Godzinę tygodniowo dla chorych

Zastałam swoją chorą w stanie największego przygnębienia, chociaż zwykle widywałam ją łagodną i spokojną.

Tego dnia natomiast krzyczała, jak gdyby nie była przy zdrowych zmysłach. Nawet na widok mego przybycia nie zareagowała, nie będąc w stanie opanować swego rozdrażnienia. Jej twarz zeszpecona rozdrażnieniem i bólem wyrażała dosadnie cierpienie duszy i cierpienia fizyczne.

- O jakżeż okropnym jest samopoczucie, gdy się straci cierpliwość w cierpieniu! - wołała szlochając - gdy nie można panować nad sobą! Już nie wytrwam dłużej!... Popełnię chyba jakieś szaleństwo!

Nagle drzwi się otwarły i na progu ukazał się listonosz niosący korespondencję od Apostolstwa Chorych. Płacząca gorączkowo chwyciła list.

- Ach, to jest przypomnienie! - zawołała przez łzy. - I to właśnie w takiej chwili. Rzeczywiście, jak mogłam?... Już wiem, co pisze. Powinnam znosić cierpliwie dolegliwości i zbierać je skrzętnie przedstawiając Bogu jako ofiarę błagalną na uproszenie Królestwa Chrystusowego na ziemi, oraz na intencje wielu... wielu... innych spraw.

Otoczyłam ją ramieniem, przyciskając do serca jej rozpaloną głowę. Wstrząsy rozdrganego ciała ustały, tylko szlochając jeszcze - mówić zaczęła:

- Nie mam w zwyczaju żalić się na swój los, ale to tak trudno znieść tę okrutną samotność, gdy się jest opuszczoną przez wszystkich, w podobnie rozpaczliwej niemocy, pozostając po kilkanaście godzin dziennie samej, samiuteńkiej bez ludzkiej pomocy, bez serca bliskiej osoby, bez opieki.

Nie przerywając jej wynurzeń, słuchałam tej bolesnej skargi, lecz w głębi duszy uczułam wyrzuty sumienia, myśląc, że i ja także niejedną mogłabym poświęcić godzinę chorej, że składając chorej tylko wizytę męcząc ją rozmową, nie spełniam dobrego uczynku.

- Oh! - jęknęła biedaczka - marzeniem moim jest - o ile wyzdrowieję - aby resztę mego życia poświęcić na pielęgnowanie chorych - osamotnionych. Prócz tego będę się starała zorganizować stowarzyszenie pielęgniarskie pań, które by się zobowiązały zaofiarować wolne chwile bezpłatnemu pielęgniarstwu. W dzisiejszych czasach, gdzie na usługę płatną pozwolić sobie nie można, jakżeż pożądane byłoby takie stowarzyszenie! Chociażby jedną godzinę tygodniowo, kto nie może więcej. Widzi się często, - szczególnie w porze letniej - wysiadujące bezmyślnie kobiety, które by mogły czas marnowany użyć na tak wzniosły cel. Jakżeż budujący przykład daje nam mój sąsiad, który pozostawia najpilniejszą pracę zarobkową, poświęcając jeden dzień w tygodniu na pielęgnację chorych i spełnia wszelkie niezbędne przy nich posługi.

Pan Bóg - jak się sam wyraża - hojnie mu wynagradza to poświęcenie, gdyż odtąd, to jest od kilkunastu lat, dom jego nie nawiedza choroba, chociaż przedtem panoszyła się stale w całej rodzinie.

Już uspokojona prawie zupełnie, chora z zainteresowaniem utkwiła wzrok w otrzymanej korespondencji i wkrótce zniknął bolesny wyraz z jej twarzy, a na jego miejsce ukazał się uśmiech błogi, radosny.

- Ach, jakżeż jestem szczęśliwa - rzecze - że należę do Apostolstwa i że zrozumiałam jego posłannictwo, zrozumiałam potęgę jego słów, zawartych w tym piśmie, które niosą moc wytrwania i ukojenie.

Sekretariat Apostolstwa Chorych jest w Katowicach, ul. Plebiscytowa 49a.