CUDOWNY MEDALIK

III.
(Ciąg dalszy)

Skoro Katarzyna, szczęśliwa wypełnionem marzeniem ożyciu zakonnem, w r. 1830. zapukała do bramy domu zakonnego w Paryżu, we Francji ogólnie panował pokój, niby wypoczynek po rozruchach pierwszych dziesięcioleci. Francja powoli wracała do chwały i potęgi, zakreślała szeroko swe granice i nic nie zwiastowało groźnych przewrotów politycznych.

Dzień wstąpienia do nowicjatu, tak pamiętny w życiu Katarzyny, zeszedł się z dniem uroczystym dla całego Zgromadzenia, a nawet dla całej stolicy, bo gotowano się do uroczystego przeniesienia zwłok św. Wincentego a Paulo do kościoła XX. Misjonarzy. Z obawy przed znieważeniem w okropnych dniach rewolucji ukryto szczątki świętego męża, więc z powrotem normalnych warunków, należało je ponownie podać ku czci publicznej. Przeniesienie to było hołdem całego Paryża dla Świętego, który tyle łez otarł, tyle niósł pociechy, tyle dusz Bogu pozyskał. Orszak tysiącznych tłumów bez różnicy stanu rozmodlonych, niby królewski pochód towarzyszył duchowieństwu. W uroczystościach przygotowawczych do aktu przeniesienia relikwji mogła już uczestniczyć Katarzyna; toteż gorący brała udział w nabożeństwach i jak sama wyznaje, z serdeczną pobożnocią prosiła św. Wincentego o łaski potrzebne całemu społeczeństwu. Odpowiedzią na jej pobożne modły były cudowne objawienia, jakiemi Bóg udarował tę duszę, tak niepodzielnie sob e oddaną. W kaplicy domowej spędzała wolne chwile, modląc się przy szczątkach św. Wincentego i doznała łaski objawienia: ujrzała trzykrotnie, serce Świętego. Jak sama później wyznaje, - widziała je w trzech dniach w różnej postaci. Raz białe, jakby symbol pokoju i zgody, to znowu czerwone, jakby ogniem płonące, jako znak miłości, którą świat cały winien rozgorzeć - a wreszcie widziała je ciemno czerwone. Tym razem odczuła smutek gnębiący, i rzecz dziwna - połączony z niejasnem przeczuciem zaburzeń politycznych. Historja potwierdziła to przeczucie, bo istotnie niedługo potem rewolucja lipcowa w Paryżu w r. 1830 obaliła dotychczasowy rząd i wznowiła krwawe sceny niedawnej wielkiej rewolucji. Dziwnem się wyda, jak prostej dziewczynie stojącej zdala od wiru kombinacji politycznych mogło się zrodzić proroczę przeczucie i to podówczas, wśród ciszy i pokoju. Jedynie przyjąć je trzeba jako przestrogę, daną od Boga. Podobny wątek objawień snuł się ciągle wśród modlitwy i wreszcie odsłoniła je swemu spowiednikowi.

Kierownikiem tej świętej duszy był X. Jan Maria Aladel, syn duchowny św. Wincentego, mimo młody wiek, w rzeczach duchownych wytrawny i pełen roztropności. Wiadomość o łaąkach i objawieniach Katarzyna wprawiła go w pewien niepokój. Wszak znał tę duszę dopiero od dni kilku, pozornie niczem się od innych nie różniła - chyba mniejszem wykształceniem i prostotą, tymczasem jej opowiadanie tak zdumiewające łaski odkrywa. Czy nie złudzenie to tylko... twór żywej wyobraźni... może dzieło szatana? Roztropność podyktowała w rzeczy tak wątpliwej wielką ostrożność, więc nią się kierując, zakazał Katarzynie nawet myśleć o czemś podobnem, słusznie sądząc, że jeśli to jest dziełem Bożem, Bóg potrafi to do zamierzonego celu doprowadzić. Posłuszna temu orzeczeniu, taiła łaski doznane nawet przed najbliższem otoczeniem i sama myśl od nich odwracała.

Wkrótce rozpoczęła odprawiać rekolekcje jako przygotowanie do całkowitego oddania się Boskiemu Oblubieńcowi. Ta dusza prosta, pokorna od pierwszej chwili życia w Zgromadzeniu rzuciła się w ramiona Zbawiciela, a On ją przyjął i gotował do celów, jakich jeszcze odgadnąć nie mogła. Lecz wystarczyła jej gotowość pójść za każdą wskazówką woli Bożej, a to posłuszeństwo natchnieniom Bożym, podniosło ją niedługo do wysokiego stopnia zjednoczenia z Bogiem. Wogóle w tym okresie uderza zdumiewająca szybkość,, z jaką Bóg w krótkim czasie podniósł tę duszę do łask nadzwyczajnych, gdy zazwyczaj dopiero po dłuższem ćwiczeniu się w życiu duchownem rozpoczyna się jakby poufałe obcowanie Świętych z Bogiem.

Lecz nad Francją już poczęły gromadzić się posępne chmury, a zgodnie z proroczem widzeniem Katarzyny przewrót wewnętrzny i rewolucja była zagadnieniem bliskiej przyszłości. I znowu odsłonił Bóg przed nią rąbek tajemniczej przyszłości, z niepokojem przeczuwała krwawe rozruchy, jakie spadną na nieszczęsną ojczyznę, kiedy wespół z gwałtem dla praworządności i Kościół ciężkie czekają ofiary. Chwilę tę upatrzyła sobie Niepokalana i w bliskim niebezpieczeństwie troszcząc się o oddane sobie dzieci zjawia się z darem cudownego Medalika jako Opiekunka i Matka.

C. d. n.