Czemu Jezus w żłóbku leży?

Gwiaździsta, chłodna noc okryła okolicę Betlejem. Jasny księżyc oświetla zimnym blaskiem pola. Poza miastem rysuję się pagórki, tu i ówdzie czernieję ponure pieczary, które służą w razie burzy pasterzom i trzodom za schroniska.

W jednej z takich pieczar migocze światło. Dziwny uderza tu widok. Pod ścianę klęczy młoda niewiasta o anielskim wyrazie twarzy i pochyla się z macierzyńską czułością nad dziecięciem, złożonym na garści słomy i siana w niezgrabnym żłobie. Powietrze jest zatęchłe, ściany chropowate, pod nogami wilgoć. Tak wygląda miejsce narodzin, Syna Bożego. "Szopa bydłu przyzwoita i to jeszcze źle pokryta".

Wśród nocnej ciszy rozlegają się melodyjne śpiewy aniołów. "Chwała na wysokości Bogu a na ziemi pokój ludziom dobrej woli". Przychodzą do stajenki pasterze, mieszkańcy Betlejem, mędrcy ze Wschodu.

Z biegiem wieków, gdy Narodzony w stajni zostanie rozsławiony po całej ziemi, zatrzymają się przed żłóbkiem Jezusowym bodaj na chwilę miliony ludzi: bogacze, ubodzy, uczeni i prostacy, wierzący i bezbożnicy, silni we wierze i słabi.

W obliczu Bożonarodzeniowych Świąt nasuwa się więc pytanie: - Czym jest dla nas żłobek?

Dla bezbożnych, dla tych, których przeraża bezkompromisowe i twarde życie Jezusa, którzy jedynie myślą o sobie, będzie on symbolem nienawiści, głupstwa.

Natomiast dla wierzącego chrześcijanina żłobek betlejemski jest świętością religijną i rodzinną. Warto więc wniknąć w głębsze znaczenie Bożego Narodzenia. Bo pieczara - stajnia, to nie jest zwykła szopka, zapełniona barwnymi zabawkami. Narodzenie Jezusa w tak dziwnych okolicznościach jest zdarzeniem przełomowym w historii świata o mocarnym znaczeniu. Zatem wsłuchani w cudne melodie kolęd, pogłębiajmy nieco bożenarodzeniowe prawdy.

Uniżenie Syna Bożego

Był i jest Bogiem niezmierzonym, najświętszym, a stał się słabym, małym, skrępowanym pieluszkami dziecięciem. "Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami". Na lśniący płaszcz Bóstwa przywdział łach many człowieczeństwa. Czyż mógł uniżyć się jeszcze głębiej? Patrz! Bóg tak wywyższył ludzką naturę, że połączył się z nią w jednej osobie. Odtąd każdy człowiek, choćby najpodlejszy, jest Jezusowym bratem, czy siostrę. Jakże wielka jest nasza godność!

Ubóstwo

On Panem i Bogiem, a rozważ, jakim jest nędzarzem. Dla twego przy kładu, dla ciebie "opuścił śliczne nie bo, obrał barłogi", będąc bogatym, stał się ubogi, przyszedł na świat w takiej nędzy, jakiej mało kto doświadczył. Zaraz na progu życia dokuczają mu: brak mieszkania, kolebki, odzienia, głód, zimno, tułaczka.

Nędza jest już wielkim nieszczęściem, ale potęguje się ona, gdy nie umiemy jej znosić po bożemu. Skoro więc bieda zasłania nam horyzonty, maluje przed nami czarną przyszłość, nie rozpaczajmy wtedy, lecz spójrzmy na stajenkę i żłobek. Dlaczego do nie szczęścia mamy dodawać jeszcze grzech rozpaczy i buntu przeciw Bogu? Wprawdzie skrajna nędza jest sama w sobie okropna i odrażająca, lecz mężne borykanie się z losem ma w sobie coś królewskiego. Cierpienie hartuje; przez nie stajesz się bohaterem, przemieniasz się z wygodnisia w mocarza, z człowieka zwierzęcego w człowieka przebóstwionego bożą potęgą i majestatem. Może niegdyś wśród dobrobytu szemrałeś czasem, więc Boża Dziecina pokazuje ci naocznie, że szczęśćcie nie leży w bogactwach, w używaniu, czy wygodnictwie, ale w niezamąconej przyjaźni z Bogiem i ludźmi, gdy dusza rozmawia w kornej, goręcej modlitwie z niebianami, gdy wszędzie pełni wolę Boże, a zawsze po godnego usposobienia, umie znosić najgorsze kaprysy losu, spokojna, choćby cały świat przeciw niej działał.

Miłość

Gdyby Syn Boży tak się nie uniżył i nie "wszedł między lud ukochany dzieląc z nim trudy i znoje", sądzilibyśmy może że za mało nas kocha, że się brzydzi upadłe naturę ludzką. Miłość chce jak najdoskonalej upodobnić się do przedmiotu ukochanego. Stąd Pan Jezus stał się we wszystkim podobny ludziom prócz grzechu. Przybrał za swoje ułomne ciało ludzkie: słabe, cierpiące, potrzebujące pokarmu, snu. Boża Dziecina płakała nad grzechami naszymi, płakała z zimna, oblicze Jej uśmiechało się do wiernych uczniów, serce litowało się nad bezmiarem nędzy ludzkiej, rączęta wyciągały się, by przycisnąć do piersi grzeszny świat: "Malusieńki Jezu w żłobie, co za wielka miłość w Tobie".

Bracia Jezusa

Gdy tak spoglądamy na uniżenie, ubóstwo, miłość Bożego Dziecięcia ku nam, czyż nie zapalimy się miłością wzajemną? Chcielibyśmy Małemu Jezusowi odpłacić się choć częściowo, ulżyć Jego biedzie. Przypomnijmy sobie tedy to, co powiedział Zbawiciel dawno, dawno temu: "Za prawdę, zaprawdę powiadam wam, coście uczynili jednemu z tych najmniejszych, mnieście uczynili". A dzisiaj tyle cierpień, tyle nędzy, tyle łez wojenną - dolą zadanych. Cały ten ogrom nieszczęścia i ubóstwa Jezus uważa za cząstkę samego siebie. Każdy akt litości jest litością okazaną Dziecinie - Bogu.

"Pójdźmy więc wszyscy do stajenki", zapalajmy się tam miłością ku" najuboższemu z ludzi, przelewajmy tę miłość na braci i siostry Jezusa i nasze. Niech nam wzorem będzie św. Franciszek Seraficki. Spędzał on długie chwile przy żłobku na słodkim wpatrywaniu się w Ubożuchnego, Jezusa i tu zapłonął ogniem poświęcenia, który promieniował wokoło. A wtedy z czystym sercem zanucić możemy radosną kolędę: -

"Cieszmy się i pod niebiosy,
Wznośmy razem miłe głosy"