Dzieło Niepokalanej

(W marcowym "Rycerzu" z b. r. pisaliśmy o objawieniach Matki Bożej w Borę (Beauraing). Od naszego korespondenta z Belgji podajemy dalsze wiadomości.)

Uśmiech nieba. W czerwcu bież. roku wracał z Lurd biały pociąg z chorymi pielgrzymami. Na dworcu w Brukseli czekają ogromne tłumy. Urzędnicy kolejowi z trudnością powstrzymują falującą masę przed zalaniem toru.

Zdyszana ale radością wszystkich oczekujących tchnąca maszyna wbiegła lekko na dworzec, prowadząc za sobą śliczne biała wagony. Zebrany tłum przyjął bohaterski parowóz oklaskami, bo wśród wracających pielgrzymów było kilku cudownie uzdrowionych. Pojechali do Lurd - przenoszeni na łóżkach, wybladli jak trupy, wzbudzając litość swą nędzą.

Wrócili pełni zdrowia i radości.

Tego samego dnia wracał do swego miasteczka rodzinnego Come Tilmant. Mocarną siłą nieubłaganej choroby rzucony w głęboki fotel, nie opuszczał go ani na chwilę. Wczoraj przywieziono go do Borę. Dzisiaj wieczorem wraca zdrowy piechotą do rodziny.

Na granicy miasta zebrani mieszczanie owacyjnie witają nieuczonego rodaka.

Niepokalana - Pocieszycielka strapionych - ta Sama czuła Matka nasza z Lurd i Borę podaje rękę cierpiącej ludzkości.

Na bliższą odległość. Wypadki nadzwyczajne w Borę niepokoiły ludność całej Belgji a nawet okolicznych krajów. Podzielono opinje i zdania; zwalczano się wzajemnie na łamach różnych pism. Czuliśmy wokół siebie mroźny oddech niepokoju, bo Kościół milczał i milczy jeszcze w tej sprawie.

Tymczasem niema się czem niepokoić. Jakiekolwiek będą te objawienia - sławne i głośne na cały glob ziemski, czy skromne i zamknięte w kółku kilkorga dzieci - z pewnością nie dowiemy się z nich nic nowego o zbawieniu, bo prawdy wieczne są zawsze te same. Zawsze, jak od dwudziestu wieków, będzie brzmiał nieodmiennie donośny głos Chrystusa: Pokuty! Pokuty! Bo jedyną po upadku drogą do nieba jest droga pokuty. W szczególnie jednak ciężkich czasach troskliwa Matka ludzi - Niepokalana - Swą czujną schyla ku nam skroń i podaje miłosierną rękę.

W objawieniach w Borę, nie znaleziono dotychczas żadnej sprzeczności, ani ze strony dzieci, ani ze strony samych objawień.

Czy Niepokalana wybrała wierną Belgję za żywy znak Swych łask?

Dopuśćmy zdarzenia na bliską odległość i czekajmy na sąd Kościoła.

Duchowieństwo katolickie zachowywało się zupełnie biernie wobec wypadków w Borę do tego stopnia, że nawet w modlitwach przed grotą nie brało udziału. Sprawy jednak przybrały obecnie obrót nieoczekiwany i zaszły już zbyt daleko, by o nich milczeć.

Goniec z Wiecznego Miasta. Jakkolwiek władze duchowne nie zajęły w tej sprawie urzędowego stanowiska, jednak odnoszą do niej z wielkiem zrozumieniem. Gest ks. bpa z Namur daje rękojmię najlepszych nadziei.

26 czerwca wioska Borę przybrała odświętny wygląd. Ks. Biskup udzielał sakramentu Bierzmowania licznej dziatwie, wśród której znajdował się mały Albert Voisin (chłopczyk z grupy dzieci, którym się Niepokalana objawiła). Po uroczystości Bierzmowania Ks. Biskup długo rozmawiał z uzdrowionym Tilmantem i dziećmi, świadkami pierwszych objawień. Następnie pozwolił rozpocząć prace nad budową, kaplicy i polecił miejscowemu ks. dziekanowi brać udawał w modlitwach odprawianych przed grotą. Entuzjazm dosycił do szczytu, gdy czterotysięczny tłum zgromadzony na miejscu objawień dowiedział się, że ks. biskup idzie przed grotę na różaniec. Po półgodzinnej prawie modlitwie ks. biskup pobłogosławił zebrany lud i odjechał do Namur.

Ojciec św. zainteresował się bardzo sprawą Borę i przysłał dzieciom rodziny Voisin i Degeimbre umyślnym gońcem specjalne Błogosławieństwo Papieskie.

