W wieczornej porze...
Gdy jakiś smutek bezmierny wieje z szarych pól, z obnażonych drzew, z szemrzących strumyków...
Gdy z samotnej wieży skromnego kościółka zbolały głos Jzwo nu na Anioł Pański woła...
Gdy słońce zgaśnie i ostatnie promienie umkną w zaświaty...
Gdy świat w letarg nocny zapadnie i fioletową zasłoną się okryje...
Gdy pierwsza gwiazdka mrugnie na ciemnym błękicie...
Gdy smutna ma dusza rozszlocha się, rwąc coś na strzępy w z bolałych piersiach!...
O wieczorowej porze!...
Do Ciebie zwracam łzawy wzrok, o Pani i Matko moja!...
Uzdrowienie chorych!...
Pocieszycielko strapionych!...
Podporo słabych!...
Do Ciebie, Matko - Dziewico bez skazy, Niepokalana!...
Ślę Ci w najgłębszej pokorze dzięki za łask miliony, za wolność Tej, co nie zginęła!...
Do Ciebie, Ucieczko grzesznych!...
Lekarko trędowatych!...
Nadziejo nasza!...
Wiaro!...
Miłości nasza!...
Fragmenty
12 (108) 1930, s. 362