Drogocenny klejnot

Skoro patrzymy na świat usłany cierniem, zmazany brudem, dotknięty dziwnym kalectwem ducha - to mimowoli staje pytanie:

Dlaczego to wszystko? Skąd ta rozbieżność pragnień nieraz szlachetnych, a niskich czynów? Czemu potęga nocy zagłusza promyki świata? Czemuśmy tak słabi, ułomni, grzeszni?

To wszystko stanowi dowód pierworodnego grzechu, co jak złowrogie cienie zawisł nad człowiekiem.

Nie takim było niegdyś życie. Ale za złamanie Bożego prawa poszła utrata raju, nędza, choroby, śmierć i klęski wszelkie. Ociemiał rozum, zlodowaciała wola, skamieniało serce. Zagniewane oblicze Stwórcy odwróciło się od ludzi. Za wyrządzoną pogardę cofnął Bóg przywileje niegdyś darmo dane. Skarbów wiecznego szczęścia zażywać z Nim już nie mieliśmy.

Lecz miłość jest potężniejszej mocy. Ona to skłania Bożego Syna, by przyjął postać ludzką i jako przedstawiciel upadłej natury, ofiarą życia przebłagał obrażony Majestat, zmazał cyrograf duchowej śmierci, wysłużył nadprzyrodzone pomoce - łaskę i sakramenta św. dla nieszczęśliwych potomków Adama.

Ofiarą Syna wzruszony Ojciec uchylił pierwotne prawo, otworzył znowu podwoje niebios, darował winę. Pozostały jednak jako kara skutki pierworodnego grzechu, które każdy ze sobą na świat przynosi: skaza moralna, którą chrzest tylko zmywa, skłonność do złego, słabość umysłu, niestałość woli, nadto odczucie trudów, cierpienia.

Ale czy wszyscy podlegli smutnemu prawu powszechnego dziedzictwa? Nie! Na mocy przyszłych zasług Bożego Syna wyjął od niego Stwórca jedną niewiastę - Matkę Zbawiciela - Marię, zastawiając Jej jedynie cierpienie, jako źródło wielkich łask i zasług.

Przystało bowiem, aby Okupienie odbyło się przez współdziałanie istot całkowicie wolnych od grzechowej plamy, by panowanie szatana oni na chwilę nie święciło triumfu nad tymi, co jego potęgę zetrzeć mieli, by przybytek Bożego Syna promieniował nieskalaną i zupełną świętością, bo ten, co w nim zamieszkał Święty, owszem samą świętością jest. Nadto przystało, by upadła ludzkość w niepokalaności Marii jako swej Matki, miała najdoskonalszy wzór i ideał.

Obdarzył więc Bóg tym przecudnym klejnotem Bogarodzicę i już w samym poczęciu wyjął Ją z pod powszechnego prawa grzechu.

Skąd o tym wiemy?

Wyrył Stwórca tę prawdę zaraz na pierwszych kartach Pisma św. "Położę nieprzyjaźń między tobą a niewiastą, między nasieniem twoim, a nasieniem Jej - Ona zetrze głowę twoją - a ty czyhał będziesz na piętę Jej", - rzekł w raju niegdyś do węża kusiciela. Słowa powyższe stawiają wyraźnie przeciwieństwo, całkowity rozbrat między szatanem - przedstawicielem grzechu, - a Marią - uosobieniem cnoty. Ani na chwilę nie mogła Ona podlegać winie, gdyż wówczas ustałaby owa nieprzyjaźń, nie starłaby Maria wężowej głowy.

Pisarze święci w przedziwnych zachwytach sławię bezgrzeszne poczęcie przyszłej Bogarodzicy, "Wszystka piękna jesteś przyjaciółko moja, gołębico moja, a nie masz w tobie zmazy," - śpiewa autor Pieśni nad pieśniami. "Tyś chwałą Jeruzalem, tyś chlubą Izraela, tyś uczczenie ludu". - wołają inni. "Przybytkiem Najwyższego i bramą zamkniętą od grzechowej zmazy" - nazywa Ją Ezechiel prorok.

Archanioł Gabriel, zwiastując tajemnicę Wcielenia, dobitnie stwierdza Niepokalane Poczęcie. "Bądź pozdrowiona, Mario - mówi - łaski pełna". A pełnia łaski musi wykluczyć najmniejszą nawet grzechową skazę powodującą niechęć Boga.

Nic więc dziwnego, że przekazaną przez święte księgi prawdę przyjęli wierni, całym swym gorącym sercem ukochali i płomień tej wiary przekazali wśród wieków.

Już w liście, opisującym męczeństwo św. Andrzeja - apostoła, - czytamy. "Jako pierwszy człowiek utworzony został z ziemi nieskalanej, tak trzeba było, aby doskonały człowiek Jezus Chrystus narodził się z Niepokalanej Dziewicy. Stąd św. Jan Ewangelista oglądał w widzeniu proroczym Marię, jako niewiastę, obleczoną w słońce, mającą pod nogami księżyc, na głowie zaś koronę z gwiazd dwunastu." Maria zaś obleczona w słońce nie mogła mieć na sobie chmury grzechowych brudów.

Liturgia z 4 w. ułożona na cześć N. Panny stwierdza wyraźnie: "Święcimy teraz wspomnienie Najświętszej, Niepokalanej Marii".

Św. Dionizy Aleksandryjski pisze: "Jedną jedyną córkę, przybytkiem nie ręką ludzką uczynionym - była Maria wolna od wszelkiej skazy i i od stóp aż do głowy błogosławiona".

Św. Efrem Syryjski - woła: "Ty, zaiste, Panie, i Twoja Matka, sami ze wszechmiar piękni jesteście, w Tobie Panie, żadna skaza, żadna też w Twej Matce zmaza nie powstała".

