Dyscyplina, to zdrowa rzecz

Jadą tramwajem, siedzi naprzeciw mnie jakaś dziewczyna i natarczywie mi się przygląda. Odwracam twarz raz i drugi, ale co potem spojrzę w jej stronę, to zaraz widzę, że patrzy na mnie.

Co mi się pani tak przygląda? - nie wytrzymałam i pytam.

- Bo wydaje mi się, że pani jest Krystyna Wiąz?

- Nie, to pomyłka - wyjaśniłam. - W ogóle nie pochodzę stąd. Przyjechałam tu tylko do pracy, jestem z innych okolic.

- To pani nie z rodzicami mieszka? Och, jaka pani szczęśliwa! Bo ja mieszkam z rodzicami, i co wrócę późno wieczorem do domu, to ileż wymówek się nasłucham! A pani wraca sobie, kiedy chce, i nikogo to nic nie obchodzi. Pani jest wolna, wolna, wolna, ja zaś - jak w kajdanach! Moja matka jest okropna!

- Mnie się zdaje, że pani się myli - odpowiedziałam. - Niech pani sobie wyobrazi, że pani ma córkę w tych latach co pani: czyżby panią nic nie obchodziło, jeżeliby córka wracała do domu, kiedyby chciała? Przecież to byłoby niedbalstwo z pani strony!

- Ale przecież ja jestem dorosła i wiem co robię: mam rozum! - zaprzeczyła żywo.

- Rozum to pani ma, nie przeczę. Ale czy pani nie przyzna, że wtedy gdy pani wraca późno wieczorem do domu, nie z pracy, nie z potrzeby koniecznej, a to nie rozum panią tak długo gdzieś zatrzymywał, ale- uczucie, namiętność? A namiętność, proszę pani, to nie rozum. Pani mówi: że chciałaby być "wolna, wolna, wolna". Bardzo piękne jest to dążenie do wolności: ale do wolności, kierowanej rozumem. Bo jest wolność mądra i wolność głupia. Jest wolność, z której korzystamy zgodnie z sumieniem; i jest wolność, z której nie umiemy korzystać: tak, że potem spowiadać się musimy z błędów, popełnionych z nieumiejętnego korzystania z wolności. Proszę się nie obrażać, ale mnie się zdaje, że pani ma chłopaka, do którego się pani wyrywa wieczorami, czy nie tak?...

- Nnno tak... ale czy to mi nie wolno? Czy nie jestem młoda?

- Młoda, to pani jest, ale czy mądra? Czy ten chłopak uważa panią za mądrą? Zresztą, czy nie mogłaby pani widywać się z nim o wcześniejszej porze? I nie na ulicy lecz w domu rodziców: przy świetle? na słońcu? proszę mi szczerze odpowiedzieć, co jest tego przyczyną: czy nie jakieś zakazane przyjemności?

Nie odrzekła nic, tylko jeszcze pilniej mi się przyglądała.

- A więc nie rozum, nie uczucie kierowane sumieniem, ale namiętność Panią tam ciągnie - rzekłam. Rodzice to czują i dlatego krzyczą na panią, gdy im córka późno wraca, bo rodzice znają życie i wiedzą do czego to może doprowadzić u dziewczyny. A pani też nie jest dzieckiem i chyba rozumie, że nawet chwilowe zapomnienie - niesie często katastrofalne skutki dla dziewczyny. Chcą więc rodzice obronić panią od tych skutków i dlatego nie pozwalają pani na włóczenie się wieczorami. Sądzę też, że dbają o pani honor, o pani godność dziewczęcą, że, pozwoli pani, iż więcej nie powiem, o co jeszcze dbają. Ale, okazuje się, że wolałaby pani, ażeby rodzice nie dbali o panią i o to wszystko. Nie umie więc pani korzystać z rozumu, z doświadczenia życiowego swych rodziców, z ich miłości do pani. Widocznie pani patrzy na rodziców tylko jako na dostarczycieli dla pani - pożywienia? i odzieży. Jest to, przyzna pani, za wąski punkt widzenia. Bo przecież rodzice chcą uchronić panią przed innymi jeszcze nieszczęściami, a nie tylko przed samym głodem i chłodem. Matka pani też miała w swoim czasie te same lata, co teraz pani, i te same spotykała pokusy. Może nawet doświadczała sama na sobie, jakie to nieszczęście dla dziewczyny ulec namiętności; stąd jej trwoga o panią. Matka pani przeżyła już to, w co pani dopiero wchodzi, zna więc daleko lepiej życie i jego niebezpieczeństwa, niż pani. A pani, nie chce zostać w kajdanach rodziców? A dlaczego tak chętnie zostaje w kajdanach swojej namiętności? Właśnie rodzice swoimi zakazami usiłują rozkuć panią z kajdan namiętności, ale... pani nie pozwala. Takie dziewczęta jak pani są zazwyczaj dopiero wtedy mądre, gdy [247]już jest za późno. Są mądre po szkodzie. Tymczasem cały dowcip młodości polega na tym, żeby być mądrą przed szkodą: żeby być nie tylko młodą, ale i mądrą. Młoda pani jest, bo każdy młody jest młody, lecz czy jest też pani mądrą?

Zaległa cisza. Choć i do tego czasu mówiłam do niej półgłosem, żeby ludzie nie słyszeli.

- A jak pani się urządza? Kiedy pani wraca do domu? - spytała mnie wreszcie po długiej chwili milczenia. Przecież panią nikt nie pilnuje?

- Ja sama sobie nałożyłam cugle. Mieszkam na przykład sama, ale nie przyjmuję u siebie odwiedzin chłopców. Koleżanki, owszem, z radością u siebie widuję. Oczywiście, jeżeli która przyjdzie z chłopcem, nic nie mam przeciw temu, ale na odwiedziny samych mężczyzn sobie nie pozwalam. Zresztą, ułożyłam sobie cały regulamin dnia powszedniego i niedzieli. Trzymam sama siebie krótko. Przekonałam się, że tak jest najzdrowiej i dla ciała, i dla nerwów, i dla szczęścia.

- Pani pewnie kocha się w jakimś wybitnym, a bardzo porządnym chłopcu, i stąd ten pani niezwykle piękny sposób życia? - zauważyła moja rozmówczyni.

- Może - roześmiałam się. - Choć istotna przyczyna leży gdzieś indziej.

- Gdzie?

- Czuję się córką Matki Najświętszej. Dlatego, gdy staję na jakimś rozdrożu, zapytuję Niepokalaną: "Mateczko moja Najświętsza, jak mi radzisz? Jak byłoby najpiękniej postępować? - I tak też postępuje. Bo dyscyplina, nałożona samej sobie na własne lenistwo i namiętności, przynosi szczęście. Dyscyplina i miłość do Matki Najświętszej. Trzeba się czuć po prostu córką Matki Bożej i słuchać swojej Niebieskiej Mateczki.