Wychodzący we Lwowie organ ks. biskupa stanisławowskiego Chomyszyna "Nowa Zorja" podaje ciekawą wiadomość o cudownem uzdrowieniu 25-letniej służącej w Stanisławowie Paraskali Hanusiakównej, nieuleczalnie chorej od przeszło roku wskutek złamania kręgosłupa.
Hanusiakównie pięciokrotnie zakładano na tułów gipsowy gorset i ostatnio 15 lutego [1935] r. stwierdzono na klinice we Lwowie, iż stan nie rokuje nadziei, ponieważ kręgosłup w miejscu złamania mimo zastosowania zabiegów lekarskich nie zrasta się. Nieszczęśliwa, mając od gipsowego gorsetu głębokie rany na ciele, zrezygnowana, udała się po poradę do gr.-kat. katechety w Stanisławowie ks. Iwana Ślesiuka. "Zdając sobie sprawę ze stanu. jej choroby - pisze "Nowa Zorja" - i widząc beznadziejny stan, ks. Śleziuk poradził szukać nieszczęśliwej ratunku u Matki Bożej.
Poleciłem jej - pisze ks. Śleziuk - by przed wyjazdem do Lwowa przez dziesięć dni modliła się gorąco i by wypiła ostatniego dnia butelkę wody z Lourdes, którą jej wręczyłem. Chora zastosowała się do mojej rady. Tuż przed wyjazdem jej na klinikę do Lwowa odprawiłem na jej intencję Mszę św. 12 marca - pisze w dalszym ciągu ks. Śleziuk - Hanusiakówna pojechała do Lwowa.
W drodze modliła się gorąco, prosząc Matkę Bożą o wyzdrowienie. Gdy pociąg przybył na stację we Lwowie, Hanusiakówna wysiadając ku swemu wielkiemu zdziwieniu poczuła się zupełnie zdrowa, nie czuła żadnych bólów, aczkolwiek tego samego dnia przez kilka godzin bardzo cierpiała i z trudem mogła się poruszać.
Na klinice lekarz prześwietlił ją promieniami Roentgena i porównawszy zdjęcie fotograficzne ze zdjęciem z 15 lutego wyraził się tak: "Stał się jakiś cud. Jeszcze mi się to nie zdarzyło. Kość zrosła się i to całkiem równo. Myślałem, że jeszcze ze trzy lata trzeba będzie leczyć i zakładać gips. Gorsetu gipsowego teraz już nie potrzeba". Zapytana przez lekarza Hanusiakówna odpowiedziała, że w domu nic nie robiła, tylko modliła się do Matki Bożej. Obecnie Hanusiakówna jest zupełnie zdrowa.
Lekarz stanisławowski dr. Grobelny, który leczył ją przez cały czas, oświadczył ks. Śleziukowi, że u pacjentki swej stwierdził po prześwietleniu promieniami Roentgena w dniu 22 marca zupełne wyzdrowienie, którego w żaden sposób nie umie sobie wytłumaczyć, tym więcej, że Hanusiakówna jako bezrobotna służąca żyła w ciężkich warunkach, utrzymując się z jałmużny i mieszkając kątem u znajomych jej biedaków.