Gdy świat pogrążon
W grzechowym odmęcie
W brudzie i złudzie boryka się wściekle,
Choć z miną butną - cierpi niepojęcie
Bo rozpacz czarna trawi go jak w piekle...
Kiedy rozpusta zakrzywiła szpony
I jadem swoim zaraża i rani,
A dla dzieciny nie znajdziesz obrony -
Wszystko się stacza do stęchłej otchłani...
Kiedy uchodzi zgorszenie bezkarnie
I z serc wyrywa nawet Wierzę W Boga -
Zda się już ginąć, ginąć wszystko marnie...
Trapi nas smutek i boleść i trwoga,
Bo jakby w przepaść z rozpędem ogromnym
Ludzkość podąża w szalonym obłędzie,
A ludziom skromnym, a ludziom przytomnym
Gore pytanie: Co będzie, to będzie? -
Jawisz się Pani, Ty, Niepokalana,
Pełna słodyczy i światła i mocy,
Jako jutrzenka, co jaśnieje z rana,
Gdy dzień zaświtać ma po ciemnej nocy
Jawisz się Pani!
A gdzie blask spojrzenia
Zwrócisz łaskawy - tam spływa ochłoda,
Kłębią się mroki, giną resztki cienia
nieskłócona zewita pogoda!
Jawisz się Pani!
rozprzestrzeniasz dłonie ku ludziom biednym na duszy i ciele,
A wzrok Twój słodki w nędzy naszej tonie
I płyną łaski - płynie ich tak wiele!..
O, jak szczęśliwy, kto oczy znękane
Ku tobie zwrócił, miłosierna Pani!
A ten szczęśliwszy, kto bliźniego ranę
Sobie przedłożył...