Wszyscy Święci odznaczali się szczególną miłością ku Matce Bożej, bo też z Jej ręki jako Pośredniczki wszelkich Łask otrzymali całe swe uświęcenie. Znany ogólnie niezwykłej świątobliwości Redemptorysta O. Bernard Łubieński tak opisuje cześć św. Gerarda Majelli ku Niepokalanej.
"W święta Matki Bożej skakał z radości. Jak jeden świadek o nim mówi: w te dnie podobnym był do syna nieposiadającego się z radości, kiedy po długiej nieobecności matka mu powraca. Idąc za przykładem św. Alfonsa, w sobotę suszył cały rok o chlebie i wodzie, oraz innymi umartwieniami czcił Matkę Bożą. W wigilię Jej uroczystości noc spędzał na modlitwie u stóp Jej obrazu w kościele. Nabożeństwo jego nie ustawało, lecz rosło do końca życia. Objawiało się rozmaicie według okoliczności, a kiedy był zakrystianem, ubierał Jej ołtarz z głębokiem przejęciem, zdobił obraz cudowny Pocieszenia Matki Bożej. Zachęcał słowy gorącymi wiernych do ufania w Jej pomoc. Wzniosła jego dusza, światłem z nieba oświecona, przejmowała się wielkością Jej Boskiego Macierzyństwa. Do siedmiu boleści Maryi miał też szczególne nabożeństwo. Gerard rozmyślał nad Jej wewnętrznymi uciskami, a ponieważ wówczas kapłani, należący do zakonu św. Alfonsa, czynili ślub bronić nauki o Niepokalanym Poczęciu N.P.M. Gerard też pragnął krew przelać w obronie dogmatu Niepokalanej Dziewicy, którą nazywał "jedyną serca swego radością". Sławny Jezuita, O. Franciszek Pepe, zaprzyjaźniony ze św. Alfonsem, przysłał z Neapolu do Deliceto liczne obrazki, tak zwane "karteczki Niepokalanego Poczęcia". Podobało się Panu Bogu w owych czasach liczne cuda przez te obrazki czynić. Św. Gerard rozdawał je na wszystkie strony, polecając każdemu odmawianie trzech "Zdrowaś Mario" rano i wieczór, aby zaskarbić sobie nieustanną pomoc Niepokalanej Panienki.
Nie dała się Matka Boża prześcignąć Gerardowi w objawach swej miłości. Obsypywała go najcelniejszymi oznakami opieki i z istnie macierzyńską pieszczotliwością z nim się obchodziła, aż trzech Ojców ze zgromadzenia w Deliceto świadczy o objawieniu Matki Bożej, które Gerard miał dnia pewnego w kościele. Raz na schodach w klasztorze miał zachwycenie, które długo trwało w obecności kilku osób, będących wtedy na lekcjach w klasztorze".