Istota kultu Maryi

Wielki uczony pierwszych wieków chrześcijaństwa św. Augustyn, opisuje w swym dziele "De civitate Dei" rozkład pogańskiej religii cesarstwa rzymskiego, wskazuje jako na jeden z objawów tego rozkładu na ciągłe mnożenie się liczby bogów i bożków. Nie było czynności w życiu ludzkim, której by nie patronował jakiś bóg lub bogini, a często było ich nawet kilka. Pogaństwo rzymskie nie znało nigdy monoteizmu (wiary w jednego Boga), ale jeśli religia rzymska w epoce republiki - w epoce rozkwitu państwa - miała tylko ograniczoną liczbę bogów, których można by choć z dużym zastrzeżeniem, uważać za upostaciowanie właściwości Bożych, zachowujące ślady dawnej jedności, o tyle politeizm (wielobóstwo) późniejszych wieków cesarstwa przestał być już właściwie religią - stał się wiarą w bogów, z których każdy opiekował się innym człowiekiem i właściwie był sobie przez niego stwarzany.

Wrogowie Kościoła - często nawet bardziej naiwni i głupi niż źli - mówią czasem, że kult świętych w katolicyzmie jest wyrazami takiego samego rozkładu naszej religii, jak kult tak wielu bogów był wyrazem rozkładu pogaństwa. Spotykamy się z powiedzeniem: mało wam, że macie Boga,- żądacie jeszcze by wierzyć w Maryję Pannę, w świętych itp.

Naturalnie takie powiedzenia są niesłychanie naiwne i dowodzą tylko jak wielu ludzi walczących z Kościołem nie ma zielonego pojęcia o tym, czym jest naprawdę Kościół i katolicyzm.

My w Boga musimy wierzyć, ponieważ Go w Jego Boskiej Postaci nie możemy zobaczyć, ani też nie możemy Go pojąć. Było by zresztą rzeczą dziwną, gdyby człowiek - istota stworzona - miała taką samą znajomość swego Stwórcy, jaką On posiada o nas. Istota, która by nas nie przewyższała, nie mogła by być naszym Bogiem.

Inną jest natomiast zupełnie sprawa z Matką Bożą i ze świętymi. Są to ludzie, którzy żyli na świecie i my o tym, wiemy równie dobrze, jak wiemy, że żył kiedyś Cezar, czy Napoleon, choć ich nigdy na własne oczy nie oglądaliśmy. Natomiast wierząc w życie po śmierci, wierzymy, że ci święci - a przede wszystkim Matka Boża - są nie tylko zbawieni, ale w niebie zajmują miejsce odpowiednie dla swych zasług.

Czy zbawiony w niebie cieszy się tylko własnym szczęściem i nic go już los ziemi nie obchodzi? Naturalnie że nie. Zbawiony myśli i modli się za tych, którzy żyją na ziemi. Teraz dopiero może dla nich pracować skutecznie - może bowiem nasze nędzne, niegodne modlitwy i prośby zanosić przed Tron Boży i dodając do nich swoje zasługi wypraszać dla modlitwy ludzkiej Łaskę Najwyższego. My ofiarowujemy Bogu ich mało! Nasze modlitwy są często - przez nasze niedbalstwo - prawdziwą obrazą Boga. Ale zbawiony, ale święty, który krew i życie dał za Prawdę,- święty potrafi - ciężarem własnej zasługi.- modlitwę ludzką uczynić przyjemną Bogu.

I czym Święty jest większy, czym większa jest jego chwała w niebie, tym skuteczniejsze jest jego pośrednictwo. Toteż nie ma skuteczniejszego pośrednictwa, nie ma lepszego orędownictwa dla naszych próśb jak orędownictwo Świętej nad wszystkimi Świętymi, Maryi, Matki Bożej - nie tylko największej świętej, nie tylko Istoty nieskażonej żadnym grzechem - ale także Matki Jezusa, Matki Boga i Oblubienicy Ducha Świętego.