  1. Augustyn podobnie stwierdza: "Gdzie mowa o Marii, tam ze względu na Jej godność nie może być mowy o żadnym grzechu - a cóż dopiero o grzechu pierworodnym".

Niech to wystarczy, choć jeszcze całe szeregi Ojców Kościoła wyliczaćby można. Dodajmy tylko, że w obronie Niepokalanej stają kolejno wszyscy papieże jako stróże skarbów prawdziwej wiary.

I tak Sykstus IV potępia naukę, że Maria nie w poczęciu swym, ale dopiero potem została uświęcona.

Pius V piętnuje zdania Bajusa, które przeczą tej prawdzie.

Grzegorz XV - zabrania nie tylko w szkołach, ale nawet w prywatnych dysputach podawać w wątpliwość powyższą naukę.

Aleksander VII - w bulli do całego świata wiarę w Niepokalane Poczęcie nazywa pobożną i jedynie prawdziwą, którą wszyscy synowie Katolickiego Kościoła wyznają.

Trzeci sobór Konstantynop. w 680 r. nazywa Marię "wolną od wszelkiej zmazy", a sobór Tryd. (1645) - oświadcza, "że dekretem o grzechu pierworodnym nie ma intencji obejmować błogosławionej i Niepokalanej Dziewicy Marii".

Tak uczył Kościół, a wierni czcią serdeczną świadczyli, że prawdę tę przyjmują.

Bo na Wschodzie już w VII w. uroczyście obchodzili święto Nie pokalanego Poczęcia, na zachodzie od wieku XI, a w całym Katolickim Kościele, na każdym zakątku ziemi - od XVI w.

Aż nadszedł radością promienny dzień 8 grudnia 1854 r. Rzym napełnił się tłumami pielgrzymów. Bazylika św. Piotra choć na 50 tys. osób, okazała się za ciasną.

Z Watykanu wyszła procesja. Na czele idą śpiewacy papiescy, po nich zakony, kapłani, 97 biskupów, 43 arcybiskupów, 59 kardynałów i wreszcie papież Pius IX otoczony świtą. Szczęście napełnia serca. Błagalna Litania do WW. Świętych bije w przestworza. Ojciec św. zasiada na tronie. Kardynałowie i biskupi oddają zapewnienie posłuszeństwa. Zaczyna się suma.

Po Ewangelii, śpiewanej po łacinie i grecku na znak jedności wiary, dziekan Kolegium Kardynalskiego kard. Makki w asyście najstarszego arcybiskupa i biskupa staje u tronu papieża i prosi o ogłoszenie prawdy o Niepokalanym Poczęciu.

Papież wzywa raz jeszcze pomocy Ducha św., intonując "Veni Creator". A kiedy ucichły śpiewy powstał Ojciec św., mając tiarę na głowie i głosem pełnym wzruszenia mówił:

Po uproszeniu Boga Ojca przez Syna Jego, w pokorze i umartwieniach, nieustannymi modlitwami tak naszymi jak i publicznymi Kościoła, ażeby kierował i zatwierdził nasze tu myśli mocą ducha Świętego; po błagalnym zawezwaniu, całego dworu niebieskiego... na chwałę Świętej i nierozdzielnej Trójcy, na cześć Dziewicy Matki Bożej, dla podniesienia wiary katolickiej i wzrostu religii chrześcijańskiej, władzą Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Błogosławionych Apostołów Piotra i Pawła...

Tu głos odmówił mu posłuszeństwa, a z oczu popłynęły strumienie łez. Obecni niemniej wzruszeni słuchali słów Ojca świętego;

"Oświadczamy, wierzymy i określamy, że nauka która twierdzi iż, Błogosławiona Panna Maria była zachowana i wolna od wszelkiej zmazy Pierworodnej, od pierwszej chwili poczęcia, dla zasług Jezusa Chrystusa Odkupiciela rodu ludzkiego, jest nauką objawioną przez Boga, w którą wszyscy wierni mają wierzyć silnie i niezłomnie. Dla tego, gdyby ktokolwiek w zarozumiałości swojej, od czego niech Bóg zachowa, wierzył inaczej, niezgodnie z twierdzeniem naszym, niech wie, że odpadł od wiary i że odłączył się od jedności Kościoła".

Załkały serca, zabiły radośnie dzwony, a z setek tysięcy piersi wyrwał się okrzyk: "Niech żyje Niepokalana Dziewica!"

I głos ten podawany z ust do ust obiegał świat cały, pomnażał chwałę Niepokalanej Matki - zapalał miłością dusze.

Upłynęło zaledwie 4 lata od tej pamiętnej chwili. W zapadłej francuskiej wiosce Lourdes obiega niezwykła pogłoska: Małej Bernardecie Soubiru pasterce i córce młynarza ukazuje się w Massabielskich grotach jakaś dziwna Pani. Odmawia z dzieckiem różaniec, każe zbudować kaplicę i do pokuty wzywa. - Za Jej przyczyną nawet źródło wytrysło, którego woda cudownie leczy. Objawień tych było 15. - Ale "Dziwna Pani" nie oznajmia dotąd swego imienia.

W święto Zwiastowania 25 marca 1858 r. ukazała się znowu cudowna Pani. Mała pasterka prosi usilnie o podanie nazwiska. - Wtedy przedziwna postać składa swe ręce, spogląda w niebo i wśród uczucia niezwykłej wdzięczności - wyrzeka pamiętne słowo:

"Ja jestem Niepokalane Poczęcie".

I dotąd na potwierdzenie słów swoich jeszcze bardziej się zbliża do swych ziemskich dzieci, jeszcze większą liczbą łask je obsypuje, jeszcze pewniej do tronu Jezusa prowadzić będzie.