Do Ojczyzny Zbawiciela
Drukuj

- Puk, puk, puk - słyszę przez sen stukanie do drzwi.

- Entrez - wołam strasznie grubym głosem, przypomniawszy sobie, równocześnie, że jestem na obczyźnie, a więc polskie "proszę" może nie poradzić.

Ktoś ruszył klamką, ale że wieczorem drzwi przezornie zamknąłem na klucz, więc zaproszenie nawet po francusku nie pomoże.

- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus - słyszę głos zza drzwi. - Ojcze redaktorze, już po trzeciej.

- Na wieki wieków. Bóg zapłać księdzu kanonikowi!

Kamień namaszczenia ciała Chrystusa
Kamień namaszczenia Ciała P. Jezusa

To zacny ks. proboszcz Chmielewski z Pełczysk k. Wiślicy, którego wieczorem prosiłem o zbudzenie mnie, obawiając się, że wskutek zmęczenia mogę zaspać i Msza św. na Grobie P. Jezusa przepadnie mi.

Zerwałem się natychmiast. Głowa ciąży mi - czuję, że trzy i pół godziny spania to nawet dla mnie trochę za mało. Zimna woda wnet przywołała ciężką głowę do porządku i przepędziła senność.

Po 10 minutach wychodzę gotów do drogi. Ks. kanonik już też idzie. Stąpamy cicho, aby wrażliwszych nie budzić, choć, zmęczeni na pewno wszyscy śpią snem kamiennym.

Wydostaliśmy się jakoś na ulicę. Owionął nas chłód wczesnego poranka. Mrok jeszcze panoszy się na dobre. Ulice puste i ciemne.

Idziemy ostrożnie w dół.

- Teraz trzeba skręcić - mówię do ks. kanonika.

- Nie, nie. Musimy iść prosto, ja wczoraj starałem się zapamiętać drogę.

- Niestety, ja nie starałem się specjalnie, ale mam wrażenie, żeśmy tam szli. Jednak jeśli ksiądz kanonik jest pewny, to chodźmy.

Idziemy kilka minut. Weszliśmy w jakąś ciasną uliczkę - bazar czy "skład" kramów, gdzie we dnie po obu stronach pstrzą się pewnie różnobarwne i różnorakie towary handlarzy.

- Napewno źle idziemy - mówię do towarzysza. Mimo mroku, zdaje mi się, że wczoraj nie szliśmy tą ulicą.

Ks. kanonik skapitulował. Wracamy. Natknęliśmy się wkrótce na jakiegoś chłopca arabskiego, trzeba go zapytać o bazylikę Grobu.

- Which way can show us the church of the Sepulchre? (Którędy możemy dojść do bazyliki Grobu?) - próbuję resztkami angielszczyzny, które nie zdążyły jeszcze wywietrzeć sprzed dwóch lat, t. j. od czasu, jak, wybierając się na kongres do Dublina, coś z miesiąc to "nosomóstwo" studjowałem.

Ale chłopak nie rozumie o co mi chodzi. Dziwne to, bo tu b. wielu zna angielski.

- Hm, może to moja wymowa nieszczególnego gatunku? - myślę sobie. Trzebaby próbować inaczej. W szkołach katolickich uczą tu języka włoskiego, bo Bracia Mniejsi to przeważnie Włosi. Więc zwracam się teraz z podobnem pytaniem po włosku.

Chłopak i teraz wybałusza swoje wielkie, czarne oczy, gada dużo po... arabsku. Stoimy chwilę bezradni.

- Niech stracę - powiadam sobie - spróbuję jeszcze po francusku, może przecież zdołamy się jakoś porozumieć. Lecz i to nielepszy przyniosło skutek.

Pozostaje mi jeszcze nielubiany język niemiecki.

- Welche Strasse fuhrt nach der Grabenskirche hin? - pytam.

- Wszystko na nic. Tłumaczę, wyjaśniam bigosem francusko-włosko-niemieckim - napróżno. Wreszcie gdym powoli jął powtarzać the church of the Sepulchre, - il Calvario, - l’eglise du St. Sepulcre - die Grabenskirche, zrozumiał, o co nam chodzi. Złożył palce wskazujące na krzyż, pytając oczyma, czy o to nam chodzi. Kiwamy głowami, że yes, a on wskazuje ręką, że trzeba nam skręcić na lewo i jeszcze raz na lewo, potem na prawo czy coś podobnego. Rzekliśmy mu uczciwe, polskie "Bóg zapłać" i maszerujemy we wskazanym kierunku.

Trafiliśmy na mały, czworokątny dziedziniec, znajdujący się przed wejściem do bazyliki. Ale drzwi od kościoła zamknięte. Co tu robić? Godzina czwarta dochodzi a Turek-stróż może jeszcze śpi. I szukaj go tu, kiedy niewiadomo gdzie!

Siadłem na jakimś kamieniu i odmawiam litanję do Matki Najświętszej. - Ty możesz tu pomóc. Wiesz przecież, że mi tak bardzo na tem zależy, aby za kochanych Czytelników Twojego "Rycerza" odprawić Mszę św. na Grobie Twojego Syna - uskarżam się w duszy przed Matką Najśw. i dalej odmawianiem Zdrowasiek staram się przymilić Tej, co na tych miejscach była tak zapłakana. Jestem już zupełnie spokojny, bo nasz kłopot w dobrych rękach.

Zapukaliśmy dość nieśmiało do drzwi. Wnet otwiera się jedno okienko drzwi i ukazuje się w nich głowa brązowego zakonnika, który mówi po włosku, żeby iść na lewo, tam jest mieszkanie odźwiernego.

Wkrótce jednak ukazuje się już zaspany Arab i otwiera drzwi.

- Bogu dzięki, wyrywa się z piersi. Wszystko w porządku. Wchodzimy do mrocznego wnętrza świątyni.


Próżno bez Niej (Marji) i Pan nie zbawi ciebie, bo jak niemowlę żyć bez karmicielki nie może, tak bez Tej Pani naszej nie osiągniesz niebieskiej świętości ni chwały.

Św. Bonawentura