Do Ojczyzny Zbawiciela

NA MIEJSCU BOGOBÓJSTWA

14)

Długo trwała nasza modlitwa na Kalwarji. I nic dziwnego. Bo klęczeliśmy na miejscu, które nasiąkło Krwią najświętszą Boga-Człowieka. Przed nami, jakby na jawie, roztoczyła się wizja najokropniejszej zbrodni, dokonanej przez naród wybrany. A wrażenie było tak potężne, że zdawało się, iż jeszcze teraz spogląda na nas Jezus Ukrzyżowany, jak przed 19 wiekami spoglądał na garstkę pobożnych niewiast i żądną widowisk tłuszczę.

A na biedną duszę ruszyły, niby burza, wyrzuty sumienia, targając jej trzewiami, uderzając piorunami kruszącemi pancerz grzechów. Lecz wnet mija zawierucha, a do serca wnikają pogodne promyki Jezusowej miłości i miłosierdzia.

Obraz NMP Bolesnej na Kalwarii
Obraz Matki Boskiej Bolesnej na Kalwarji

- Przecież On tu w ostatniej chwili łotrowi przebaczył, gdy ten zwrócił się Doń z słowami prośby i żalu - mówi wiara. On wszystkim chętnie przebacza, całą duszą zapomina uraz i niewdzięczności doznanych. Bo On nas wszystkich kocha!... Rozglądamy się nieco po wnętrzu kaplicy. Ciemno w niej, bo mrok rozpraszając tylko płonące świeczki i lampy, otulone w jakieś czerwone pokrowce czy lampiony. Słońce z trudnością wdziera się przez ciemne witraże.

Kaplica jest dwunawowa. Z prawej strony znajduje się ołtarz Ukrzyżowania, znajdujący się na miejscu, gdzie przybito P. Jezusa do krzyża. Po jego lewej stronie, a mniejwięcej na środku, jest mały ołtarz Matki Boskiej Bolesnej. Jest tam obraz cudowny Najboleśniejszej. Jaki smutek, jaki ból, złączony z rezygnacją bije z oblicza Niepokalanej! Niestety, na fotografjach nie można odtworzyć tego czaru boleści i świętości.

Oba te ołtarze należą do katolików, opiekują się niemi Bracia

opiekując się niemi Mniejsi, stróże świętych miejsc.

W lewej nawie jest ołtarz nad miejscem, gdzie tkwił krzyż. Klękamy, aby ucałować pobożnie to święte miejsce, nakryte oczywiście marmurem, aby nie wykruszono skały "na pamiątkę". A pomiędzy tym ołtarzem, a ołtarzem M. B. Bolesnej znajduje się szpara w skale, nakryta srebrną blachą ruchomą, która powstała przy śmierci Pana Jezusa, gdy trzęsła się ziemia. Można ręką dosięgnąć pęknięcia.

Wszyscy czołgają się pokornie na kolanach, aby uczcić to święte miejsce, gdzie sterczał krzyż Chrystusów. To przecież najświętsze miejsce na całym globie. Do niegośmy pielgrzymowali poprzez lądy i morza, o niem śniliśmy od wczesnego dzieciństwa, kiedy nam ukochana mama opowiadała, jak to Bozię za nas do krzyża przybili źli ludzie, i jak dobry Pan Jezus umarł, aby kosztem Swej Krwi kupić nam niebo.

Nawet stojący z boku czernieć (mnich schizmatycki) - bo do Greków należy ten trzeci ołtarz - nie razi nas. Tylko gdzieś w sercu odzywa się mętna refleksja, jak świderkiem wwiercająca się w duszę:

Bazylika Grobu Pańskiego
Bazylika Grobu Chrystusowego w Jerozolimie

- Czemu oni, bracia przecież w Chrystusie, trwają w swem bolesnem odszczepieństwie od głowy Kościoła - Papieża, targając jedność mistycznego ciała Chrystusowego? Czemu tak nas nienawidzą? Czemu wydarli nam przemocą i odstępstwem świętości nasze?

Uczniowie tak daleko skazili naukę Mistrza. On uczył miłości - oni kierują się niechęcią i nienawiścią. On umarł z miłości, a nienawiść ich ileż żyć wydarła bezbronnym stróżom Grobu Bożego, synom piewcy miłości z Asyża!

