświętsza Panienka tak szczęśliwie pokierowała, że na parę dni przed rozprawą sądową doszło do zgody na tle naszej religji świętej.

Rychło potem zaskoczeni zostaliśmy dwoma nagłemi wypadkami chorób w naszym domu: najpierw siostry Ewy, a w tydzień później żony Adolfy. Były to rodzaje kolki oraz zapalenie kiszek - choroby, które niejednokrotnie śmierć sprowadzają. W obu wypadkach mamy Niepokalanej do zawdzięczenia, że lekarz natychmiast się zdarzył i udzielił porady, a wyleczenie samo też wyraźnie o opiece Najświętszej Panienki świadczyło. Nieokreślone bóle przy obydwóch chorobach ustały już po paru godzinach, skorośmy i naszych chorych i zabiegi wszystkie Panu Bogu przez ręce Niepokalanej ofiarowali. A podczas drugiej choroby mieliśmy prócz tego takie dziwne zdarzenie: gdyśmy przed przyłożeniem nakazanego okładu pomodlili się gorąco, by z pożytkiem to się stało, okład okazał się tak nieznośnym, że musieliśmy zabiegu tego zaniechać zupełnie. A chora tejże chwili zasnęła, poczęła się mocno pocić, a gdy noc minęła spokojnie, minęły też i wszelkie ślady cierpień i choroby - i byłaby zaraz z łóżka wstała, gdyby lekarz temu się nie sprzeciwił, nakazując wypoczywać jeszcze do trzeciego dnia. Za taką pomoc w tych ciężkich chwilach z niewymownem wzruszeniem dziękujemy wszyscy Panu Bogu, Niepokalanej Panience i św. Teresce od Dzieciątka Jezus.

Podczas pozamiejscowego urzędowania w Królikowie Nowem, powiat Szubin, w lokalu P. Kijewskiego, zachorowałem: ogarnęła mnie straszna febra i ból głowy. Z początku zlekceważyłem to sobie; po obiedzie jednak poczułem się już zupełnie osłabionym i do pracy niezdolnym, a trzęsła mną naprzemian silna febra i gorączka. Lekarza na miejscu nie było. Oddałem się przeto według sił Niepokalanej Panience, by mnie z tego wyratowała i...po dwu czy trzech godzinach mocnego snu zbudziłem się zupełnie zdrów, jakby mi nigdy nic nie dolegało. Tak to akt strzelisty do Matki Najświętszej był dla mnie lekarstwem i lekarzem,

Tutaj w Bydgoszczy byliśmy świadkami następującego wydarzenia: Kolega mój p. Józef Wesołowski, zamieszkały przy ul. Bocianowo 17, pewnego dnia zapytał mnie smutno, czy mam jeszcze "Rycerza Niepokalanej"; czem biadał, że pięcioletni jego synek, najmłodszy j najbardziej kochany, leży w szpitalu św. Florjana ciężko chory na szkarlatynę i przyłączyła się jeszcze do tego inna choroba. Lekarze i Siostry mają mało nadziei utrzymania dziecka przy życiu i świadczą, że tylko cud mógłby je uratować... Przejęliśmy się tem opowiadaniem wszyscy bardzo, gdyż znaliśmy troskliwość p. Wesołowskiego dla rodziny. Mnie jednak przenikała równocześnie dziwna radość, że będę mógł z pomocą Niepokalanej coś mu dopomóc. Przyniosłem natychmiast "Rycerza Niepokalanej" i wyproszony od żony Cudowny Medalik, bo sam nie miałem ani jednego na zbyciu i wręczyłem to koledze z takiem wzruszeniem, żem zapomniał dodać: by pomodlił się szczerze do Niepokalanej Panienki, a Ona go napewno nie opuści. Pan W. podziękował tłumiąc łzy - i tan obraz często odtąd staje mi w pamięci... Siostra zawiesiła Medalik choremu dziecku na piersiach. Gorączka dochodziła wieczorami do 41 stopni i kilku kresek... Nadzieja uratowania dziecka zdawała się być tem mniejszą, że właśnie tamże w szpitalu zmarło dwoje dzieci w tym samym wieku na tę samą chorobę... A jednak - Najświętsza Panienka i w tym wypadku nie omieszkała pospieszyć z pomocą: synek mojego kolegi wbrew wszelkim przewidywaniom wyzdrowiał, a słuch, przytępiony skutkiem choroby w jednem uchu beznadziejnie, naprawił się tak, że chłopiec dzisiaj jest zupełnie zdrów. Siostry Miłosierdzia w szpitalu uważają uzdrowienie to za cudowne, a także znana dzielna lekarka tu w Bydgoszczy Dr. Czaporska nazwała to bez wahania "Cudem Boskim". Państwo Wesołowscy należą od tego czasu do "Milicji", i abonują "Rycerza Niepokalanej".