Lecz powiedzą nam: więc do Boga nie można dotrzeć inaczej niż za pośrednictwem Maryi Panny? Cóż za powiedzenie! Czyż dla Boga może być coś niepodobnego? Ale to Bóg sam chce, aby między Nim a człowiekiem znajdował się pośrednik. Bóg bowiem wie, jak głębokim jest upadek człowieka. Zna nasze przewiny, grzechy i słabości. Zna naszą nicość. Kiedyś - w raju - rozmawiał z człowiekiem bezpośrednio. Dziś nie znieślibyśmy obok siebie Jego majestatu. Musielibyśmy wołać jak żydzi: mów, Panie do Mojżesza, a on nam powtórzy Twoje słowa; bo jeśli Sam zechcesz do nas mówić, lękamy się, że spłoniemy na widok Twego oblicza.

By umożliwić człowiekowi wydobycie się z otchłani upadku, Bóg zstąpił na ziemię w ciele ludzkim, żył życiem każdego z nas a wreszcie dał się przez ludzi umęczyć. W ten sposób powstał pierwszy stopień pośrednictwa: Jezus - Człowiek.

Ale i to jeszcze mało. Jezus, będąc prawdziwym człowiekiem, był przecież równocześnie Bogiem. Jego życie pełne cudów, znaków i słów wstrząsających, jeszcze przedstawia zbyt wielki przedział pomiędzy niegodnością ludzką, a potęgą Bożą. Więc by i ten przedział usunąć Jezus postawił między Sobą a człowiekiem pośrednika - z ludzi najświętszego, a przecież już tylko człowieka, nie Boga - Swą Matkę.

Nie dlatego by się od ludzi oddalić, ale właśnie dlatego aby ludzi do siebie zbliżyć, Jezus powierza ich opiece Swej Matki. Stwarza rzeczywistość nieprawdopodobną: pozwala bowiem, aby każda modlitwa ludzka, ofiarowana Mu przez ręce Maryi - była wzbogacona o całą Jej świętość. My wysyłamy w niebo szare, obciążone grzechem i słabością prośby. Maryja bierze je w swoje dłonie, rozsłonecznia je i oczyszcza żarem Swojej modlitwy i takie dopiero oddaje Swemu Synowi. My tutaj nawet modląc się, obrażamy Boga naszą niegodnością. Lecz ta nasza modlitwa, zanim doleci do Stwórcy, zamienia się, dzięki Maryi, w modlitwę, którą Bóg przyjąć może.

Lecz o tym pamiętajmy: Maryja nie jest Bogiem. Nie oddajemy Jej czci Boskiej. Czcimy Ją i kochamy jak najlepszą Matkę, której dobroć prowadzi nas po ścieżce ku Bogu. Tylko kochając bliźniego możemy kochać Boga. Tylko kochając Maryję możemy kochać Jezusa. Jest rzeczą trudną do praktycznego pojęcia to połączenie Boskości z Człowieczeństwem w Jezusie. Otóż Maryja powinna być dla nas obrazem człowieczeństwa Swego Syna. W Niej powinniśmy widzieć Jezusa-Człowieka.

Tak pojmujemy dobrze, że ani Maryja, ani wielotysięczne rzesze Świętych nie są bóstwami. Bóg jest jeden. Pozwala On tylko iść ku Sobie poprzez pośrednictwo ludzi lepszych niż my. Pozwala - bo choć każdego z nas oddzielnie sądzi i widzi - sądzi i widzi także całą ludzkość, w której niby kąkol i zboże są pomieszani ze sobą źli, i dobrzy.

Jeżeli zaś gdzie można mówić o mnożeniu bóstw, to trzeba nam powiedzieć o religii ludzi, którzy odeszli od Boga. Każdy z nich dzisiaj tworzy sobie bóstwo na własny użytek. Dla jednego będzie to pieniądz, dla drugiego wygoda, dla trzeciego przyjemność, dla czwartego - wiedza, dla piątego - sztuka, dla szóstego - władza... Świat współczesny pełen jest bożków, którym ludzie biją czołem i którym ofiarowują krwawe ofiary. Żadna z tych rzeczy - dziś ubóstwianych - nie jest sama w sobie zła. Każda - pieniądz, radość, komfort, władza, sztuka, wiedza - mogły by służyć dobremu - ale musi służyć. Gdy zaś nie każemy jej służyć, ale oddajemy jej cześć boską - wtedy martwy twór zdobywa nad nami władzę i wpycha nas w krwawe szaleństwo.