Stąd rodzi się gorycz, żal obezwładnia serce. Chciałbym pójść rzucić się na szyję temu mnichowi i zawołać do niego: bracie, czemuż my się mamy nienawidzieć? Czemuż mamy patrzeć na siebie zawistnem okiem nawet w tem przeświętem miejscu? Bądź mi bratem! Wszak tego samego kochasz i czcisz Chrystusa, co i ja!...

Lecz wnet rozsądek przywołał uczucie do porządku.

- Przecież to byłoby bardzo niemądre - zakończył. Przyznałem mu rację.

Wnet jednak uwaga przewodników przerwała rozmyślania.

- Proszę Państwa, mamy jeszcze jazdę do Betleem, a tu mrok szybko zapada.

Istotnie, aniśmy się spostrzegli, jak wieczór porozmieszczał po kątach bure cienie, a w świątyni rozpostarł tiul ciemno-liljowy. Spoglądamy rzewnie na Kalwarję i schodzimy po schodach, bo i bazylikę wnet zamkną.

- Postanawiałam sobie w drodze - mówi jedna z inteligentnych pań o poglądach zeświecczałych -, że za nic w świecie nie pocałuję żadnego z miejsc świętych, które wszyscy całują. Mam wstręt do tego, ta takie niehigjeniczne. Nigdy nie całuję żadnych, a zresztą to odpowiada może prostactwu. Tu jednak nie mogłam wytrzymać, I czuję, że musiałam przylgnąć ustami do zimnego marmuru Grobu i na Kalwarji. Coś mię zmusiło do tego...

- Bo też tu naprawdę realizm męki P. Jezusa przebiera na sile, potęguje się tysiąckrotnie.

- Jeszcze nigdy w życiu nie przeżywałam podobnie silnych wrażeń - mówi inna pani z Warszawy.

Była już późna godzina, kiedy wróciliśmy z Betleem[1]. Jerozolima spała. A my zgłodniali, bo nie jedliśmy nic jak na okręcie, zebraliśmy się w jadalni Casa Nova na wieczerzę. Apetyty mamy okrutne. Przytem czujemy się zadowoleni, że po uciążliwem chodzeniu, po tylu mocnych wrażeniach możemy spocząć.

Wnet ożywiła się duża sala. Pątnicy dzielą się wrażeniami. Gdy się nieco posilono i przepito winem, - które tu jest napojem zwyczajnym jak u nas - buchnął żywy gwar.

O. Komisarz Ziemi Świętej ogłasza porządek dnia jutrzejszego A. ks. Biskup proponuje podział godzin dla odprawienia Mszy św. u Grobu Pańskiego i na Kalwarji.

-Proszę Ekscelencji - mówię pokornie - pragnąłbym odprawić Mszę św. na Grobie P. Jezusa w intencji Czytelników "Rycerza i "Rycerzyka Niepokalanej".

Doskonale, ale aby się nie narazić na zarzut stronniczości, zrobimy losowanie.

Usiadłem z dość niewyraźną miną. I mówię pocichu Zdrowaśki, prosząc żarliwie Niepokalaną, by raczyła poprzeć moje bardzo niepewne szanse. Zresztą spuszczam się na Ciebie zupełnie, bo wiem, że to, co Ty wybierzesz będzie najlepsze.

Po chwili czyta ks. Biskup wyciągnięte losy. Jeden trafił na prałata, drugi na kanonika, trzeci na innego. Zostaje ostatni, bo tylko na cztery Msze św. jest czas u Grobu.

- O g. 4 nr 64 - brzmi głos Ekscelencji. Kto tam ma numer 64?

- To ja - wstaję rozradowany...

- A więc do rycerza Niepokalanej los się uśmiechnął - mówi z życzliwym uśmiechem ks. Biskup. - Tacy zawsze mają szczęście!...

Ach jakże serdecznie odmówiłem dziękczynne Zdrowaś Marjo! Mam mieć I-szą w tym dniu Mszę św. na Grobie P. Jezusa i I-szy z pielgrzymki!...

Północ nadchodzi, trzeba iść spać, bo jutro o 3-ej trzeba wstać, aby zdążyć na czas do bazyliki Grobu Pańskiego.

[1] O Betleem pisaliśmy w numerach na grudzień ub. r. i styczeń r. bież.