Jak wygląda gabinet ministrów Callesa

Kim jest sam Calles powiadomiliśmy obszernie w numerze czerwcowym "Rycerza".

Jest to zbrodniarz notoryczny

Dalszy skład gabinetu przedstawia się tak.

L. Morones, minister przemysłu, bolszewik, robotnik remizy tramwajowej, wyniesiony na stanowisko ministra za rewolucyjne i antymoralne postępowanie. Dziś wielokrotny milioner.

Luis Leon minister rolnictwa i "postępu kulturalnego" Dawny pogromca byków cyrkowych, dziś mianuje się inżynierem, nie mając najmniejszego wykształcenia w tym kierunku.

Aaron Saenz, minister spraw zagranicznych, protestancki pastor.

Pidalbert Tejada, minister spraw wewnętrznych, były konduktor tramwajowy, potem gubernator Verakruz.

Puig, minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego. Człowiek najgorszego prowadzenia się. Z prywatnego życia tego ministra możnaby podać takie szczegóły. które wydają się wprost nieprawdopodobnymi. Za niebywałe wykroczenia przeciwko moralności nawet w tak "wyrozumiałem", jeżeli chodzi o obyczajność, społeczeństwie. jak północno-amerykańskie, dostał się Puig do więzienia, co mu dziś wcale nie przeszkadza być ministrem publicznego oświecenia.

Generał Amaro, minister wojny. Wsławił się w czasie rewolucji Carranzy swym okrucieństwem wobec księży, zakonników i w ogóle katolików. Jest on czystej krwi metysem i do dziś ma jeszcze w lewem uchu otwór, w którym niegdyś wisiał kolczyk.

Tacy to ludzie są nieograniczonymi panami Meksyku, przedstawicielami kulturalnego i głęboko - religijnego narodu!...

Dziennik angielski o stosunkach w Meksyku.

Dnia 16 kwietnia [1928] r. Daily Express ogłosił olbrzymie sprawozdanie swojego współpracownika, który bawił przez pewien czas w Meksyku. Jest to pierwszy artykuł; za nim pójdą inne. Dla czytelników katolickich pism nie przynosi on - jak stwierdza "Germania" nowych, nieznanych, szczegółów. Natomiast potwierdza w zupełności - i to jest ważne - zwalczane przez rząd Callesa zdanie, że w Meksyku szerzy się prześladowanie w najbardziej barbarzyńskiej postaci.

Korespondent londyńskiego dziennika stwierdza naprzód, że nie jest łatwą rzeczą zdobycie prawdziwych informacji o sytuacji w Meksyku, artykuł 33. meksykańskiej konstytucji z 1917 r. brzmi w ten sposób, że rządowi pozwala wyrzucić przybysza za granice kraju bez podania powodów. W ten sposób rząd Callesa trzyma w garści wszystkich cudzoziemców i przybywających dziennikarzy; nie pozwala im na żadną akcję wywiadowczą pod grozą wyrzucenia z granic kraju.

Dziennikarz angielski opowiada następnie o policyjnym nadzorze katolików i o nabożeństwach w prywatnych domach, odbywanych pod grozą utraty wolności i życia. Liczba osób straconych za wierność religii przekracza jego zdaniem cyfrę 600... Nie ulega wątpliwości, pisze, że ludność meksykańska pragnie i domaga się wolności religijnej. Gdzie kapłan nie może odprawić nabożeństwa, zwłaszcza w kościele, kierują nim sami świeccy, zwłaszcza kobiety. Korespondent angielskiego pisma z zapałem mówi o bohaterstwie meksykańskiej katoliczki, która tym dzielniej broni religii, im większe grożą jej za to kary. Ze zrozumiałych - pisze powodów nie przytacza wielu stwierdzonych przez siebie wypadków męstwa religijnego kobiet, żyjących jeszcze w Meksyku. Szczegółowo natomiast opisuje bohaterstwo tych, które stracono, lub tych, którym udało się opuścić granice Meksyku. Są to opisy mrożące krew w żyłach. -

Nareszcie więc i prasa niekatolicka zaczyna nadrabiać swoje zaniedbania. Może to pobudzi katolicką opinię do tym energiczniejszych wystąpień w obronie prześladowanego za swoją wiarę ludu.