Jak pracują teraz księża na Syberii

Po przyjeździe do Harbina i wejściu w kontakt z księżmi znajdującymi się na Syberii, pragnąłem dowiedzieć się o rzeczywistym stanie i liczbie katolików. Pisałem w tej kwestii kilka razy, ale nie otrzymali moich listów i tak o zupełnej dokładności mowy być nie może. Tylko jedna trzecia część tychże przesłała mi dane statystyczne, z których możemy sobie utworzyć przypuszczalny obraz.

Otóż kazań do wiernych wygłoszono 1423; nawróconych było z prawosławia 19; chrztów dzieci 1423; bierzmowań 465; spowiedzi wielkanocnych 10.082; spowiedzi z pobożności 365; Komunii wielkanocnych 10.082; Komunii z pobożności 1236; zaopatrzonych chorych 78; małżeństw 259; z dyspenzą 57; umarłych dorosłych 330; umarłych dzieci 225; liczba wiernych Wynosi 23.000; gmin chrześcijańskich 77; księży 12; jeden grecko-katolicki w więzieniu. Jeżeliby się te liczby potroiły, otrzymalibyśmy mniej więcej dokładną liczbę katolików.

Mając na oku trudności, na jakie księża się narażają na każdym kroku, z owoców zebranych powinniśmy być zadowoleni. Również trzeba zaznaczyć, że w pracy nie mogą sobie dać rady. I tak pewien kapłan na pytanie ile ludzi przystępuje do Sakramentu pokuty, powiada, "tyle, ile mogę wyspowiadać".

Ostatnim razem pisałem, że z powodu biedy materialnej, wielu księży wyjechało, a teraz czując opiekę nad sobą zostają w winnicy Pańskiej. Pod tym względem nie omyliłem się, a doświadczenie uczy, że w ciągu roku 1925, żaden z pozostałych kapłanów z Syberii nie wyjechał i wcale o tym nie myśli. Strasznie skarżą się, że podołać pracy nie mogą, a podwajać się lub potrajać trudno, a tu wszędzie katolicy proszą przynajmniej raz do roku, by ich odwiedzić. Ciągle znajdują się w rozjazdach tak, że czasem mój list czeka kilka miesięcy na odpowiedź. Każdy z nich posiada pewne centralne miasto lub gminę, gdzie wraca na większe Święta na 2 lub 3 dni, po których znowu wyjeżdża na jakiś przeciąg czasu. Tak trwa cały rok bez żadnego wypoczynku i wytchnienia, a czemu podołać mogą tylko silne organizmy.

Zewsząd płyną prośby od misjonarzy, błagających o nowych robotników. Oto co staruszek ks. Groński, dziekan z Tomska, pisze: "W ostatnich dniach Ks[iądz] Administrator wziął ode mnie pomocnika i przeznaczył na inne rejony. Księdza trzeba to prawda, ale ja sam zostałem się na cały powiat Tomski. Mam do obsługi 10 tysięcy wiernych, 5 kościołów, 2 kaplice i kilkanaście wsi odległych od Tomska o 200, 160, 140, 120 wiorst. Na starość, z braku środków jestem stróżem i furmanem i ta praca przyczynia się do wycieńczenia wszystkich zasobów sił. Przy takim nawale trudów, bez cudu długo ciągnąć nie możemy. Nawet nie mam gdzie mieszkać".

W obecnych czasach praca misjonarzy na Syberii zależy od bardzo wielu czynników, jak zamieci i roztopów śnieżnych, przemęczenia koni, nieraz od władz cywilnych wymaganie pewnych formalności, co czyni prace niemożliwą. W odległych osadach i chutorach katolickich, po tajgach bywa kapłan raz lub dwa razy w ciągu roku przez jeden lub dwa dni. Dzieci zebrać na katechizację niepodobna, a tu nie ma ludzi którzyby mogli nauczać, brak katechizmów, elementarzy. Gdy się przyjedzie, wszyscy przychodzą do lokali tak ciasnych, że świece gasną od parności.