Dla Ciebie Niepokalana

Przede mną otwarty na pierwszej stronie grudniowy "Rycerz Niepokalanej" i obrazek prosty, który mi się bardzo podoba: na pąku białej lilii nowonarodzone Dziecię Jezus. Wpatruję się w niego i tak mi dobrze. Mimo, że jestem już dorosłym mężczyzną, poczułem się też takim maleńkim dziecięciem Maryi.

Koniecznie chciałbym być podobnym do Jej Syneczka najukochańszego i kołysać się na białych liliach.

Wiem, Maryjo, że teraz jeszcze nie mogę spocząć na tym pięknym kwiatku z powodu mych grzechów i wad. Dusza moja za duży dźwiga balast zmysłowego, zmaterializowanego świata; nie może być lekką i zwinną, jak ważka-motyl, która kołysze się pięknie nad jeziorem, fruwając z kwiatka na kwiatek.

Ja, jako ten młot niezwrotny, idę przez życie, depcząc co naprawdę piękne i dobre, i bezgrzeszne. Gdzie mi łam kołysać się na wonnych kielichach Twych kwiatów.

Jednak postaram się po drodze życia gubić grzechy, palić wady, stawać się coraz mniejszym, coraz lżejszym, by kwiat niewinności odżył i mógł mnie utrzymać na powierzchni lilii.

Przecież królewna nieba, św. Terenia, całe życie spędziła pośród kwiatów - najpiękniejszych róż i lilii polnych, bo była maleńka wolna od ciężaru świata, uduchowniona, umiała przez samozaparcie unicestwić się dla Boga.

Więc jeżeli ona mogła, dlaczegóż ja bym nie mógł iść jej śladami i stać się miłym Bogu?

Tak, na pewno Matko, od dziś zacznę tracić na wadze grzechów moich. Stoczę zacięty bój z namiętnościami, bo pragnę znów narodzić się dla Ciebie Niepokalana i spocząć na płatku białej lilii. W godzinę śmierci lekko mi będzie odchodzić do Ciebie.