Podobne zajście wydarzyło się w Poznaniu, gdzie zachorowała na szkarlatynę bratowa nasza Stanisława i przez Kasę Chorych przydzielona została do ewangielickiego szpitala Diakonisek przy ul. Grunwaldzkiej. Choroba była niebezpieczna, lekarze stwierdzili osłabienie nerwów, a gorączka wahała się około 41 stopni. Staruszka matka nasza, należąca do "Milicji Niepokalanej", zaraz na początku choroby dała chorej swój własny Medalik i przyszyła jej go do koszuli na piersiach, a listownie prosiła i nas o modlitwę. I Niepokalana dopomogła: bratowa wyzdrowiała a choć po chorobie nogi miała tak osłabione, że zważywszy późny wiek, liczyli wszyscy na pewne już kalectwo, jednak poprawiło się i to, a dzisiaj powróciła już do dawnego swojego trybu życia. Diakoniski, które w cuda nie wierzą, uznają to za "uleczenie nadprzyrodzone" i mówią, że podobnego wypadku jeszcze w szpitalu nie miały. - Tak to panowie lekarze mogą nabrać dalszej praktyki w swym zawodzie pod kierunkiem siły Bożej za wstawiennictwem Niepokalanej...

Teraz innego rodzaju wypadek: Ktoś z najbliższych, znalazłszy się w wielkiej potrzebie materjalnej, prosił Pana Boga w kościółku o pomoc - i został poratowany. Lecz szatan, który "przy największym smutku lub największej uciesze zwykle mąci" sprawił, że człowiek ten zamiast pobożnem życiem składać dzięki Bogu, z nadmiernej radości zachwiał się i dał się wciągnąć do domu czarta... Po powrocie nastąpiło znów ubolewanie z płaczem i zgrzytaniem, bo djabli prawie wszystko wzięli... Rana nowa była nie do określenia bolesna - ale Pan Bóg, który ma niewyczerpaną litość dla tych nieszczęśliwych, u których dostrzeże jednak choć odrobinę skruchy, za wstawiennictwem Niepokalanej Panienki ulitował się nad upadłym, stosując lekarstwo przykre, ale skuteczne: bo oto nieborak karany ciężko, jest dziś na dobrej drodze, abonuje "Rycerza" i zapisał się do "Milicji Niepokalanej".

Jeszcze inny wypadek.. W rodzinie Wł. i J. Stróżewskich, Toruń 11, koszary żymirskiego, zachorowało bardzo ciężko najmłodsze, niespełny rok liczące, dziecko: gorączkowało bardzo, przytem usteczka miało strasznie rozpalone. P. Stróżewski jest moim szwagrem i cała rodzina jego należy do "Milicji Niepokalanej" i abonuje "Rycerza", o którego im się niedawno postarałem. Teraz, gdy choroba dziecka, a przedtem siostry, wszystkie już pieniądze zjadła, państwo Stróżewscy polecili cały nieszczęściem nawiedzony dom swój opiece Boga przez przyczynę Niepokalanej Panienki, a ponieważ był to właśnie Wielki Piątek, pani Str. siostra moja, kupiła za ostatnie parę groszy kwiatów i modląc się szczerze złożyła je u stóp Bożego Grobu w tej intencji, by Pan Jezus litościwy dopomógł i wskazał na drogę wyjścia z tego położenia. Po serdecznej modlitwie pospieszyła do domu, i... jakież było jej zdumienie, gdy zastała dziecko już zupełnie zdrowe, wesołe i śmiejące się do niej radośnie! Obydwoje z mężem nie mogli się dość temu wydziwić i uznał że nie napróżno należą do "Milicji Niepokalanej" i noszą na piersiach swych Medalik Cudowny. Matuchna nasza zna dobrze troski rodzinne, to też gdy widziała, jak nauczyciela modłów "Rycerza Niepokalanej"

w strapieniu swojem nie omieszkali się do Pana Jezus modlić, dopomagała tym modlitwom i wpłynęła, że Pan Jezus łaskawie wysłuchał. A ja dumny jestem, że mogłem im polecić takie pismo i doręczyć im Cudowne Medaliki i Dyplomiki "Milicji" - i dziś wespół z nimi go_ race podziękowanie Panu Jezusowi Chrystusowi Królowi i Niepokalanej Panience Królowej naszej składam.

Przesyłając ten opis łask, Niepokalaną Panienkę za opóźnienie się z tem jak najmocniej przepraszam i o darowanie mi tego bardzo proszę.

Przewielebną Administrację OO. Franciszkanów przepraszam, że staję się często ciężarem przy ich już i tak trudnej pracy. Dziękuję za stałe przesyłanie mi 10 egz. "Rycerza Niepokalanej": mogę teraz przynajmiej każdego obdarzyć według potrzeby i życzenia. Również dziękuję za dołączony mi afisz, który napewno wielu nowych abonentów Niepokalanej Panience zdobędzie. Jeśli możliwe proszę o trzy takie afisze. Przesłane mi Medaliki wszystkie już rozdałem i to bardzo o to proszącym, oraz tym, którzy do "Milicji Niepokalanej" wstąpili. Pozostał mi tylko jeden Dyplomik, do którego nie mam już Medalika. Przeto prosiłbym o jeszcze jedną taką przesyłkę.

Nie chciałbym się dać zawstydzić, ale dorównać Innym członkom i przyjaciołom "Milicji Niepokalanej". W zakończeniu życzę Przewielebnym Ojcom jak największej wydajności pracy i wszystkim członkom "Milicji" także.

Jako ofiarę z wdzięczności za odebrane łaski z prośbą ó dalsze zasyłamy wraz z żoną 5 zł., a konto dalszego abonentu 15 zł., jeszcze jeden uzyskany abonent 1,50 zł, ogółem przekazuję czekiem Nr. 150.283 kwotę 21,50 zł.

Maksymiljan Otomański

Bydgoszcz, 8 - go sierpnia 1928 r.