Gdy Polska tonęła w "Potopie"

Późna jesień roku 1655 wionęła martwotą i smutkiem po Polsce, spowitej zwałami posępnych; dżdżystych mgieł; listopadowemi przymrozkami stłumione zostało życie natury.

Lecz więcej niż smutek - bo rozpacz targała duszę wielu Polaków, gdyż pod najazdem szwedzkim gasło słońce wolności ojczyzny i uginał się cały naród w jarzmo obcej niewoli.

Wojska Szwedów obaliły majestat Rzeczypospolitej i tron króla Jana Kazimierza, lecz zarówno groziły także ołtarzom i wierze katolickiej narodu, bo marzeniem ich było, po ujarzmieniu Polski, założyć nowe protestanckie państwo.

oblężenie Jasnej Góry
Oblężenie Jasnej Góry w r. 1655. (Ryc. Jana Benszcheimera).

Grozę położenia Polski zalanej "potopem" z północy, powiększała zdrada dowódców wojsk; te bez oporu składały broń przed wrogiem. Wskutek tego cały kraj stanął otworem przed Szwedem; ci szybkiemi marszami błyskawicznie opanowali Polskę od Bałtyku po Karpaty. Król jako wygnaniec za granicami kraju szukał ocalenia. Wolność całego narodu schroniła się w jedynem tylko miejscu: w Częstochowie.

Plan oblężenia Jasnej Góry
Plan oblężenia jasnej Góry w r. 1655

Jasna Góra była krynicą łask już dla najdawniejszych pokoleń. Do obrazu Matki Bożej jak dziś tak i dawniej ciągnęły nieprzerwane sznury pątnicze i zarówno dawniej jak i dziś Jasnogórska Pani była Królową Polski - tu była duchowa stolica narodu. W tłumach pielgrzymów obok-zgrzebnej siermięgi wieśniaczej, jawiły się karmazyny szlachty, połyskiwały rycerskie zbroje, - a nie brakło i purpury królów polskich, składających hołd Marji, zdobiących drogocennemi wotami Jej obraz.

Przed najazdem Szweda uległa Warszawa, padł przez Czarnieckiego broniony Kraków, nie zalała nieprzyjacielska fala tylko Częstochowy. Zamierzyli Szwedki zdobyć tę ostatnie zaporę, nęceni także klejnotami klasztornego skarbca. Stróże jasnogórskie świątyni, OO. Paulini, pod kierunkiem przeora Kordeckiego postanowili zamknąć bramy i ocalić to miejsce przed znieważeniem i grabieżą choćby za cenę swej krwi.

Pod warownemi murami Jasnej Góry zjawiła się 18 listopada armja szwedzka pod wodzą generała Müllera i tu dopiero natrafiła na opór. Próbował Müller układami zyskać poddanie się klasztoru, a gdy nie osiągnął skutku, rozpoczął szturmy Duszą obrony był Kordecki.

Powierzchownie przypisujemy mu zasługę jedynie walki zwycięskiej ze Szwedami i nie dopatrujemy się innego wroga, z którym mu walczyć przyszło w ciężkich dniach oblężenia, nawet wewnątrz klasztoru. By ocenić, całą moc jego charakteru, trzeba sobie przedstawić położenie wprost - zdawałoby się - beznadziejne Jasnej Góry.

o. Augustyn Kordecki
Ks. Augustyn Kordecki

Widział Kordecki i zamknięta w klasztorze szlachta-obrońcy pogrom całej Polski; poddały się wojska, miasta i fortece, Częstochowa była już niejako wyspą. Czyż więc było rzeczą rozsądną drażnić wroga daremną obroną i narażać się na jego ciężką zemstę? - Wszak gdy Szwed utrzyma nadal Poznań, Kraków, Warszawę, to i Jasna Góra musi mu ulec...

Takie wnioski wyciągali ci i owi spośród obrońców i opadały im ramiona, małoduszność i zniechęcenie truły im serca, a to był wróg gorzej nawet kruszący hart i męstwo, niż armaty Müllerowe. Ci przedstawiali Kordeckiemu bezcelowość dalszej walki, radzili układy o poddanie się, i gryźli rzekomo daremnym rozlewem krwi. Oto głosy małodusznych: "Potomność śmiać się będzie z niedorzecznego uporu, za krew przelaną odpowiedzą przełożeni, którzy zaniedbali pokojowego załatwienia sprawy". Dla poparcia jeszcze pokusy poddania się widziano bitne a liczne szyki wroga, który coraz gorętsze przypuszczał szturmy, potężnym ogniem dział kruszył mury i usiłował spalić klasztor.

W takich chwilach rozpaczy i szalonej rozterki duchowej hasło dalszej walki szło tylko od Kordeckiego. On zagrzewał do męstwa, rozwiewał zwątpienie, uśmiercał szemrania, tchnął nowe siły. Wśród szturmów prowadził po murach procesję z Najświętszym Sakramentem, błogosławił walczących - a potem oddawał się gorącej modlitwie do Panny Najświętszej o ratunek dla Jej zagrożonego posterunku. Jego pogodna ufność w pomoc Częstochowskiej Pani rozwiewała posępne zniechęcenie. Bohaterski duch Kordeckiego za natchnieniem Najświętszej Panny odniósł podwójne zwycięstwo: jedno nad Szwedami, drugie nad załamaniem duchowem załogi, której część już nawet zamierzała wydać Jasną Górę wrogom.

W święto Niepokalanego Poczęcia 8 grudnia, wieści, jakie doszły oblężonych, zachęcały do dalszej obrony. Po chwilach zniechęcenia znów szły pod wodzą Kordeckiego szeregi obrońców na mury odpierać szturmy. Aż nad przybytkiem Marji rozpogodziło się niebo, bo 26 grudnia zaświtał dla Jasnej Góry dzień triumfu: Müller z wojskiem wycofał się od oblężenia.

Wieść o bohaterskiej obronie Częstochowy rychło obiegła cały kraj. Ocknęli się Polacy, z Jasnej Góry począł się zryw narodu do walki wytrwałej z najeźdźcą aż do zwycięskiego końca. Fale szwedzkiego potopu załamały się na murach świątyni częstochowskiej i odpłynęły z naszego kraju.

W chwilach najbardziej krytycznych wplotło się imię Marji w dzieje naszego narodu - wśród wrogiego zalewu Ona stała się gwiazdą ratunku. Toteż zacisnęło się przymierze Marji z naszą Ojczyzną, gdy po zwycięskiem odparciu Szwedów, król Jan Kazimierz składał swe śluby w katedrze lwowskiej u stóp cudownego Jej obrazu i odtąd nadano Marji tytuł Królowej Korony Polskiej.

Te fakty z przeszłości narodu warto wspomnieć przy grudniowej 280-letniej rocznicy walk z Szwedami pod murami Jasnej Góry.

Ukazało się drukiem dzieło historyka ks. dr. Ludwika Frąsia: Obrona Jasnej Góry w r. 1655. - Częstochowa, nakładem OO. Paulinów. Dzieło oparte na wszechstronnem zbadania archiwów polskich i szwedzkich jest pierwszem tak gruntównem opracowaniem oblężenia Jasnej Góry. Posiada wszelkie przymioty poważnej pracy naukowej i ze względu na temat winno się znaleźć w rękach Czytelników "Rycerza".