Cudowna skała. Już teraz zajęłoby dużo miejsca gdybyśmy; wspominali wszystkie uzdrowienia, nawrócenia i łaski odebrane od Matki Bożej w Borę. Wymienię tylko dwa wypadki: uzdrowienie Leona Gillet i Come Tilmanta, o którym wspomniałem powyżej.

Leon Gillet (35 lat) był zatrudniony przy budowie. W lipcu 1929 r. niósł drzewo na rusztowanie. Nagle stracił równowagę i spadł na ostrą żelazną belkę z wysokości dwu metrów. Nastąpiło zmiażdżenie części kości miednicowych. Od tego czasu nieznośne boleści nie pozwalały mu na żaden ruch; kość się psuła i próchniała. 4-go lipca b. r. krewni zawieźli go do Borę. Cierpienia w podróży wzmogły się i, mimo modlitw chorego i jego otoczenia, wcale nie słabły. Bez ulgi i wrócił do domu, nie tracąc jednak ufności we wszechmocną opiekę. Marji. Na drugi dzień rano wstał nagle z łóżka, nie doznając żadnych cierpień, ani trudności w chodzeniu. Natychmiast zorganizowano dziękczynną pielgrzymkę do Matki Bożej w Borę. Nowouzdrowiony szedł na czele. Na autobusach przybyłych z różnych okolic na miejsce uzdrowień powiewały w tym dniu białe chorągiewki z napisem: "Z wdzięczności za uzdrowienie!"

W Borę poddano nowouzdrowionego szczegółowym badaniom lekarskim, żadnego znaku; zgniecenie i spróchnienie kości znikło. Chód i cała postawa zupełnie normalna. Tylko kręgosłup pozostał nieco skrzywiony, jakby na znak uleczonej choroby. Według opinji lekarzy, badających chorego przed i po uzdrowieniu, wypadek ten nie da się wytłumaczyć przy pomocy środków naturalnych.

Oprócz powyższych dwu głośnych uzdrowień kroniki zanotowały wiele innych, jak np: uzdrowienie Marji Van Laer chorej od roku 1917, lub nagłe uzdrowienie trzechletniego chłopczyka z całkowitego paraliżu nóg.

Przed grotą. Dzieci o których pisaliśmy, nie mają już objawień, i widzeń. Obecnie tylko uzdrowiony Tilmant doznaje objawień, odbywa się w ten sposób:

NMP z Lourdes

Skupiony tłum pielgrzymów odmawia różaniec. Parę metrów przed grotą klęczy Tilmant - postawa spokojna, prosta i naturalna; widać tylko, że się modli gorąco. Nagle ramiona jego opadają. Lud milknie. Szept modlitw cichnie. Ti1mant podnosi ramiona i pozostaje w tej pozycji parę minut. Twarz nabiera nadziemskiego wyrazu. Później podczas pytań opowiada, że zjawisko przyszło nagle, "jakby kto nacisnął guzik elektryczny". Zawsze ta sama postać, te same rysy, ta sama suknia; na pasku napis dużemi złotemi literami: "Notre Dame de Böraing - Matka Boża z Borę.

Tilmant wchodzi ściśle w dalszy rozwój wypadków w Borę. Człowiek chory, znoszący wielkie boleści z powodu wypaczenia kręgosłupa, został uzdrowiony. W czasie uzdrowienia ujrzał pierwszy raz postać Matki Bożej, Która odtąd stale mu się ukazuje i powierza sekret do ogłoszenia wobec zebranych pielgrzymów dnia 5 sierpnia b. r.

Dzieło Niepokalanej. Entuzjazm ogromny!

Gdy tutaj ktoś przyjedzie zapomina o całym zewnętrznym świecie. Prymitywny nastrój pierwszych chrześcijan, żywa wiara w obecność Matki Bożej i ufność dziecinna w Jej pomoc i opiekę. Przed parkiem spotykamy jakiegoś mężczyznę. Idzie na kolanach do groty, całując co parę kroków ziemię. Z prawej i lewej strony nadciągają coraz to nowe pielgrzymki. Z rytmicznemi hymnami flamandzkiemi miesza się szybkie tempo pieśni francuskich. Pod drzewem mężczyźni i kobiety odmawiają na głos Litanję po niemiecku. Wszędzie widać zapał - nowy duch życia z wiary powiał nad krajem.

Tutaj, za żelaznemi sztachetami parku sióstr zakonnych, zapomina się, że tam na szerokim świecie nędza, bezrobocie a nawet głód; zapomina się te nieszczere zjazdy podstępnych polityków - te wieczne rady i narady z ich odroczeniami, a nawet naszą biedę domową. Niepokalana okazuje się nam Matką najlepszą. -